Koniec sierpnia. To był bardzo ładny dzień. Mężczyzna siedział na ławeczce nad brzegiem jeziora. Słońce chyliło się ku zachodowi. W nieruchomej tafli jeziora obijały się pomarańczowo-czerwone promienie słońca. Spojrzał na zegarek na nadgarstku. Za dziesięć ósma. Za chwilę przyjdzie Gabriela. Umówił się z nią przez Internet. Śliczna dziewczyna. Zapatrzył się w refleksy na wodzie, gdy nagle ktoś dotknął jego ramienia. Wzdrygnął się mimowolnie. Odwrócił głowę i zobaczył właściciela ręki. A właściwie właścicielkę. Była jeszcze piękniejsza niż na zdjęciu. Ubrana w kremową, prostą sukienkę na ramiączkach. Kasztanowe włosy miała zaplecione w kłosa i przerzucone przez ramię. Mężczyzna wstał i uścisnął jej dłoń. Po zbędnych ceregielach, jak przedstawienie się i standardowym pytaniu „Jak ci dzisiaj minął dzień?", wspólnie stwierdzili, że urządzą sobie spacer wokół jeziora. Z rozmowy na czacie wiedział, że dziewczyna zacznie drugi rok studiów italianistycznych oraz, że udało jej się dostać na prawo. Na jego prośbę powiedziała mu jaką planuje sobie przyszłość. Przez całą rozmowę nie mógł oderwać od niej oczu. Promienie słońca, odbite od tafli jeziora, figlarnie tańczyły na jej jasnej skórze. Błękitne oczy uśmiechały się do niego, za każdym razem, gdy zwróciła na niego wzrok. Od momentu, gdy przypadkiem znalazł jej zdjęcie, nie mógł oczu od niej oderwać. Nieustannie zaprzątała jego myśli.
***
O dwudziestej miała spotkanie z mężczyzną poznanym w Internecie. Zgodziła się z nim umówić, bo przyjaciółka już od miesiący jej truła, że powinna się w końcu z kimś gdzieś wyjść, i że nikogo nie znajdzie siedząc całe życie w swoim pokoju. Umówili się nad jeziorem. Była punktualnie. Gdy przyszła na ławeczce siedział facet w błękitnej koszuli, tak jak uzgodnili. Położyła mu dłoń na ramieniu, a nim wstrząsną dreszcz. Już się wystraszyła, ale gdy ten się odwrócił rozpoznała mężczyznę ze zdjęcia. Uff odetchnęła. Wcześniej trochę ze sobą poczatowali. Wiedziała, że ma trzydzieści pięć lat. Było między nimi trzynaście lat różnicy. No, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? zapytała samą siebie. Dowiedziała się, że jest architektem i pracuje w dużej korporacji. Czytali te same książki i oglądali te same filmy. Mieli sporo tematów do rozmowy. Jednak on wypytywał ją, o jej plany na przyszłość i życie prywatne. Za każdym razem, gdy na niego spojrzała starała się uśmiechać, chociaż powoli zaczynał ją przerażać. Intensywnie się w nią wpatrywał. Czuła jego uważny, natarczywy wzrok śledzący każdy jej ruch. Szli główną drogą. Słońce już prawie zaszło. Zrobiło się chłodno. Poczuła zimny wiatr na swoich odsłoniętych ramionach. Zadrżała lekko.
- Zmarzłaś? - zapytał mężczyzna z troską.
- Troszeczkę - odpowiedziała Gabriela.
- Niedaleko jest mój rodzinny domek letniskowy - powiedział. - Chodź, ogrzejesz się tam.
Chwycił ją za rękę, nie czekając na jej odpowiedź i pociągnął ją w boczną dróżkę. Próbowała wyswobodzić swoją dłoń, ale mężczyzna miał żelazny uścisk. Gdy wyszli spomiędzy krzaków, jej oczom ukazał się mały domek, stojący jakieś dziesięć metrów od brzegu jeziora. Zbudowany z jasnego drewna sprawiał wrażenie przytulnego, a przez jego niewielki rozmiar wydawał się słodziutki. Przed domkiem stała żeliwna ławeczka.
- Usiądź sobie - powiedział życzliwie, posadził ją na ławeczce i znikną w domku. Wyszedł po chwili z dużym patchworkowym pledem, okrył ją i usiadł obok.
- Przepięknie tu, prawda? - powiedział i spojrzał na nią.
Gabriela nie odezwała się, tylko lekko skinęła głową. Dziewczyna była oczarowana widokiem. Słońce już całkowicie zaszło. Niebo było bezchmurne, upstrzone tysiącami świecących gwiazd, których delikatne światło odbijało się w tafli jeziora. Widok sprawił, że na chwilę zapomniała o swoich wcześniejszych obawach.
***
Jaka ona jest piękna. Jaka ona jest piękna. JAKA ONA JEST PIĘKNA! Ta myśl nieustannie kołatała się po jego głowie. Chciał gładzić jej policzki, zanurzyć twarz w jej włosach, wdychać jej zapach. Była taka inteligentna, zabawna, urocza. Nie chciał jej wypuszczać. Chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie. Nagle nad ich głowami przeleciała spadająca gwiazda. Jej zielono-niebieski ogon ciągnął się po niebie. Gabriela zamknęła oczy i wtedy uznał, że to jest jego chwila. Teraz nadarzyła się okazja. Nachylił się do niej, delikatnie ujął jej twarz w swoje dłonie i zetknął ich wargi w długim, gorącym pocałunku. Gdy się od niej odsunął zrozumiał co się stało. Zrobił coś potwornego. TO JEST WBREW ZASADOM!!! grzmiał głos w jego głowie. Mimo ciemności panującej wokół nich, doskonale zobaczył jej szeroko otwarte oczy, które wyrażały niewypowiedziane zdumienie. Może mi wybaczy pomyślał mężczyzna. Jest przecież miłosierny, a człowiek może popełniać błędy. Chciał jakoś rozluźnić atmosferę, więc zadał pytanie, z którym zwlekał od samego początku:
- Co sądzisz o Panu?
- Jakim panu? - zapytała po chwili ciszy.
- O Bogu, a kogo innego można nazwać Panem? - odpowiedział z lekkim zdziwieniem w głosie.
- O tym mówisz - powiedziała cicho. - Jestem ateistką. Nie wierzę w Boga, Maryję, Jezusa i innych. Dla mnie to jedno wielkie kłamstwo...
Gabriela mówiła dalej, ale on już jej nie słuchał. ATEISTKA. Jak ona mogła tak mówić? Teraz przejrzał na oczy. Omamiła mnie. Uwiodła specjalnie, żeby mnie wykorzystać. Jak mogłem być tak ślepy? Teraz już wiem, dlaczego spędzała mi sen z powiek. Ja... Ja się w niej... Za.. Zakochałem. Tego już było za wiele.
- Przepraszam na chwilę. Pójdę zrobić nam herbatę - powiedział i wstał. Wszedł do domku i podszedł do szafki w maleńkiej kuchni. Z jednej szafki wyciągnął ścierkę, a z innej małą szklaną buteleczkę. Wylał odrobinę płynu na ścierkę.
***
Odetchnęła z ulgą, gdy wstał i wszedł do domku. Zachowywał się strasznie dziwnie od momentu, gdy ją pocałował. Chociaż nie można było nazwać tego pocałunkiem. Był raczej, jak pijawka. Mokra, oślizgła pijawka. Wyciągnęła telefon z kieszeni sukienki. No pięknie. Brak zasięgu. Pomyślała z goryczą. Chciała jak najszybciej uciec od tego mężczyzny. Stwierdziła, że teraz ma jedyna niepowtarzalną chwilę. Zrzuciła pled i wstała. Chciała włączyć latarkę w telefonie i wtedy jakiś silna ręka oplotła ją w pasie, a druga przyłożyła jej jakąś mokrą ścierkę do twarzy. Chciała krzyknąć o pomoc. I to był jej największy błąd. Zaciągnęła się oparami płynu ze ścierki i poczuła, jak zaczyna tracić świadomość. Wszystko zaczęła się rozpływać. Ostatni widok, jaki pamiętała to tysiące gwiazd zdobiących czarne, jak smoła niebo.
***
Położył Gabrielę na tapczanie. Rozłożył foliową mate na podłodze. Na jej środku postawił drewniane krzesło. Posadziła na nim dziewczynę, po czym przywiązał, żeby jej bezwładne ciało się z niego nie zsunęło. Z jednej z szuflady wyciągnął brązowe, skórzane rękawiczki. Założył je i stanął przed Gabrielą. Płyn już przestał działać. Siedziała na krześle ze skrępowanymi rękoma i stopami. Nie mogła się ruszyć, a sznurek boleśnie wbijał się w jej delikatna skórę. Spojrzał w jej błękitne oczy, otwarte szeroko w niemym przerażeniu. Nachylił się nad nią i przejechał palcem w rękawiczce po jej rumianych wargach. Dziewczyna się wzdrygnęła z obrzydzeniem i wszystko zepsuła. Wyprostował się i z całej siły uderzył ją w twarz, aż jej głowa odchyliła się do tyłu. Potem zadał kolejny cios i kolejny i jeszcze jeden. Okładał ją pięściami. Jej krew plamiła mu rękawiczki. Kilka rozbryzgów ubrudziło jasne ściany domku. Nie przestawał jej okładać.
Czuł się fantastycznie.
Dziewczyna krzyczała przeraźliwie przy każdym uderzeniu.
- Krzycz sobie ile masz tylko ochotę - wysapał do niej między ciosami. - Tu i tak nikt cię nie usłyszy.
CZYTASZ
Druga strona
Mystery / ThrillerPrzyjaźń. Miłość. Prawda. Kłamstwo. Życie. Śmierć Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość. Wszystko ma swoją drugą stronę. Ostrzeżenie: W opowiadaniu znajduje się wiele odniesień do historii. :D