Amanda pov:
Robiłam sobie właśnie herbatę, gdy tuż za mną usłyszałam kroki. Odwróciłam się, blondyn szedł w stronę swojego pokoju. Było ciemno, ale widziałam jak krople deszczu spływają po jego włosach i karku. Był przemoczony. Ubrania starannie przylegały do jego umięśnionego ciała.
- Czekam na ciebie i zamartwiam się przez trzy godziny, a ty przychodzisz tak po prostu bez słowa. Nie uważasz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia?
Chłopak ustał, lecz nie odwrócił się.
- Przepraszam Mandy - powiedział łamiącym się głosem.
Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Luke, co się dzieje? - zapytałam i w tym momencie zobaczyłam jego twarz. Choć było ciemno, zauważyłam rozciętą, opuchniętą wargę i łuk brwiowy, z którego leciała krew. Objęłam jego twarz delikatnie nie chcąc zrobić mu krzywdy. Wyglądało to okropnie.
- Jezu, co ci się stało? - zapytałam przerażona. Mayer nie odpowiedział. Spuścił tylko wzrok. - Naprawdę nie rozumiesz, że niektórzy się o ciebie martwią? - bałam się o niego, cały się trząsł - Idź, weź gorącą kąpiel, zaraz przyniosę ci coś ciepłego.
Zrobiłam Luke'owi gorącą herbatę, zgarnęłam mnóstwo koców, apteczkę i poszłam do chłopaka. Jeszcze się kąpał. Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Wiem, że nie znamy się długo, ale wystarczyło bym poczuła sympatię do blondyna. Po chwili wyszedł z łazienki wycierając jeszcze włosy ręcznikiem. Sięgnęłam do jego szafy, wyjęłam ciepłą bluzę i rzuciłam mu. Siadaj, powiedziałam wskazując na fotel.
YOU ARE READING
With you I can be myself
RomanceDziewczyna z Bostonu - artystka, lubiąca wypić dobrą kawę i chłopak z Lancaster - miłośnik sportu z talentem muzycznym. Osoby, które nie miały prawa się spotkać, a jednak los postawił je na swojej drodze. Obydwoje chcieli zapomnieć o swojej przeszło...