17.

1.1K 109 2
                                    

Rozważałam w myślach to co mi powiedział Tate. Szczerze mówiąc było mi szkoda tych zranionych wilków. Pozbawieni domu i rodziny, bez nadziei na powrót do swoich ziem. Lecz bardziej mnie interesowało to jak błękitnooki się naraża. Podziwiam to, ale myśl,że któryś z Łowców mógłby zabić chłopaka powodowała u mnie dreszcze. 

Nie wiem co mam mu teraz powiedzieć cały czas myślałam, że jego wędrówki są bezmyślne, a prawda wygląda kompletnie inaczej. Nie chce go zostawić z tym brzemieniem, ale sama nie mogę wiele zrobić, przecież nie nawrócę Łowców i nie powiem, żeby zaczęli lubić wilki.

 Ta sytuacja jest bez sensu. Znalazłam się pomiędzy młotem a kowadłem. Jestem Łowczynią moim obowiązkiem jest bronienie ludzi, walka z bestiami i bronienie mojego terytorium. Z drugiej strony jest Tate, głupi i wkurzający wilkołak, którego chyba kocham. Jak mam się godzić na uczestnictwo w zwiadach jeśli może się okazać,że będę musiała tropić akurat jego, albo jednego z tych rozbitków. Nie mogę sprzeciwić się społeczności Łowców, ale też wiem, że nie dam rady ani nie pozwolę zaszkodzić ciemnowłosemu. 

Tate podniósł się. Otrzepał spodnie z pyłu i spojrzał na mnie błądzącym wzrokiem. Patrzył na mnie tak jakby mnie widział, jego głowę pochłaniały inne myśli. Tak  bardzo bym chciała wiedzieć co zrobić, aby mu pomóc, dać wytchnienie i ulgę. A jedyne co mogłam zrobić to myśleć jak uniknąć sytuacji w której będę wybierać pomiędzy jego życiem a moim. Wiem, że jeśli zostanie podniesiony alarm muszę ruszyć do boju z zagrożeniem, którym będzie prawdopodobnie Tate i według wszelkich oczekiwań Łowców będę musiała użyć wszystkich moich sił aby go stracić. Jednocześnie wiem,że nigdy tego nie zrobię, oznacza to,że zginę za zdradę. 

- Wracajmy.- powiedział monotonnym głosem chłopak. 

-Dobrze.

Większą część drogi szliśmy w ciszy. Każde pogrążone w swoim świecie, w swoich troskach. Byłam tak blisko tego czego pragnę a jednocześnie tak daleko. Chciałam przytulić błękitnookiego i nigdy nie puszczać, być w jego ramionach do końca moich dni. Dla niego mogłabym uciec, porzucić moje dotychczasowe życie, które bez niego i tak nie miało sensu. Jedyna rzecz, która powstrzymywała mnie przed realizacją tego pomysłu była wątpliwość, nie wiedziałam czy on mnie też kocha, czy chce spędzić ze mną resztę życia i ta nie wiedza nie pozwalała mi spróbować, jak to by było trwać przy nim na dobre i złe.

Szliśmy już chwilę, gdy na horyzoncie pojawiła się jakaś postać. Moje mięśnie spięły się w nerwowym oczekiwaniu. Może nie dojdzie pomiędzy nami do konfrontacji, może nagle zmieni kierunek, albo przejdzie obok dając nam spokój i nie wypytując się o naszą obecność blisko terytorium stada. Niby Tate mnie zapewniał,że nie czuć mojego zapachu Łowcy, ale jednak miałam obawy. 

Postać przyspieszyła na nasz widok. Odebrałam to jako zły omen, zdawała się więc biegnąć, spodziewałam się ataku. Spojrzałam na chłopaka obok mnie, patrzył ze skupieniem na postać, jego twarz nie wyrażała ani cienia strachu czy niepokoju, dobrze gra czy naprawdę tak jest?

Intruz był na tyle blisko,że potrafiłam określić jego płeć i przybliżony wiek. Chłopak około dwudziestu lat może mniej, brązowe włosy, krzepka budowa ciała. Umięśnieni mężczyźni to chyba standard w stadzie do którego należał Tate. Nieznany mi mężczyzna był jakieś dwa metry od nas kiedy się zatrzymał. Uśmiechnął się z ulgą na widok mojego towarzysza.

- Jak dobrze,że cie znalazłem.- powiedział nowo przybyły.

- Co się stało?- zapytał ze spokojem, z jego tonu i reakcji na chłopaka wnioskuje, że się znają.

-A czemu zakładasz,że musiało się coś stać?- zapytał.- No nie ważne jesteś mi bardzo potrzebny...

- Mówiłem.- powiedział i przewrócił oczami.

-Nie przerywaj mi Tate. Wracając do tematu, Jo zostawił mnie z tym dziećmi z wczoraj i sobie nie radze, pomożesz tak? - zapytał robiąc minę szczeniaczka.

-Jestem trochę zajęty. - odpowiedział niebieskooki wskazując na mnie.

- Ooo, to już wiem dlaczego twój zapach był tak intensywny, że czułem go z daleka. No wreszcie ci się udało.- poklepał go po ramieniu.- Witaj jestem Tim.- uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moją stronę. 

- Carter.- wymruczałam cicho i oddałam uścisk dłoni.

-Więc jak widzisz mam inne palny na dzisiaj...- powiedział Tate trochę zirytowany. 

-Ale ty chyba nie myślisz, że was teraz puszczę? Kobieta idealnie się nada do opieki nad dzieckiem.- prychnęłam w myślach na te słowa.

Tate spojrzał na mnie przepraszająco, wiedziałam, że jednak pomoże Tim'owi, co wiąże się z tym,że ja również. Byłam przerażona, ja nigdy nie opiekowałam się dziećmi nie mówiąc o zabawie... 

Łowczyni✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz