VII - Oaza

67 12 2
                                    

Stałam przed lustrem w przedpokoju i zawiązywałam właśnie chustkę, gdy mama stanęła w drzwiach i zaczęła mi się przyglądać z nieskrywaną ciekawością.

- Dziecko drogie, jest niedziela, godzina dziesiąta, gdzie ty się wybierasz? - zapytała.

- Idę do kościoła - powiedziałam zapinając kurtkę. Mama otworzyła szerzej oczy i zwróciła głowę w stronę taty siedzącego na kanapie w dużym pokoju.

- Słyszałeś kochanie? Ten antychryst idzie do kościoła - powiedziała.

- Ale nie będziecie palić kotów, prawda? - zapytał mój tata stając koło mamy.

- Co? Oczywiście, że tak. Właśnie idę zapolować na kota sąsiadki - powiedziałam sarkastycznie.

- Ale teraz tak serio córcia, gdzie idziesz? - dopytywał się tata.

- No przecież powiedziałam, że do kościoła - powtórzyłam przewracając oczami. Rodzice spojrzeli po sobie, nadal mi nie wierząc, pospieszyłam więc z wyjaśnieniem:

- Po śmierci księdza Marka naszej parafii przydzielili nowego księdza. Nie wiem jak się nazywa, ale ponoć jest fajny. No i Alcia mnie zmusiła.

- Jak ona tego dokonała?! - zapytała dramatycznie mama. - Może ja też tak zacznę robić.

- Przez dziesięć minut darła mi się do ucha, zażynając „Thinking Out Loud", a to moja ulubiona piosenka.

Ktoś nagle zapukał do naszych drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Alicję.

- Mówiłam, że przyjdę po ciebie - powiedziała. - O cześć ciocia, cześć wujek.

- Teraz mi wierzycie? - zapytałam zwracając się do rodziców.

- Teraz tak - powiedziała mama.

- To co? Idziemy? - zapytała Alicja.

- Tak, tylko wezmę jeszcze telefon - powiedziałam, poszłam do kuchni i zabrałam telefon ze stołu. Kiedy już wychodziłyśmy usłyszałam mamę jak mówi do taty:

- Kochanie, kiedy w końcu naprawisz zmywarkę, jak cię prosiłam?

- Przecież mówiłem, że w weekend się tym zajmę - odpowiedział.

- Jest niedziela.

Tata odwrócił głowę i zaczął oglądać sufit, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie. Wtedy moja mama zaczęła krzyczeć:

- „Let's dance in style, let's dance for a while
Heaven can wait we're only watching the skies (...)"

- Co to?! - zaśmiała się Alicja.

- Jak się wsłuchasz to usłyszysz „Forever young" Alphaville - powiedziałam.

- Faktycznie - odparła. - Dobra idziemy. Aron w samochodzie czeka.

- PA MAMO, PA TATO - wrzasnęłam, a Ala aż podskoczyła.

***

Usiedliśmy w trzeciej ławce po prawej stronie ołtarza. Zaczęłam żałować, że nie wzięłam zimowej kurtki i rękawiczek, bo było mi przeraźliwie zimno. Ludzie zaczęli śpiewać jakąś piosenkę, której nie znałam. Była nawet ładna, gdyby nie fakt, że dwie starsze panie wzięły sobie za punkt honoru, by śpiewać najgłośniej. Siedziały po przeciwnych stronach ołtarza i przekrzykiwały siebie nawzajem, wyciągając melodię jak najwyżej, a ja zaczęłam się zastanawiać, kiedy popękają witraże w oknach. Właściwie to już widziałam jedno pęknięcie biegnące przez szybkę, będącą policzkiem Matki Boskiej. „A Ty musisz tego słuchać co niedzielę, jak nie częściej" pomyślałam ze współczuciem patrząc na witraż.

Druga stronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz