XXII - Klub Osobliwości. Poziom: Senior

40 5 2
                                    

Był wtorek dwudziesty drugi grudnia. Szykowałam się właśnie do wyjścia do biblioteki. Dzisiaj miał spotkanie Klub Seniora, a jako wolontariuszka pomagałam przy jego organizacji. Przed wyjściem pisałam jeszcze z Alicją.

>> 15:40<<

Ja: I jak? Pytałaś się rodziców?

Alicja: Rodziców, ich znajomych, ciotki i wujków i ich znajomych. Nikt nic nie wie...

J: To bardzo dziwne, nie uważasz? o.O

A: MEGA DZIWNE!!

Jak to możliwe, że nikt NIC nie słyszał?!

Ja się pytam!

J: Idę na spotkanie KS

Może tam ktoś coś będzie wiedział...

A: To powodzenia

Jak się czegoś dowiesz to pisz od razu!!!!!

J: Ok. Papatki. Do potem :*

A: Do potem! :* :* <3

Klub Seniora założyła pani Magda - dyrektorka biblioteki - na początku grudnia. We wsi mieszkało sporo starszych osób, a klub powstał z myślą, by wyciągnąć ich z domów, żeby się nie izolowali od społeczeństwa. Spotkania odbywały się regularnie co tydzień. Cały Klub liczył dwunastu członków. Pięciu panów i siedem pań. Najmłodszy klubowicz miał sześćdziesiąt dziewięć lat, natomiast najstarsza uczestniczka osiemdziesiąt cztery. Przed nami było czwarte spotkanie.

Weszłam do budynku biblioteki. Od progu przywitała mnie pani Magda:

- Cześć małpiszonie! Ściągaj płaszcz i pomóż Asi przy ciastkach.

- Dzień dobry! Już się robi! - ściągnęłam pałasz, odwiesiłam na wieszak i pobiegłam do kuchni.

- Cześć Asiu! - zawołałam na widok koleżanki.

- Cześć cukiereczku - powiedziała i uśmiechnęła się promiennie.

Asia była wysoką na metr osiemdziesiąt szatynką, o dużych orzechowych oczach i pełnych ustach. Była postawna, ale przy jej wzroście to nie przeszkadzało. Znałyśmy się od gimnazjum, do którego chodziłyśmy we wsi. Ona również chodzi do pierwszego liceum, ale do klasy matematyczno-fizycznej. Czasem uda nam się zamienić słówko na przewie, ale mamy tak rozbieżne plany, że rzadko nam się to zdarza. Dzięki Klubowi Seniora nie tylko seniorzy mają okazję do spotkania, ale również i my.

Właśnie rozkładałyśmy spodeczki i filiżanki na stołach w salce multimedialnej, gdy usłyszałyśmy otwieranie drzwi wejściowych. Wciągnęłam gwałtownie powietrze przez nos.

- Czuję szarlotkę - powiedziałam i spojrzałam w stronę wejścia.

- Pani Felicja! - zawołała Asia i podeszłyśmy do niej.

- Witajcie dziewczynki! - przywitała nas radośnie. - Tylko uważaj Anastazjo, jeszcze gorące!

- Szarlotka! - zawołałam pod nosem, zabierając od pani Felicji blachę ciasta.

- Gorącegorącegorącegorące... - powtarzałam do momentu, gdy nie odłożyłam blachy na stolik.

- A nie mówiłam, Anastazjo? - zapytała pani Felicja siadając w fotelu, w rogu sali, gdy ja dmuchałam na swoje dłonie. W zamian za odpowiedź posłałam jej promienny uśmiech, który oddała.

Rozłożyłyśmy z Asią szachy i warcaby, gdy w drzwiach wejściowych rozległ się hałas.

- Witajcie moi mili! - usłyszeliśmy śpiewny głos. Przeszłyśmy z Asią do głównej sali, żeby pomóc przybyłym klubowiczom.

Druga stronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz