>Zofia<
Tańczyłam z Eliotem do piosenki "Blood stream" Ed'a Sheeren'a. Sama czułam, jak alkohol płynie w moich żyłach, rozgrzewa mnie i przyćmiewa zmysły. Gdy piosenka się skończyła, a wiwaty tłumu przycichły poczułam, jak ktoś mnie szarpie za ramię. Odwróciłam głowę i zobaczyłam dziewczynę w złotej sukience, zdecydowanie nie pasującej do jej figury.
- Czego - warknęłam niezadowolona, że ktoś przerywa mi moją zabawę.
- Ktoś chce się z panią widzieć. Czeka w pani sypialni - powiedziała Źle-dobrana-sukienka.
- Kto?
- Jakiś mężczyzna. Nie przedstawił się.
Spojrzałam na Eliota, ale jego porwała kolejna piosenka. Stał i bujał się do jej rytmu z nieobecnym wzrokiem.
- Która godzina? - zapytałam.
- Za dziesięć dwunasta - dziewczyna spojrzała na swój zegarek.
- Za chwilę pójdę - powiedziałam do dziewczyny i zwróciłam się do Eliota. - Kochanie. Kochanie. ELIOT! Idę do sypialni odświeżyć się. O północy spotkamy się na tarasie - musiałam nim potrząsnąć, żeby zwrócił na mnie uwagę. Wysłuchał mnie, pokiwał głową, pocałował mnie szybko i wrócił do bujania się. Odwróciłam się z powrotem, ale dziewczyny już nie było. Zresztą, przecież wiem jak dostać się do swojej sypialni. Chyba.
Przepchnęłam się przez tłum i zaczęłam wchodzić po schodach. Musiałam zatrzymać się w połowie, bo pociemniało mi przed oczami. Chwyciłam się barierki żeby nie spaść. Poczekałam chwilę, aż wróci mi wizja i poszłam dalej. Zachodziłam w głowę, kto chciał się ze mną spotkać? Kolejny wywiad? A może prawnik babci chciał mi przekazać, że nie może wypłacić mi spadku? To była by prawdziwa katastrofa.
Weszłam do sypialni. Przy oknie stał mężczyzna. Średniego wzrostu, w grafitowej marynarce i czarnych spodniach.
- W czym mogę pomóc? - zapytałam głośno.
- Chciałem z tobą porozmawiać. To dość ważne. Czy mogłabyś zamknąć drzwi? Ten hałas będzie nam przeszkadzał - mężczyzna się odwrócił i uśmiechnął.
- O! Nie spodziewałam się pana tutaj. Już zamykam.
Odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam dwuskrzydłowe drzwi. Ledwie zamek kliknął poczułam dłoń na swoich ustach. Druga ręka błyskawicznie oplotła się wokół mojej tali. Zaczęłam krzyczeć i wierzgać, ale był strasznie silny. A nie wyglądał na takiego. Zaciągnął mnie w stronę łóżka i rzucił na nie. "To nie możliwe" pomyślałam. Krzyknęłam, ale w tym samym czasie na dworze rozległ się huk fajerwerków. Nie było szans, żeby mnie ktoś usłyszał. Odwrócił mnie na plecy. Spojrzałam mu w oczy, były w kolorze nieba w bezchmurny letni dzień. Potem widok przesłoniła mi poduszka. Zaczęłam krzyczeć i wierzgać, ale na nic się to nie zdało. Zaczęło brakować mi powietrza. Płuca paliły niemiłosiernie. Słyszałam jeszcze odgłosy fajerwerków i bawiących się gości. "A mój majątek?" zdążyłam pomyśleć.A potem wszystko ucichło, ból ustał.
CZYTASZ
Druga strona
Mystery / ThrillerPrzyjaźń. Miłość. Prawda. Kłamstwo. Życie. Śmierć Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość. Wszystko ma swoją drugą stronę. Ostrzeżenie: W opowiadaniu znajduje się wiele odniesień do historii. :D