Rozdział 9

244 15 4
                                    

* Rozdział ni sprawdzany.

POV RAVEN :
   Obudzilo mnie mocne szarpnięcie i gdyby nie czyjeś ręce, które mnie przytrzymaly poleciałabym do przodu i w "najlepszym" wypadku rozbiła sobie głowę.
- Cholera! -  krzyknął Luke.
- Luke uważaj jak jeździsz! - wydarł się Ashton, który najwyraźniej też spał i przy hamowaniu uderzył w szybę, bo rozcieral sobie głowę.
   Odwróciłam się do Caluma, który uchronił mnie przed zderzeniem się z przednim siedzeniem i powiedziałam:
- Em.. Dzięki.
Widać było że moje wahanie sprawiło mu przykrość ale uśmiechnął się lekko.
- Ee... Mogę wiedzieć jak długo i gdzie jedziemy? -  spytałam. Luke popatrzył na mnie w stecznym lusterku i odparł:
- Jesteśmy w drodze od sześciu godzin a jedziemy do wiejskiej posiadłości naszego znajomego w Chicago . Czeka nas jeszcze trochę drogi.
- Was już totalnie pojebało?! Przecież to prawie dwanaście godzin drogi z New Jersey! Nie mogliśmy wrócić do Sydney? -  wydarłam się na nich.
- Nie. Ludzie Winstona wiedzą o mnie wszystko. Nie możemy wrócić do domu. -  powiedział smutno Calum.
- A wasze domy? Moglibyśmy mieszkać z Calumem u któregos z was. -  spytałam chłopaków, chwytając się ostatniej deski ratunku.
- To w sumie dobry pomysł ale jest za duże ryzyko że ktoś nas rozpozna. Poza tym nie możemy cię narażać -  wyjaśnił Luke a ja straciłam ostatnia nadzieję na powrót do Sydney.
- A moglibyśmy się chociaż zatrzymać? Nogi mi zdretwialy. -  spytałam . W oczach chłopaka blysnelo rozbawienie ale kiwnal głową i zjechał na pobocze. Wysiadłam z auta i rozejrzalam się. Znajdowalismy się na odludziu, niedaleko lasu. Obejrzałam się na chłopaków. Stali przy aucie i rozmawiali. Gdybym uciekła teraz miałabym szansę schować się przed nimi. Wtedy górę wzięła panika a nie logiczne myślenie. Rzuciłam się biegiem w stronę lasu. Za sobą słyszałam krzyki chłopaków ale wszystko brzmiało tak jakbym znajdowała się pod wodą. Słyszałam tylko swój oddech i nie widziałam nic poza drzewami przede mną. Gdy w końcu dopadłam lasu ogarnęło mnie szczęście ale i ulga, ale nie zwalnialam i biegłam dalej. W końcu zmęczona schowałam się za drzewem,  usiadłam na trawie i rozplakalam się. Co ja robię?! Właśnie uciekam od swojego jedynego brata i przyjaciół. Wtedy usłyszałam czyjeś kroki ale nie zwróciłam na nie uwagi. Po chwili ktoś usiadł obok mnie i objął.
- Raven -  rozpoznalam głos Luke'a - nie musisz się nas bać. Przecież nie skrzywdzilibysmy cię. Jesteś dla nas jak siostra. Calum dałby się zabić za ciebie, podobnie jak każdy z nas, nawet ja choć możliwe że w przyszłości będę się wypieral tych słów.
Mimo łez uśmiechnęłam się na jego słowa ale powiedziałam :
- Ja się was nie boję -  nie było to kłamstwo bo zaczęłam się oswajac z myślą że oni należą do gangu -  Boję się... tego wszystkiego. Nie chce być częścią takiego świata. Świata pełnego gangsterów, broni, śmierci i innych strasznych rzeczy. Znasz mnie. Teraz będę się rozglądać, panikowac że ktoś mnie obserwuje i chce zabić. Nke chce tego... Chcę żeby było tak jak dawniej -  moim ciałem wstrząsnął szloch a z oczu pociekly łzy. Luke mocniej mnie objął i zaczął się kiwac na boki. Było to trochę dziwne ale przyjemne. Położył głowę na mojej i szeptal mi we włosy :
- Spokojnie... Nic ci nie grozi. A nawet gdyby to nie damy zrobić ci krzywdy. Zobaczysz, wszystko będzie po staremu.
   Nie powiedziałam nic ale słowa chłopaka trochę mnie pocieszyly. Otarłam ręką twarz i odsunelam się od Luke'a. Wstałam i otrzepałam się z ziemi. Hemminngs też wstał i bez słowa wróciliśmy do reszty. Podbieglam do brata i przytulilam się do niego.
- Przepraszam Cal. To dla mnie za dużo... Przepraszam. -  szepnęłam i walczyłam żeby się nie popłakałac. Chłopak objął mnie mocno i powiedział :
- Rozumiem Rey. Nie chcieliśmy cię narażać ale teraz nie było innego wyjścia.
   Tłumaczył się. W jego słowach pobrzmiewal smutek ale ożywił się.
- Chyba już wystarczająco rozprostowałaś nogi? -  spytał Mikey i puścił mi oczko. Przewróciłam oczami ale uśmiechnęłam się do niego i kiwnelam głową. Z pytania chłopaka można było wywnioskować że musimy jechać dalej. Westchnęłam cicho i rzuciłam się biegiem w stronę auta. Dopadłam drzwi od strony pasażera i z triumfującym uśmiechem wsiadłam do pojazdu. Gdy zauważyłam że za kierownicą znowu siada Luke odwróciłam się do chłopaków którzy siedzieli ściśnięci z tyłu i gromili mnie wzrokiem. Zaśmiałam się cicho i powiedziałam :
- Wysiadać. Nie mogę na was patrzeć gdy tak siedzicie i na mnie łypiecie.
Westchneli z ulgą i wysiedli. Ja także wysiadłam i zastanawiałam się kto ma usiąść z przodu. Jednak zanim zdążyłam zacząć myśleć Mikey usiadł na miejscu pasażera. Czyli postanowione. Usiadłam po środku i wtulilam się w Caluma. Chłopak objął mnie. Cieszę się że miedzy nami jest już ok. Nie mogłabym bez niego żyć.
Jest dla mnie wszystkim.
   Mimo że spałam wcześniej znowu ogarnelo mnie znużenie a po chwili spałam.
    -  Rey. Obudź się. -  barbarzyńcy, nigdy nke dadzą człowiekowi pospać. Machnelam ręką w odpowiedzi i wróciłam do spania. Lecz nie na długo. Czyjeś ręce złapały mnie pod kolanami i objęły plecy i zostałam wyniesiona z auta. Otworzyłam oczy, wzrok miałam trochę zamglony, pewnie po zbyt długim spaniu, i zobaczyłam że znajdujemy się na podjeździe dużej wiejskiej willi otoczonej lasem. Rozejrzałam się. Żadnego domu w zasięgu wzroku. Cóż. Czyli jestem skazana na towarzystwo chłopaków i tego ich znajomego.
- Możesz mnie łaskawie puścić? -  zwróciłam się do Ashtona. Chłopak uśmiechnął się i pojawił mnie na ziemi. Nagle poczułam potężny zawrót głowy a nogi odmówiły mi posłuszeństwa, i gdyby Ash mnie nie podtrzymał to wyłożyła bym się jak długa. Chłopak spojrzał na mnie z troską i spytał :
- Wszystko w porządku?
- Tak. Tylko zakrecilo mi się w głowie. Jest ok naprawdę -  zapewniłam go choć sama do końca nie wierzyłam w swoje słowa. Irwin puścił mnie a ja ruszyłam przed siebie. Byłam prawie przed drzwiami gdy ponownie zakrecilo mi się w głowie a przed oczami pojawiły się mroczki. Nogi się pode mną ugiely i spadłam w ciemność...

"Broken Life" |5SoS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz