Rozdział 30

138 9 8
                                    

🌼RAVEN'S POV🌼
- Ludzie, pobudka! - krzyczał Ashton o 8 nad ranem. Gdy nikt nie zareagował chłopak stanął w drzwiach pokoju gdzie spałam razem z Lukiem i zaczął uderzać w patelnię swoimi pałeczkami.

- Stary, daruj! - jęknął w moje włosy Hemmings i ostentacyjnie nakrył nasze głowy kołdrą.

Jednak Irwin dalej się nabijał więc wkurzona złapałam jedną z poduszek i cisnęłam nią w chłopaka. Ash uniknął pocisku i w dalszym ciągu uderzał w patelnię.

- Cicho bądź! - jakimś dziwnym trafem wszyscy śpiący jednym głosem wydarli się na Irwina.

- Dobra już, dobra. Chciałem tylko powiedzieć, że w koncu udało mi się znaleźć właściciela głosu z nagrania. - wyjaśnił Ashton, po czym wszyscy wyskoczyli z łóżek jak popażeni. Wszyscy, oprócz mnie.

Luke zauważył, że nie zareagowałam tak entuzjastycznie jak reszta, więc odpuścił sobie zasypanie Ashtona pytaniami i usiadł obok mnie.

- Co się dzieje? - spytał.

- Nic. Nie wiem, czy chce poznać nazwisko człowieka, przez którego tyle wycierpiałam. Wogole wydaje mi się, że to zły pomysł żebyście je poznali. - wyznałam opierając się o chłopaka.

- Dlaczego? - nie zrozumiał mnie.

- Bo... Boję się. O was. Gdy tylko dowiecie się kim jest ten człowiek zapałacie rządzą zemsty na nim. Znam was i wiem to. - odparłam spuszczając wzrok.

- Kochanie... Rey, spójrz na mnie. - gdy tego nie zrobiłam chłopak złapał delikatnie mój podbródek i uniósł tak, że patrzyłam mu w oczy.

- Nie musisz się o nas bać. Jesteśmy dorosli i umiemy o siebie zadbać. I mamy prawo i obowiązek zemścić się na tym człowieku. - powiedział.

Pokręciłam głową i spojrzałam w stronę stojących na korytarzu chłopaków. Cała trójka głośno dyskutowała. Ashton machał rękami, Micheal czekał niecierpliwie aż Irwin w koncu coś mu powie. Tylko Calum stał spokojnie i patrzył na chłopaka. I to właśnie o niego boję się najbardziej.

- Nie, Luke. Tego człowieka powinno się osadzić według prawa a nie waszych pobudek. - chłopak spojrzał na mnie z bólem w oczach.

- Mylisz się. Ta kanalia skrzywdziła cię zarówno fizycznie jak i psychicznie. Należy mu się kara, którą my mu wymierzymy. - Hemmings był nieugięty. Spojrzałam na niego błagalnie.

- Proszę cię, Luke. Nie róbcie tego. Prawda, skrzywdził mnie, ale ci ludzie są niebezpieczni i nieobliczalni. Mogą zrobić wszystko a wy nie będzie się tego spodziewać. Nie chcę was stracić. - ostatnie zdanie prawie wyszeptałam. Hemmings objął mnie.

- Nie stracisz nas. Zawsze przy tobie będziemy. - wyszeptał i zamilkł tuląc mnie.

Wiem, że nienawidzą tego człowieka za to, co mi zrobił, ale wszyscy ludzie którzy są przynajmniej w jakimś stopniu związani z Winstonem nie mogą być potulnymi barankami. Nikt kto ma styczność z Robertem Winstonem nie ma nawet prawa być innym niż on.
Jednym wyjątkiem jest Nick. Tylko on zdołał pozostać normalnym pod okiem swojego chorego ojca. Brakuje mi go. Bardzo. Tak samo Kate. Teraz przydałaby by sie tu bardziej niż zwykle. Gdyby nie ona i jej psychologiczne zdolności różnie by ze mną było. To ona podnosiła mnie na duchu i nie pozwala się poddać. Praktycznie dzieli niej dożyłam tej chwili.

- O czym myślisz? - spytał Luke.

- O Nick'u i Katherine. - odpowiedziałam. - Tęsknię za nimi. I za Nathanem.

- Wiem. Ale nawet nie wiemy gdzie oni są. Na pewno gdzieś się ukrywają. Nie możemy narażać ich jeszcze bardziej. - westchnął chłopak.

- Ale my ich nie narażamy, oni sami znajdują się na celowniku bo nam pomogli. Nie narazimy ich bardziej. Sami zdecydowali stanąć po naszej stronie i teraz, przez nas, muszą uciekać i ukrywać się tak jak my. - zaprotestowałam.

"Broken Life" |5SoS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz