Rozdział XVI

666 59 0
                                    

Ciekawe, kto ma takie wyczucie czasu? Dzwonić tuż po tym, jak się obudziłam i rozmawiałam z moją cudowną uczennicą.
- Przepraszam, Wiktorio. Głupio wyszło.
- To pewnie coś ważnego. - Odparła.
Wywlekłam się niechętnie z łóżka, zostawiając na nim osamotnioną dziewczynę. Chciała mnie jeszcze złapać, zatrzymać, ale nie zdążyła i prawie nie zleciała z łóżka. Skrzywiła się i wiodła za mną wzrokiem, na co się delikatnie uśmiechnęłam. Chwyciłam za telefon, który wciąż wibrował, a na ekranie widniało ,,Numer zastrzeżony".
Pewnie znowu reklama od sieci komórkowych albo jakieś żarty.
- Oli, jeśli to numer zastrzeżony, to nie odbieraj.
- Nie mam nawet zamiaru tak zrobić. Jak myślisz, kto to był? - Zapytałam lekko zdezorientowana.
- Już ja dobrze wiem, kto nam przerywa...
- Co? Niby skąd?
- Jerzy! Mógłbyś na chwilę? - Dziewczyna nawet mi nie odpowiedziała, zawołała jakiegoś mężczyznę, który już po chwili stawił się z przykrytą, srebrną tacą.
- Już podawać, madame?
- Co? Nie! Sprawdź, proszę, kamery. Ktoś tu sobie chyba ze mnie żartuje albo udaje opiekuńczego człowieka...
Stałam tylko i nie wiedziałam, co się dzieje. Zerkałam na telefon, bo ciągle otrzymywałam połączenia od zastrzeżonego numeru.
- Wiki... - Złapałam nastolatkę za nadgarstek, by zwróciła na mnie wreszcie uwagę.
- Oliwio, pozwól mi działać. To sprawa rodzinna, której ja nie wszczęłam. Jerzy, już coś wiadomo?
- Tak, przywrócono aktywację kamer.
- Moment, moment, jakich kamer? Wiktoria, o co chodzi?
- Mam kochaną rodzicielkę. Nie wiedziałaś?
- No skąd miałabym widzieć, nic mi nie wspominałaś!
- Dobra, pójdę ci na rękę, mamusiu! Oliś, odbierz ten telefon, bo szlag nas wszystkich trafi. Jerzy, tobie już dziękuję.
- Tak jest, madame. - Odparł i wyszedł z pomieszczenia uprzednio odstawiając tacę.
- A co ja mam mówić? - Szepnęłam do ucha nastolatki.
- Odpowiadaj na jej pytania, po prostu.
Przesunęłam palcem po ekranie.
- To nielegalne, zdajesz sobie z tego sprawę? - Usłyszałam w głośniku.
- Przepraszam, z kim mam przyjemność?
-Psst... Oli, daruj sobie, potem ci powiem... - Przytaknęłam głową w geście porozumienia.
- Owszem, wiem o konsekwencjach, jakie mogą zaistnieć.
- Mogą zaistnieć? Ciekawa z ciebie nauczycielka, ale moja córka chyba nie ma gustu...
Córka?! Co jest grane?! Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok!
- Proponuję ci pewien układ. Co ty na to?
- Wpierw warunki jego zawarcia. - Odparłam stanowczo.
- Oczywiście, a korzyści są zarówno dla ciebie, Wiktorii, jak i dla mnie.
- Dobrze, dobrze, rozumiem. Warunki.
- Będziesz mnie na bieżąco informować o poczynaniach mojej córki. Nic nieprzyzwoitego; tylko podstawowe wiadomości o tym, co robi, jak się czuje.
- Co bym z tego miała?
- Pewne sumy pieniędzy, które są znacznie bardziej wartościowe od pensji nauczycielskiej.
- Jeżeli natomiast odmówię?
- Od czego mam kamery? Wiesz, możecie zostawić dla siebie niektóre informacje, a ty na tym dodatkowo zyskasz. W przeciwnym wypadku zmuszona będę do uzyskiwania informacji na własną rękę.
- Nie, dziękuję.
- Radzę ci to przemyśleć i obgadaj to z Wiktorią. Do usłyszenia.
Po tych słowach, połączenie zostało przerwane. Rzuciłam dziewczynie wściekłe spojrzenie, a następnie wyszłam z jej pokoju. Nie miałam ochoty na rozmowę z nią i chciałam to sobie w ciszy przemyśleć. Oparłam się o ścianę obok drzwi i zsunęłam się, siadając na panelach. Podkuliłam nogi i skryłam głowę w kolanach.
Ledwie ją poznałam, jest moją wychowanką, a ja ją nauczam... Jej matka jest wielce tajemniczą osobą i nie mam o niej żadnych informacji; nie wiem nic. Pakuję się w kłopoty, ogromne kłopoty! Nie powinnam. Nie powinnam, ale chcę...
Poczułam, jak po moich policzkach spływały łzy. Wyłączyłam się i nie odbierałam ani nie reagowałam na bodźce zewnętrzne.
- We could be immortals, immortals, just not for long, for long... - Usłyszałam po chwili cicho śpiewany refren piosenki ,,Immortals". [Fall Out Boy]
- And live with me forever now, and pull the blackout curtains down...
- Just not for long, for long...
Dziewczyna uniosła moją twarz i pochwyciła w swoje dłonie. Na czole złożyła delikatny pocałunek w opiekuńczym geście.
- Znowu wywołujesz na mojej twarzy uśmiech...
- Oliwia, od tego tu jestem. - Odparła nastolatka.
- Pewnie wychodzę na wyjątkowo infantylną i niedojrzałą. Wygląda to, jakbym szukała pocieszenia u małolaty, którą ledwo znam...
- Pamiętaj, że młodym jest się tylko raz, ale niedojrzałym możesz być do końca życia. - Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Tak, to prawda...
- Mam coś na poprawę humoru, potem porozmawiamy o tym, co się wydarzyło.
- Już się boję. - Popatrzyłam na nią zlekkim zaskoczeniem.
- Uwielbiasz pizzę, prawda? Tzw. ,,capriciosa"; z szynką i pieczarkami?
- Owszem, skąd ty to wiesz?
- Mam swoje sposoby. - Odpowiedziała zalotnie. - Jerzy, czy wszystko już przygotowane?
- Jak najbardziej, madame.
- Założę się, że jesteś głodna, chodźmy na ,,małe co nieco".
Jak powiedziała, tak też zrobiłyśmy.

###

Ten rozdział jest jednym z krótszych, nie jestem z niego za bardzo zadowolona. Do tego miałam problemy z jego obróbką. :/
Jednakże witam nowe Czytelniczki! Życzę miłej lektury i niezwątpienia w to opowiadanie! Trzymajcie się i piszcie! :D

Victoria's VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz