Rozdział 20

1.6K 112 33
                                    

Minęło kilka dni. Wyczekiwany przez wszystkich powrót oddziału zwiadowczego coraz bardziej się wydłużał. Powoli zaczęli tracić nadzieję na pozytywny wynik tej wyprawy. Dodatkowo Drużyna Avatara miała świadomość, że z każdą upływającą godziną, szanse na uratowanie Suki i wojowniczek Kiyoshi coraz bardziej malały. A i tak wcześniej były przerażająco niskie.

Cała ta sytuacja malowała się w ponurych barwach. Na szczęście nastolatkowie, przywykli do życia w lęku i niepewności, bynajmniej nie trwonili czasu na bezsensowne popadanie w apatię. Cała grupa od razu wznowiła treningi, mając na uwadze kilka dni bezczynności, kiedy to latali z jednej strony kompleksu pałacowego na drugi. Aang czując na karku zimny oddech śmierci, wiedział, że musi przyspieszyć z edukowaniem Yūki. Dlatego też, dziewczyna przeszła kurs przyspieszony, Avatar widząc jednak, że w zagadnieniach praktycznych oraz bezpośredniej walce ma naprawdę duży talent, ale także duży zapas umiejętności, szybko zmienił plany. Od tamtej pory na dziedzińcu można było usłyszeć głośny szum powietrza oraz często rozlegające się okrzyki bojowe.

Stosunki pomiędzy Yūki a Zuko prawie w ogóle się nie zmieniły, o ile się odrobinę nie pogorszyły. Władca Ognia podjął twarde postanowienie, że za żadne skarby świata nie przerosi tej bezdusznej, w jego mniemaniu, dziewczyny. Czując ogromne upokorzenie i złość, starał się, jak najlepiej jej unikać. Niestety, dla chłopaka, wszechświat się na niego uwziął i co chwila spotykał zmęczona i zdrowo zarumienioną od treningów Yūki. Chłopak jednak był niewzruszony. Za każdym razem, kiedy tylko zauważał jej znajomą sylwetkę, prostował się i udawał, że nie zaszczyca jej nawet spojrzeniem. Sytuacja, więc zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Yūki za każdym razem, kiedy tylko się mijali chciała zagadać, przeprosić, ale zdystansowana i surowa postawa kolegi ją onieśmielała.

Taka patowa sytuacja mogłaby trwać jeszcze długo, gdyby nie doszło do konfrontacji pomiędzy dwójką zranionych i złych na siebie nastolatków.

Po całym pałacu rozległ się potężny huk, kiedy wściekły Zuko wyszedł ze spotkania Rady. Wielkie drewniane drzwi odbiły się od ściany i z siłą zatrzasnęły się z powrotem. Chłopak jednak całkowicie to zignorował, zdecydowanym krokiem idąc przed siebie. Miał ochotę krzyczeć, biec, wyżyć się na czymś. Wiedział jednak, że mu nie „wypada", jest cholernym Władcą Ognia, musi zachowywać się zgodnie z określonym protokołem.

Oczywiście traktowali go jak dziecko, podejmowali decyzje za jego plecami, nie liczyli się z jego zdaniem. Nadal czuł się jak Książę, traktowany z przymrużeniem oka nawet przez Ojca ─ z tą różnicą, że teraz to on piastował funkcję Ozai'a. Czuł obrzydzanie do tych grubych, głupich i kłamliwych generałów i urzędników.

W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że znalazł się niebezpiecznie blisko miejsca, w którym trenował Aang z Yūki. Tak jakby podświadomie kierował się w jej stronę. Teraz jednak nie chciał, żeby ktokolwiek widział go w takim stanie, dlatego przystanął i opierając plecy o zimną kamienną ścianę, usiadł na podłodze w najbliższej wnęce. Chłopak objął ramionami podciągnięte kolana.

Poczuł się niezwykle mały i nic nieznaczący. Korona, którą miał na głowie ─ zwykle powód do dumy ─ teraz ciążyła mu niemiłosiernie, miał ochotę zerwać ją z głowy i cisnąć gdzieś, gdzie nikt nie mógłby jej odnaleźć. Ironia losu, nigdy nie zależało mu na przejęciu władzy, chciał po prostu doświadczyć miłości ojca, poczuć się przez niego kochany i akceptowany za to kim był. Niestety na własnej skórze doświadczył okrucieństwa swojego rodzica. Życie dobitnie uświadomiło mu, że jego nadzieje były niemożliwe do zrealizowania.

Chłopak odchylił głowę i ciężko oparł ją o chłodną, wyszlifowaną powierzchnię marmuru. Próbował oderwać swoje rozbiegane myśli od tego bolesnego dlań tematu, starając się skupić na czymś innym.

Ostatni Mag PowietrzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz