22.

965 97 7
                                        

Wypowiedź radnego przerwał alarm. Mężczyzna zastygł na chwilę nie kończąc zdania. Wszyscy zebrani po sobie. Jeden z radnych otrząsnął się i zaczął wydawać rozkazy. 

- Zwołać ludzi, tym razem nie wymknął sie nam. Brad, Ty!- zawołał głośno, a dwoje nastolatków weszło do gabinetu.- Zaprowadźcie ją do izolatki później sie nią zajmiemy.- chłopcy wypełnili jego polecenie bez komentarza.

Gdy szliśmy myślałam gorączkowo. Alarm oznacza wtargnięcie na terytorium Łowców wilkołaków. Nagle stanęło mi serce. Przecież oni ich zabiją, zabiją dzieci i innych nieszczęśników. Tam może być Tim, a nawet... nawet Tate.

Trzeba działać, a właśnie jest ku temu okazja. Wychodziliśmy właśnie z domu głównego i kierowaliśmy się do oddalonej kilkadziesiąt metrów izolatki. Nie trzymali mnie dobrze, wystarczyło się szarpnąć  byłam poza ich zasięgiem, jednego z nich uderzyłam w skroń, upadł. Drugiego kopnęłam w nos. Te dwie niewinne operacje dały mi dość czasu na ucieczkę.

Ruszyłam pędem w las. Jak to Tate mówił? Jeden z nich odwraca uwagę drugi transportuje ludzi. Zdusiłam chęć biegnięcia w stronę, którą wskazywał alarm, obrałam dokładnie przeciwny kierunek. To dzieci są teraz najważniejsze, im trzeba najpierw pomóc. 

Biegłam ile sił w nogach, żeby zdążyć przed Łowcami nie mogli ich dopaść. Ja znam lepiej te lasy może uda mi się poprowadzić ich szybszą drogą, albo... albo w razie czego będę walczyć w ich obronie. Nie będę takim potworem jak reszta Łowców. Stanę po dobrej stronie i nie ważne jaką zapłacę cenę.

Łowczyni✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz