15.

1.1K 110 0
                                    

Od dłuższego czasu wchodziliśmy po górzystym wzniesieniu, ciemnowłosy mówił, że za niedługo dotrzemy do miejsca, gdzie zobaczę cel naszej wędrówki. 

Szczerze mówiąc słowa powiedziane przez Tate'a bardzo mnie zdziwiły w końcu rzadko facet mówi mi, że jestem jego, właściwie to nigdy mi tak nikt nie powiedział. Miał racje mogę wmawiać sobie,że nie należę do niego, ale nie mogę przeoczyć faktu,że moje serce całkowicie mu się poddało. Właśnie tego nigdy nie mieli czuć Łowcy, tego uczucia, które spycha na bok wszystkie sprawy Łowców, które czyni nas zdolnymi do łamania praw, a łamanie praw to łamanie siebie. Dziwił mnie fakt, że złamałam tyle praw i nie czuje się w żaden sposób wybrakowana, zniszczona wręcz przeciwnie wreszcie czuje się jakby wróciły do mnie brakujące elementy układanki. Mam wrażenie, że coś co zostało dawno mi odebrane powróciło do mnie.

Przez chwilę wdychałam rześkie powietrze oczyszczając umysł. Wyczułam znajomy zapach i lekką wilgoć w powietrzu. Znajdowaliśmy się nie daleko rzeki, bądź jeziora. Teren pod naszymi nogami stał się typowo górzysty. Muszę przyznać,że widoki były oszałamiające. Wchodziliśmy na wzniesienie które wydawało się być genialnym punktem widokowym. Tate uklęknął przed krawędzią i położył się tak, aby mógł obserwować to co przed nim. Automatycznie zrobiłam to co on.

- To jest terytorium mojej sfory.- powiedział z  dumą w głosie, poparzyłam najpierw na niego a potem na to co przede mną. 

To ujrzałam zaparło mi dech w piersi. Gdzieś w dali było widać nie zliczone kilometry lasów, drzewa, które tam rosły nawet z tej odległości powalały swoim majestatem, wyglądały jakby były na tych ziemiach tysiące lat przed pojawieniem się obecnych mieszkańców i miały by tkwić kolejne tysiące po ich odejściu. Samo patrzenie na nie zmuszało do pokłonienia się matce naturze, jednej z najpiękniejszych i jednocześnie najmroczniejszych matek, bo to ona stworzyła pierwotne piękno , lecz i także pierwotny mrok. A te dumne rośliny były połączeniem tych dwóch cech.

Gdy w końcu oderwałam wzrok od domu drzew moim oczom ukazała się ogromna polana. Ta duża łąka wyglądała jakby żyła. Była znaczniej bliżej niż las i mogłam dostrzec co większe stworzenia. Była pełna kwiatów, przynajmniej tym wydawały mi się kolorowe plamy. Cały ten obszar pełen roślin i zwierząt, większych i mniejszych przypominał mi morze, cały czas muskane przez lekkie powiewy wiatru, zmuszające je do delikatnego ruchu. Człowiek patrząc na to chciał się przenieś tam, odizolować się od wszystkich problemów i złych emocji.

Zastanawiało mnie czy to miejsce jest tak magiczne, czy to ja potrafię inaczej spojrzeć na świat, zachwycić się nim, docenić go, otworzyć się na niego. Nie jestem pewna odpowiedzi, ale czy to możliwe, aby w człowieku zaszły aż tak drastyczne zmiany. Zawsze lubiłam przyrodę, ale nigdy nie potrafiłam jej .. hmm... poczuć. Tak to jest to, czułam to wszytko co mnie otaczało, każdy zapach i dźwięk przechodził przez moje ciało i wdzierał się wraz krwią do serca obezwładniając moją dusze. Czułam się jak w śnie z którego nigdy nie chce się wydostać. 

-Carter...- usłyszałam nie wyraźnie moje imię, jakby zza grubej tafli wody. -Carter..- coraz bliżej mnie.- No kobieto słuchaj mnie!- to wystarczyło,żeby przerwać nić łączącą mnie z tymi wspaniałymi doświadczeniami.

Spojrzałam na niego z niechęcią, no jak on mógł mi to zabrać? Chociaż prawdopodobnie czuje coś do niego, przysięgam,że go kiedyś wypatroszę. Kiedy upewnił się, że skupiłam całą moją uwagę na nim, powiedział:

- Tuż pod nami jest to co przyszłaś zobaczyć. 

Przysunęłam się jeszcze bliżej krawędzi i zniżyłam głowę chcąc ujrzeć co jest niżej. 

Łowczyni✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz