Hej jestem Carter, zastrzegam jestem dziewczyną. Mam szesnaście lat. I chyba tyle powinniście o mnie wiedzieć. Chociaż może dodam zarys tego jak wyglądam, czyli nie zbyt pięknie. Mam brązowe włosy i szare oczy. Niestety jestem niska. Jak mówiłam nic cudownego. A zapomniałabym dodać, że jestem cholernym Łowcą.
A kim są łowcy już tłumacze. Łowcy to prastary ród. Powstał zaraz po tym jak zmiennokształtni naruszyli tereny ludzi. Początkowo należało do niego kilkadziesiąt ludzi, ale im większa rosła liczba ataków wilków, tym więcej ludzi przyłączało się do organizacji. W końcu była tak silna, że mogła stawić czoła naszym oprawcą. Wybuchła wielka wojna. Człowiek kontra bestia. Obie strony poniosły druzgocące straty. Jednak już było po otwartym konflikcie. Walki zostały zatrzymane. Nie wieku pamięta o tamtych wydarzeniach. Większość ludzi uważa je za legendy, lub bajki, ogólnie fikcje. Wolą się nie zagłębiać w to co nie znane. Jednak łowcy pamiętają po dziś dzień. Tropią i zabijają wilkołaki. I będą to robić.
Łowcy są przekonani do swych idei. Uważają zmiennokształtnych za gorszą rasę. Pół ludzie, zwierzęta, robactwo, którego należy się pozbyć. Bestie... Tym dla nich są, łowną zwierzyną. Aby łatwiej im było wykonywać swoje zadanie nie mieszkają w dużych miastach, preferują mniejsze osady. Dość duże by bronić się przed atakiem i dość małe aby szybko się przenieść. Nie mieszka w nich wiele ludzi maksymalnie setka, w razie rzezi nie byłoby wielkich strat. Wszytko idealnie zaplanowali, szczególnie system szkoleń i edukacji. Od dziecka uczą historii i nienawiści do tych istot. Nie dają szansy aby samemu stworzyć opinie na ten temat. Nie kształcą myślicieli, lecz wojowników, bezmyślne pionki wykonujące rozkazy. Nie zakładają rodzin. Po co taki ciężar? Są w wolnych związkach. Gdy dziecko się urodzi trafia pod opiekę nauczycieli i opiekunów, wiec nie muszą się nim zajmować. Nic nie rozprasza ich podczas walki. Wiec czym są łowcy? Łowcy to bezduszni ludzie, którzy nie potrafią kochać, nie czują nic prócz zewu walki i zemsty , a ja jestem jedną z nich...
●~°~●~°~●~°~●~°~●°~●
Biegnę przez las.Moje stopy uderzają o twardą ziemię. Zmuszam moje ciało do maksymalnego wysiłku. Ale niestety już jest za późno. Znowu zaspałam. Cholera Carter.... Ale przecież to nie moja wina. To wszystko przez te nocne treningi. Ciągle muszę nad sobą pracować. Niestety jestem słabsza od tych wszystkich gór mięsa. Wbiegam na polane. Na moje nieszczęście wszyscy już tam są. Widzę wkurzone spojrzenie mojego nauczyciela. Kaspian ma zaledwie dwadzieścia trzy lata. To dość mało jak na nauczyciela, średni wiek osób na tym stanowisku to 40. Pomimo młodego wieku nie pozwala nam na chwile swobody, pod tym względem jest gorszy od reszty nauczycieli. Nie zna słowa odpoczynek. Nienawidzi gdy ktoś się obija, lub się spóźnia. No tak wpadłam....
- Carter...- ciszę przerywa głos mojego mentora. A moje ciało przebiega dreszcz strachu, jednak nie odwracam spojrzenia od piwnych tęczówek. - Znowu spóźniona, tym razem czeka cię kara.-odwraca się do reszty grypy. - Wy ruszajcie wykonać swoje zadania.-
Cała grupa rusza bez słowa, nie chcą się narazić Kaspianowi. Nikt tego nie chce. Boje się myśleć co ze mną zrobi. Znowu odwraca się do mnie. Podchodzi na kilka kroków. Dzieli nas z dwadzieścia centymetrów, to zdecydowanie za mało.
- Co z tobą zrobić? - mówi zamyślony.-Jest tak wiele opcji.- przyciszył trochę głos. To robi się coraz bardziej dziwne.-Od teraz nocne treningi masz ze mną. I twoim dzisiejszym zadaniem jest sprawdzenie terenu granicy. Niedaleko terytorium stada.Tereny wokół gór i poza nimi nie są dostępne dla łowców. Tam mieści się terytorium jednego z większych wilczych stad. Nikt nie chce tam chodzić na patrole. Po prostu strasznie łatwo natknąć się na młode wilki, które szukają wrażeń.W sumie niektórzy debile też celowo chodzą na granice, żeby sprowokować do kłótni wilkokrwistych. Potocznie nazywana granica to miejsce neutralne, ani ich ani nasze. Każdy tam może wejść bez obawy o atak. Niestety tak jest tylko w założeniu. Często wracają rani.
I teraz ja mam iść i obserwować czy wszystko jest tam ok. Cudownie, pewnie skończy się to rozdzielaniem dwóch zbyt hormonalnych nastolatków. Dobrze, że nie kazali mi nikogo tropić. Tego bym nie zniosła, w przeciwieństwie do reszty naszego społeczeństwa nie mam wbudowanej nienawiści do tych stworzeń.
Poszłam do magazynu z bronią żeby zaopatrzyć się w najpotrzebniejsze rzeczy w razie czego.Przy okazji sprawdziłam który teren przypadł mi. Jezioro nie jest tak źle. Nikt nie powinien w nim pływać. Woda jest za zimna. przynajmniej dla ludzi.
Obchodzę teren przy granicy i kieruje się na wschód aby dojść jak najszybciej do jeziora . Chociaż droga i tak schodzi mi długo.Na całe szczęście do pewnego momentu podwiózł mnie Colin..Colin to facet po trzydziestce, jest odpowiedzialny za to aby każdy dotarł na miejsce które ma obserwować. Niestety i tak muszę iść z trzy kilometry, bo teren nie pozwala aby dalej przemieszczać się samochodem. Jakiś czas później docieram na miejsce.
Chociaż widoki mam ładne i tak będę dzisiaj krążyć do godziny 17 potem chwila odpoczynku trening, kolacja zadania domowe i znowu nocny trening. Oto cały mój dzień. Sama nuda i mam nadzieję że tak pozostanie, bez żadnych wrażeń.
Patroluje południową stronę jeziora już od jakiś dwóch godzin i nic się nie dzieje. Niestety muszę przenieść się bliżej wodospadu na północ. Jest to dużo bliżej terytorium wilków i boje się że na jakiegoś natrafię. Niby ich widziałam, ale nie wiem jak to ująć...Czuje przed nimi nie pokój, strach. Są oni dzicy i nie poskromieni tak bardzo różni od nas. Po prostu inni...
Stąpam po lekko kamienistym terenie. Oznacza to,że jestem coraz bliżej wodospadu. Przejście trasy na drugą stronę zeszło mi około trzech godzin posiedzę tu nie całą godzinę i wracam.
Trzeba przyznać, że widoki mam piękne. Położyłam sie na w miarę płaskim głazie. Przede mną jest nie duży wodospad, a trochę na prawo łagodniejszy brzeg dzięki któremu można spokojnie wejść do wody. Na całe szczęście nie ma tu nikogo i mogę leżeć tu. W sumie nawet gdyby ktoś był w wodzie i tak mnie nie zauważy.
Wszechogarniająca błogość tak mnie zmorzyła, że przysnęłam sobie na chwile. Serio może dwadzieścia minut. Tak na prawdę to bym spała o wiele dłużej, ale obudziło mnie chlapnięcie wody.
No własnie powinnam to sprawdzić. Przesunęłam się na krawędź ogromnego kamienia i wychyliłam się żeby sprawdzić co wydawało ten dźwięk. Dostrzegłam poruszająca się sylwetkę w jeziorze. Nagą sylwetkę...
Nie wiem co dokładnie stało się w tym momencie, ale pewnie źle oceniłam wytrzymałość tego głazu i część się oberwała. W jednej chwili leżałam sobie spokojnie. W drugiej leciałam do wody.
Wpadłam do zimnej cieczy. Chłód ogarnął moje ciało. Jak najszybciej wypłynęłam na powierzchnie.Świerzy tlen wypełnił mi płuca zaraz po wynurzeniu. Gdy odzyskałam jasność umysłu rozejrzałam się wokoło. Natrafiłam na parę błękitnych tęczówek. Nigdy nie widziałam jeszcze takich, były piękne i nie należały do żadnego łowcy. Moje ciało momentalnie spięło.
Znajduję się twarzą w twarz z wilkokrwistym, nagim wilkokrwistym. Cudownie... Chłopak patrzył długo w moje oczy, nagle zaczął się przybliżać. Moją natychmiastową reakcją było cofnięcie się i ucieczka.
-Zaczekaj! - usłyszałam gdy byłam na brzegu.
Nie miałam zamiaru spełnić jego życzeń. Wykonałam swoją robotę i spadam jak najszybciej do domu, ale najpierw ponad trzygodzinna droga powrotna.
__________________________________
_____________________
No to znowu piszę o wilkołakach. Ehhhhhh... tak wyszło ;)
CZYTASZ
Łowczyni✔
Lupi mannariW świat o żelaznych zasadach wkrada się powiew dzikości i braku ogłady. W świat bez emocji wkraczają uczucia.