3.

1.7K 134 15
                                    


Z ciemności wyrywał mnie powoli szum wody. Uwielbiam ten dźwięk on zawsze mnie uspokaja. Jest ukojeniem dla mojej duszy. Czułam pod sobą miękki materiał. Nie był on tak wygodny jak moje łóżko, ale dawał uczucie komfortu. Powoli przekręciłam się z boku na bok.

Moje ciało odzyskiwało sprawność. Zmysły wyostrzały  się. Mogłam teraz oprócz szumu wodospadu usłyszeć śpiewające ptaki, czyli jest już dzień. Kolejną rzeczą, którą było mi dane do słyszeć był czyjś oddech, nie byłam tu sama. I co gorsze ta druga osoba nie spała. To nieźle wpadłam. Spięłam odruchowo  mięśnie zdradzając moje przebudzenie. Nasłuchuje dalej cisza... Może nie zauważył bądź zauważyła tego?

Szum i kroki... Jest za mną, bądź bardzo blisko i co teraz? Nie mam żadnego wyjścia jedynie czekać na rozwój sytuacji. Kolejne szumy za mną I szelest. Nagle poczułam oddech na moim karku . Ogarnął mnie strach. Moje ciało zaczęło wydzielać pot. A to najgorsza z możliwych opcji. Jeśli mam do czynienia z zmiennokształtym wyczuje mój strach.

-Nie bój się maleńka nie jestem bestią. ..- usłyszałam cichy szept przy uchu. Chciałam wierzyć w słowa tego mężczyzny, jeśli nie był bestią to mnie nie skrzywdzi. Ale czy mogę wierzyć mojemu porywaczowi?- Gdybym chciał twojej krzywdy zostawiłbym cie z tamtym napaleńcem.

Na tę słowa szybko się odwróciłam. Moje oczy na przeciwko pięknych błękitnych tęczówek. Byłam przed nim, właściwie leżałam, a ten fakt dziwnie na mnie działał. Odezwało się we mnie pragnienie. Pragnienie nie znanego i to wszystko od patrzenia w jedną parę oczu. Co by było gdybym przyglądała się reszcie jego ciała? Wole nie  myśleć, ale moi nauczyciele  i wychowawcy nie byli by dumni.

Ta sytuacja była conajmniej nie zręczna. Leże obok jakiegoś młodego wilkołaka i gapie się mu w oczy, cudownie. Pomimo dziwnego uczucia w brzuchu nie boje się go. W sumie gdyby miał mnie skrzywdzić zostawił by mnie tam. No chyba, że jest psychopatą. 

Przerwałam nasz kontakt wzrokowy podnosząc się do pozycji siedzącej. Głowę oparłam o zgięte kolana. Właśnie zaczęłam zdawać sobie sprawę co wczoraj się stało. Mój nauczyciel/trener chciał mnie zgwałcić. Ale powstrzymał go wilkołak, który jakimś cudem znalazł się na terenach łowców i to ten sam chłopak, który pływał w jeziorze. Ciekawie nie powiem, że nie.  Tylko co ja teraz zrobię? Z Kaspianem widzę się codziennie, nie mogę prosić o zmianę ...

Kątem oka popatrzyłam na chłopaka obok. Cały czas mi się przyglądał. Chyba nie ma co robić z życiem. Zresztą to wszystko chore. Zawdzięczam bestii ratunek. A co jest jeszcze bardziej dziwne nie mam ochoty rozszarpać mu gardła, tak jak każdy łowca. Chyba wszyscy mieli rację jestem wybrakowana. Nie mam w sobie genu, który każe zabijać innych bo nie są ludźmi. O ile coś takiego istnieje...

Trzeba się zbierać do domu. Trochę w sumie mi szkoda, nie wiem dlaczego. Sama obecność bruneta sprawia mi przyjemność i daje spokój duszy. Wstałam i rozejrzałam się po jaskini. Wilk śledził moje ruchy. Jestem w jaskini nad jeziorem, czyli wiem jak wrócić.Jedyny problem w tym, że tego nie chce. 

Skierowałam się w stronę spadającej tafli wody. To czeka mnie kąpiel cudownie. Odwróciłam się do chłopaka, w końcu trzeba się po żegnać i podziękować. Więc wykonałam zwrot w tył na pięcie i o mało nie upadłam. Ciemnowłosy stał za mną, a właściwie przede mną. W ostatniej chwili złapałam równowagę . 

-To... dzięki za... wszystko - zaczęłam mówić z trudem.- To cześć.

- Chcesz już iść ?- zapytał w jego cudownym głosie było słychać nutę smutku.

- No tak muszę wracać..- tu przerwała, chciałam powiedzieć domu, ale przecież to nie mój dom-do osady .- Dokończyłam.

- Uhum rozumiem maleńka.

Maleńka serio? Dobra nie skomentowałam tego i tak go więcej nie zobaczę, więc po co się kłócić?

- To pa .

-To zobaczenia mała.

Skoczyłam ze skalnej półki w zimną wodę. Wynurzyłam się jak najszybciej i popłynęłam do brzegu. Gdy wyszłam od razu zaczęłam drżeć z zimna. Wiatr chłostał moje mokre ubrania. To idę. 

Po godzinie marszu dostrzegłam jakiś pojazd. Gdy się zbliżył, rozpoznałam,że to jeden z wozów łowców. Ma on przemieszczać się po nie równych terenach, takich jak ten. Są one używane w wyjątkowych sytuacjach.

Samochód zatrzymał się obok mnie, Colin szybko opuścił siedzenie kierowcy i znalazł się przy mnie. 

-Nic ci nie jest ? - zapytał .

-Wszystko dobrze- powiedziałam niepewnie.

- To wskakuj do auta, tam będziemy rozmawiać.- zrobiłam jak kazał siadłam z przodu obok niego.  - O matko taka akcja jak wczoraj już dawno się nie zdarzyła..

-Jaka?- przerwałam mu.

-No przecież też tam byłaś. Kaspian wszytko nam powiedział , gdy go ocuciliśmy. Wtacha wilków na naszych terenach. Tego jeszcze nie było. Dobrze, że ich powstrzymał i zdążyłaś uciec inaczej ci skurwiele by cie zabili. To i tak cud, że Kaspian i ty żyjecie. Chociaż wszyscy sądzili , że już po tobie a tu proszę. Dobrze,że udałem się na zwiad przetestować nową maszynę, chociaż nie musisz się męczyć i nie martw się winni poniosą odpowiedzialność.- w jego słowach brzmiała cicha obietnica i pragnienie krwi resztę drogi już się nie odezwał.

Z tego co słyszałam mój trener nieźle wszystkim nakłamał. Wybielił się i wyszedł na bohatera, który ocalił małą dziewczynkę. Boję się tego co zastanę po powrocie...

Łowczyni✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz