Biegłam ile sił w nogach w stronę z której dochodziło wycie. Zmuszałam ciało do maksymalnego wysiłku. Chciałam zobaczyć co się dzieje. Być pierwsza w centrum wydarzeń. Miałam dziwne wrażenie , że będzie w to zamieszany niebieskooki. Zresztą to dziwne, wycie wilka blisko granicy to nie spotykane. Nie atakują nas wilkokrwiści, został by podniesiony alarm. Wiec co się dzieje?
Przebiegła kolo mnie jakaś postać. Zobaczyłam ze to Łowca, więc dobiegłam do niego. Chłopak był skupiony i biegł tam gdzie ja.
- Co się dzieje ?- krzyknęłam do niego.
- Kilka młodych wilków weszło na nasze terytorium od granicy terytorium ludzi .
Na tę słowa trochę zwolniłam. To, że wilki wchodzą na nasze ziemię od północy to normalne, ale od południa ... Chyba pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja. Wilki rzadko wchodzą na terytorium ludzi. Aby przejść na ich ziemię muszą minąć nas. Większość wilków nie chce walczyć z osadą Łowców. Ciekawi mnie co ich skłoniło do tego wręcz samobójczego czynu.
Mój towarzysz się ulotnił, pewnie już dotarł do reszty. Zastanawiam się czy warto dalej biec i tak nikt mi nic nie powie, jestem za młoda, a oni zbyt pyszni. Zatrzymałam się pośród drzew na lewo była mała górka.
Usłyszałam szelest, moje serce przyspieszyło, biło jak szalone. Spojrzałam na lewo. Szelest stał się wyraźniejszy. Na szczycie górki pojawił się zarys postaci. Szła w moja stronę. Spięłam wszystkie mięśnie czekając na jakiś ruch. Postać zrobiła kolejny chwiejny ruch i upadła, tym samym turlając się na dół pod moje stopy.
Nachyliłam się nad ciałem młodego mężczyzny. Leżał twarzą do podłoża. Uklękłam przy nim. Mój wzrok powędrował na jego plecy. Nie wiem co ten człowiek przeskrobał, ale chyba ktoś przesadził z wymierzeniem z kary. Całe jego plecy były poranione. Krwiste ślady przypominały ciosy od bata i noża. Trzeba pomóc temu człowiekowi, nie wolno go tak zostawić. Wraz z ta myślą dotarły do mnie pewne fakty. Szybko odskoczyłam od ciała. To wilkołak wszytko się zgadza. Pewnie natknął się na Łowców.
Cholera i co teraz zrobić. Gdybym myślała tak jak mnie nauczono od razu pobiegłabym do osady. Pff... co ja mówię bez zastanowienia wbiłabym mu nóż w serce. Problem w tym, że nie jestem taka jak reszta moich rodaków. Musze mi jakoś pomóc, lecz jeśli ktoś się o tym dowie zostanę ukarana gorzej niż on. Ale to tylko wilkołak najlepiej jak go tu zostawię.
Wstałam i zaczęłam kierować się w stronę domu wspólnego. Wiem, że umywanie rąk nie jest dobrym pomysłem, ale co mam zrobić...Jakoś będę z tym żyć. Przeszłam już około trzech metrów, gdy facet zaczął wydawać jakieś pomruki. Szybko do niego wróciłam. Nie mogę go tu zostawić na pewną śmierć . To tylko wilkołak, tylko istota żywa, która nie zasługuje na śmierć .
Stanęłam nad nim i teraz mam problem co z nim zrobić. Jesteśmy niedaleko granicy, ale nie dam rady tam przenieść tej góry mięsa. Boże, Carter myśl szybciej łowcy mogą zaraz tu być. Hmmm... wiem.
Podeszłam do młodego wilkołaka. Starałam się delikatnie przewrócić go na plecy. Niestety pomimo moich starań sprawiłam mu ból. Wydał z siebie syk. Teraz gdy patrzyłam na jego tors byłam przerażona. Jakim cudem on jeszcze żyje? Jego klatka piersiowa i twarz były całe w krwi. Cholera jasna ... Z wielkim trudem podniosłam go,przełożyłam jego dłoń przez moje ramiona. Gdy już udało mi się go postawić w pozycji pionowej zaczęłam iść powoli do przodu. Myślałam, że złamie się pod jego ciężarem, ale dzięki nocnym treningą byłam przyzwyczajona do ogromnego wysiłku. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę kryjówki. Mam nadzieje,ze chłopak przeżyje te niedługą drogę. Obyśmy nie spotkali Łowców... Błagam niech wszytko pójdzie dobrze.
__________________________
__________________Bardzo przepraszam za błędy. Rozdział pisany na telefonie, gdy bd miała dostęp do laptopa postaram się go poprawić.😘😘😘
CZYTASZ
Łowczyni✔
WerewolfW świat o żelaznych zasadach wkrada się powiew dzikości i braku ogłady. W świat bez emocji wkraczają uczucia.