26.

974 92 1
                                        

Poprawiłam ramie Tate'a. Postawiłam kolejny krok, gdy Tate wydał przerażający dźwięk... Spojrzałam z przerażeniem na moją miłość i nagle wszystko się zatrzymało. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę . Moje oczy zaszyły mgłom, a serce pękło. Tate znów upadł na kolana. Od razu klękłam przy nim łkając i błagając wszystko co żywe i martwe, by to była jakaś cholerna halucynacja. Z piersi Tate'a wystawał miecz i ani ziemia ani niebo nie było w stanie tego zmienić. 

Patrzyłam w jego oczy, mgła która w nich była znikła , tak jakby miecz ją rozerwał, znów patrzył na mnie przytomnie i to spojrzenie chciałam w sobie zachować już na zawsze, zachować go całego w sercu nim przestanie oddychać. 

- Carter ja umieram..- powiedział cicho,ze strachem.- Co z dziećmi?

- Wszystko dobrze, są na granicy.- jego twarz zalała ulga. 

- To dobrze. -z jego ust wypłynęła strużka krwi.- Carter... Carter Kocham Cię...- musiałam go mocniej chwycić rękoma by nie upadł na ziemni.- Maleńka.. ciesze się, że choć dane jest mi umierać w twych ramionach. I...- jego głos stał się nie słyszalny. 

- I co ?!- wrzasnęłam targnięta rozpaczom.

- I przykro mi...- zbliżyłam ucho do jego ust, by chłonąc każde słowo. - przykro, że nie było nam pisane być razem...

To tyle, zamknął oczy i umarł. Do jasnej cholery umarł!!! Dlaczego ? Dlaczego ? bo chciał ratować swoich? Dać im nadzieje? To nie sprawiedliwe, tak bardzo nie sprawiedliwe... 

Usłyszałam śmiech. Śmiech pełen zadowolenia i nie mający cienia wyrzutu. Podniosłam głowę i zobaczyłam Kaspiana. Ogarnęła mnie furia. Ten śmieć go zabił ! Zabił mojego ukochanego Tate'a... 

- Zabiłeś go...- musiałam to powiedzieć, po prostu musiałam.- Ty potworze!!!

 - Daruj sobie Carter, to była przyjemność.

Wstałam i wyciągnęłam miecz.

- Myślisz, że dasz rade mi coś zrobić tym kawałkiem żelaza? Może wbijesz mi go w pierś?

Na te słowa znów spojrzałam na Tate'e i nie mogłam znieś tego, że już uciekło z niego życie. Upuściłam miecz i zakryłam twarz dłońmi, poddając się szlochowi. 

- Taki los powinien spotkać wszystkie bestie.- powiedział i splunął w stronę martwego chłopaka.

Znów wróciła do mnie furia. Miałam nowy cel zabić go ..jak najszybciej. Usłyszałam ryk, a później ujrzałam wielkiego wilka rzucającego się na morderce. To była okazja, musiałam pomóc wilkowi i jednocześnie dać temu potworowi to na co zasłużył. Domyślam się, że wilk to Tim, bo on miał po nas wrócić. 

Kaspian wygrywał nad młodym wilkołakiem, pomimo, że ten walczył zaciekle. Wykorzystałam to to, że Łowca nie zwraca na mnie uwagi podeszłam do niego. Był ode mnie jakieś pięć metrów, a ja czekałam na idealną okazję kiedy będę mogła rzucić w niego nożem.

-Teraz dołączysz do swojego przyjaciela.- powiedział i przygotował się na zadanie ostatecznego ciosu. 

Teraz albo nigdy. Rzuciłam... Nóż trafił idealnie między łopatki. Kaspian odwrócił się szukając sprawcy, w trakcie tego Tim rzucił się na Kaspiana, przygniatając go do ziemi i kończąc moje dzieło swoimi zębami...

Kaspian był martwy, ale co z tego skoro nie było już przy mnie Tate'a?

Łowczyni✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz