Rozdział 25

155 11 62
                                    

RAVEN'S POV :
Dzisiaj mam pójść z Alanem na imprezę, do jakiegoś klubu. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się na to, ale trudno, nie mogę już zmienić przeszłości. Poza tym mogę się fajnie bawić no nie? Tylko jest jeden mały problem... Jak zwykle nie wiem co założyć. Myślałam nad czymś prowokującym, wyzywającym, ale Calum by mnie zabił, i nie chce narażać się na wzrok (i nie tylko) jakichś napaleńców.

Stałam przed szafą w rozkroku i z rękami na biodrach, i lustrowałam wzrokiem wszystkie ciuchy, w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na imprezę. W końcu zauważyłam niebieski crop top z wycięciem na plecach, wiszący na wieszaku. Wyjełam go z szafy i rzuciłam na łóżko. Wyciągnęłam też białe, poszarpane shorty, czerwoną koszule w czarną kratę i czarne rajstopy.
Zadowolona wyszłam z pokoju i poszłam po buty. Otworzyłam szafkę i spojrzałam na nią z przerażeniem. Była pusta.

- Calum Thomas Hood! Luke Robert Hemmings! Ashton Fletcher Irwin! Michael Gordon Clifford! - krzyknęłam na cały dom, a po chwili dało się słyszeć ogromny hałas spowodowany nagłą reakcją wyżej wymienionych osobników. Po chwili cała czwórka pojawiła się na korytarzu.

- Raven, co się stało?! - Calum byl przestraszony, na co zachciało mi się śmiać, ale zachowałam wręcz śmiertelną powagę i zlustrowałam morderczym wzrokiem czwórkę mężczyzn.

- Gdzie są wszystkie moje buty? - spytałam z typowym dla mnie mordem w głosie, gdy chodziło o buty.
- Spokojnie. Wszystkie są na górze. - powiedział.

- Na górze? - spytałam głupio, nie wiedząc o co mu chodzi.

- Byłaś kiedykolwiek w drugiej części korytarza? Tam gdzie są pokoje Asha i Mike'a? - spytał kpiąco Calum.

- Nieee. - celowo przedłużyłam ostatnią samogloske.

- No to chodź. - powiedział i ruszył w stronę korytarza. Zatrzymał się dopiero na końcu. Stanęłam obok i patrzyłam z niedowierzaniem.
Tam były schody...

- A-ale... Jak?... Hę? - nie wiedziałam co powiedzieć. Jak mogłam przeoczyć schody?!

- Chodź i już tak nie wytrzeszczaj oczu. - zaśmiał się Michael i pociągnął mnie na górę.

Clifford zaprowadził mnie na górę i pokazywał każde pomieszczenie. Okazało się, że nie wiedziałam o połowie pomieszczeń w tym mieszkaniu. Nie licząc standardowych pokoi, mamy także siłownię i  studio nagraniowe. Najlepsze było na końcu. Było to największe pomieszczenie, czyli ogromna garderoba. Stanęłam jak wryta w progu pokoju. Wszędzie na ścianach były półki, niektóre pełne butów, a niektóre puste. Wszędzie były też lustra i światełka na suficie.

- Wow. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusic.

- To taki mały prezent od nas, na 18-te i zaraz 20-te urodziny. - no tak. Za kilka dni mam urodziny. - Trochę spóźniony, ale nie dawała mi spokoju myśl, że nic nie dostałaś, a znając twoją miłość do butów postanowiliśmy z chłopakami zrobić dla ciebie ten o to pokój. - wyjaśnił Calum.

- Dzięki chłopaki. Kocham was. - powiedziałam i przytuliłam się do całej czwórki.

- My ciebie też Rey. - zaśmiał się Michael.

- Ciebie nie kocham. - powiedziałam i założyłam ręce na piersiach.

- Oj no Rey. Jeszcze się gniewasz o te wczorajsze żelki? - spytał.

- Tak. - odparlam z powagą.

Cliffordowi nie dane było odpowiedzieć, bo z dołu dobiegł nas dzwonek do drzwi.

"Broken Life" |5SoS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz