Rozdział 24

145 10 7
                                    

RAVEN'S POV :
Wczorajsza noc była trudna... Połowę przepłakałam... Wydawało mi się, ze wyplakalam wszystkie łzy, ale okazało się że nie... Chłopacy przychodzili do mnie chyba co godzinę, ale ich próby pocieszenia były nadaremne... Chociażby próba Ashtona....

  ******Pięć godzin wcześniej.... ******

- Mała? Wszystko okej? - Ash usiadł obok mnie.

Nie odpowiedziałam tylko przytulilam się do przyjaciela i wybuchnelam jeszcze większym płaczem.

- Ej, będzie dobrze. Calum nie chciał żeby tak się stało. Musisz go zrozumiec, właśnie się dowiedział że jego marzenia mogą lec w gruzach, kierowały nim emocje, uwierz mi, że nie chciał cię skrzywdzic. On cię kocha ponad życie, za nic nie chciałby cię skrzywdzic...

- Ale to zrobił - przerwałam mu - i emocje go nie usprawiedliwiaja, gdyby chciał zdołał by się opanować.

- Wiem Rey, wiem. Ale czasami człowiek nie jest w stanie nad sobą panować. To często krzywdzi i jego, i jego bliskich. Calum naprawdę żałuję tego co zrobił, na pewno chce to jakoś naprawić ale musisz mu w tym pomóc, jeśli nie będziesz go do siebie dopuszczać, nie będzie wiedział jak wszystko naprawić. Jeśli odsuniesz go od siebie, za to co zrobił, to on się zalamie, nie wiesz co może zrobić gdy będzie załamany. Możliwe że nawet zrobi najgorsza z możliwych rzeczy...

Po słowach Ashtona zapadła cisza. Chłopak przytulił mnie mocno i został ze mną dopóki nie zasnęłam...

           *****Teraźniejszość*****

Spałam może ze trzy, cztery godziny. Czułam się zmęczona. Oczy mnie bolały od ciągłego płakania, a głowa pulsowala bólem.
Przypomniały mi się słowa Ashtona.

Możliwe że zrobi najgorszą z możliwych rzeczy...

Czy miał wtedy na myśli samobójstwo?  Słowo to przeszylo mnie strachem. Nie... Calum nie mógłby się zabić tylko dlatego że się pokłocilismy. Prawda?
Już sama nie wiedziałam co mam myśleć. Myśl o tym że Calum mógłby się zabić przerazala mnie. Może... powinnam mu wybaczyć? W końcu każde rodzeństwo się kłóci prawda?
Nie mogłabym go stracić. Nie przezylabym tego...

Spojrzałam na zegarek. 7.30. Było już późno więc nie zdążyłabym bo do szkoły na czas. Chyba że pójdę na drugą lekcje... Nie. Nie chcę mi się. Zostanę w domu. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Zakopalam się w pościeli i ułożyłam wygodnie, z zamiarem zaśnięcia i odespania zarwanej nocy.

Już, już prawie zasypialam gdy ktoś wbił mi na pokój i skoczył na łóżko.

- Pobudka! - krzyknął Clifford.

- Mikey zejdź ze mnie. Nie idę dzisiaj do szkoły. - powiedziałam próbując zrzucić z łóżka ciało chłopaka.

- A to niby dlaczego? - spytał wstając.

- Bo jestem zmęczona. Nie spałam całą noc. Proszę daj mi spać. - poprosilam.

- Dobra niech ci będzie. Tylko wstań przed obiadem. - zgodził się.

- Mhm. - burknelam tylko i wróciłam do spania...

***

Stałam na środku ulicy, wszędzie byli ludzie. Obok mnie stał wysoki chłopak. Był ubrany na czarno, a na głowie miał kaptur, przez co nie moglam zobaczyć jego twarzy. Wtedy odwrócił się do mnie a światło padające od latarni oświetlilo go. To był Calum.

"Broken Life" |5SoS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz