Rozdział III

1.1K 81 4
                                    

Długo rozmyślałam o tym, co zaszło poprzedniego dnia. Jestem jedną z osób, które po jakichkolwiek wydarzeniach rozpamiętują je i zastanawiają się, co mogli zawczasu zrobić, by przeżyć dane chwile w stu procentach szczęśliwie; na maksa. Jeśli kogoś to ciekawi, jest obecnie środa - rok szkolny i ceremonia rozpoczęcia odbyła się we wtorek - i jest wcześnie. Ponieważ myślę, nie śpię, a jest zaledwie szósta. Takie to życie nauczyciela, kiedy starasz się zrozumieć ucznia (dokładniej mówiąc uczennicę), aczkolwiek myślisz i myślisz, ale nic. Po prostu ogarnia mnie pustka.
A jeszcze dziś się z nią widzę, z NIĄ. Czuję się okropnie, nie wiem, czy dam radę. Tak ogólnie rzecz biorąc, to jest fatalnie.
Siedziałam w kuchni, przyglądając się leniwie wschodzącemu zza horyzontu słońcu. Popijałam OSHEE, które sobie kupiłam kilka dni temu i czekało, aż raczę je łaskawie otworzyć i wypróbować.
Zbliżała się już siódma, więc szybko zgarnęłam rzeczy pozostawione na wierzchu do plecaka i szybkim ruchem złapałam za jedno z ramiączek. Wsunęłam tenisówki na nogi, wyszłam z mieszkania, zamknęłam je na klucz, po czym pognałam na autobus. Odczekałam kilka minut aż się zjawił, po czym wsiadłam do środka.
Nawet jeśli się spóźnię na ósmą, to nic nie szkodzi, gdyż zajęcia zaczynam dopiero na drugiej lekcji. - Rozmyślałam - Wszakże czeka mnie jeszcze około 20 minut jazdy.
Przy okazji opowiem coś o sobie, bo do tej pory wspomniałam, czym się interesuję i kim jestem. Wiem, że najbardziej (w zaistniałej sytuacji) może Was interesować ile mam lat albo moja ,,Historia miłosna". Jeśli chodzi o wiek, to mam 27 lat. To jest niesamowicie tajne, skoro aż uczennica wybroniła mnie od odpowiedzi... No właśnie, znowu o tym myślę... O NIEJ myślę...
Szaa! Muszę skończyć. Pewnie zastanawiacie się nad moją ,,Historią miłosną". Mogę szczerze powiedzieć, że takowej w sumie nie mam. Nie jestem teraz z kimkolwiek związana, a moje ,,podboje" to ledwie zauroczenia za czasów podstawówki, które były jednocześnie związkami z paroma chłopakami (nie w tym samym czasie, nie jestem poligamistką). W gimnazjum praktycznie na siłę związałam się, ale na ledwie dwa miesiące. Wszystko się za szybko wypaliło. Wtedy też obiecałam sobie, że póki nie osiągnę 16. roku życia, nie zwiążę się z żadnym gnojkiem. Tak też się stało, jednak jeszcze tego samego roku odkryłam, iż jestem innej orientacji niż heteroseksualna - doszłam do wniosku, że moją orientacją jest biseksualizm. Na obecną chwilę jestem homoseksualna, lubię kobiece ciało i logikę... No, ekhem, jak to każda lesbijka. W kilka miesięcy po zerwaniu z tamtym chłopakiem miałam ogromne problemy - nie była to depresja, zaburzenia, cięcie się, czy inne dolegliwości, które utrudniają życie dzisiejszym nastolatkom. Wtedy praktycznie co wieczór płakałam i rozmyślałam nad sensem swego żywota, tylko tak w umyśle, a nie stojąc na krawędzi parapetu. Z samego początku, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to przez głębokie uczucia skierowane do koleżanki z klasy. Tę historię ze szczegółami opowiem Wam kiedy indziej, to zbyt boli, by wspominać, a już w szczególności teraz. Tak tylko mogę podsumować, że nadal coś do niej czuję, ale po owym okresie gimnazjum nasze drogi się rozeszły - to, co jej się przydarzyło lub też jeszcze przydarzy, opowiem innym razem. W liceum byłam uważana za dziwaka i tylko Sabrina, która tak między nami mówiąc, była przy mnie przez caluteńki ten czas i podtrzymywała mnie przy dobrej myśli i mimo, że dopiero liceum nas podzieliło, to byłyśmy w dobrym kontakcie. Przebrnęłam przez kolejne szkoły i placówki oświaty bez zahaczenia o jakiekolwiek problemy, dylematy miłosne. Jeśli czułam brak tego typy emocji, szukałam sobie lekkiego romansu anime - tak, należę do swego rodzaju ,,otaku" - a rzadziej słuchałam opowieści niektórych dziewczyn tego samego rocznika. Podsumowując - nikogo nie mam, nie wiem, czy szukam, a jak już, to dziewczyny. Chłopcy, mężczyźni mnie nie interesują. Dobra, skończę już ten temat, bo i tak go wykorzystałam, a rozwinę jeszcze dokładniej innym razem.
Skoro tak obszernie opisałam fragment siebie, to powróćmy już do rzeczywistości. Siedziałam w autobusie, słuchając muzyki (polecam "Sucker for pain") i obserwując przemieszczające się samochody i ludzi. Lektor wypowiedział nazwę mojego przystanku, pojazd zatrzymał się i wysiadłam.
To teraz przechadzka do szkoły. - Pomyślawszy to, spojrzałam na zegarek - Nie jest tak źle, dopiero 7:40, chociaż i tak długo jechałam.
Przez resztę trasy skupiłam się na słuchanej przeze mnie muzyce, która delikatnie drażniła swymi dźwiękami mój organ słuchu.

Victoria's VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz