Rozdział XXXIII

411 43 0
                                    

Słyszała wszystko, cholerne ściany! - przemknęło mi przez myśl.
Wyjaśniłam Ewie, jak to było z Wiktorią. Wypaliła w międzyczasie co najmniej pięć papierosów.
- Posłuchaj, rozumiem... Nie mam zamiaru robić żadnej dramy z tego powodu. Dobrze, że chociaż zebrałaś się jeszcze, by mi to wyjaśnić... - zaczęła.
- Ale...?
- ...ale naprawdę mogłaś to zrobić najpierw. Niewykluczone, że byłabym w stanie ci pomóc. Fine... Case closed.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj, skarbie. Czasem po prostu pomyśl i zaufaj. To wszystko - uśmiechnęła się słabo.
- To jest mój problem - nie zawsze potrafię zaufać.
- Dobra. Zostawmy to tak, jak jest. Cieszmy się wyjazdem. Trzeba się też zebrać, bo zaraz śniadanie!
Wstała ochoczo i chwyciła ciuchy do ubrania.
- Naprawdę przepraszam.
- Udzieliło ci się... Idziemy się rozerwać! - pocałowała mnie w usta i pociągnęła za sobą do łazienki. - Rozbieraj się, kochana, bo ci pomogę!
- Niepoprawna optymistka.
- Niepoprawna romantyczka.
Odświeżyłyśmy się po ciężkim poranku i zeszłyśmy na dół do stołówki. Antosia od razu do mnie podeszła, gdy tylko zobaczyła, że wchodzę do pomieszczenia.
- Proszę pani, mogłabym z panią porozmawiać?
- Oczywiście - skinęłam głową do Ewy, dając sygnał, że dołączę za jakąś chwilę.
Zasiadłyśmy do stołu oddalonego od naszej grupy.
- Czy Wiktorii nie ma przez to wczorajsze zajście?
- Nie, to nie dlatego. Sprawiła kilka bardziej złożonych problemów i nie zachowywała się odpowiednio. Nie będę się zagłębiać w to, co wczoraj między wami zaszło, ale nie czuj się niczemu winna. Obydwie wiemy, że Wiktoria jest inteligentna i mogła cię zmanipulować.
- Po co?
- Żeby zwrócić na siebie uwagę albo jeszcze coś innego. Nie wiem tak dokładnie.
- No to... Dlaczego jej jeszcze nie ma na śniadaniu?
- Posłuchaj, ona nie będzie już uczęszczała do naszej szkoły. Jej mama zdecydowała o przeniesieniu, więc tymbardziej nie powinnaś zadręczać myślą, że to przez ciebie.
- No dobrze... Rozumiem - odparła i udała się do swojego stolika.
Zasiadłam obok Ewy i zaczęłam konsumpcję śniadania.
- Coś nowego?
- Niezbyt - odparłam szybko.
- Chill out, honey.
- It's gonna be hard... You know...
- I'll make you chill out.
- Try if you wish...
- Naprawdę zluzuj...
- Na razie podziękuję. Dobra panowie - zwróciłam się do mężczyzn siedzących z nami przy stole. - Za godzinę zbiórka, żebyśmy już o dziewiątej trzydzieści wyruszyli. Jasne?
- Ktoś tu ma zapędy na lidera?
- Jeśli kobieta nic nie załatwi, facet to spieprzy, drogi Marku. A teraz dziękuję za posiłek i widzimy się o dziewiątej piętnaście w holu przy recepcji. Przekażcie, by już kwadrans po zaczęli się zbierać.
- Nie ma problemu, Oli... - odparł zaskoczony jeszcze Łukasz.
Udałyśmy się do naszego pokoju, dzięki czemu miałyśmy jeszcze czterdzieści pięć minut na ogarnięcie plecaków.
- Nie chce ci się iść, co?
- Chcę iść.
- Widać.
- No co? - spojrzałam na nią poirytowana.
Kobieta siedziała na moim łóżku, znowu zaciągając się tym świństwem.
- Możesz się ograniczyć do dwóch albo trzech dziennie? Albo w ogóle nie pal?
- To nie jest takie łatwe, honey...
- Silna wola nie wystarcza?
Krążyłam po pokoju i chodziłam nerwowo z kąta w kąt, rzekomo czegoś szukając. Przynajmniej tak mi się wydawało. Niespodziewanie Ewa wstała i zaciągnęła się raz jeszcze. Zatrzymała mnie przed sobą i pocałowała, wpuszczając dym do moich ust. Automatycznie zaczełam kasłać, ale kobieta chwyciła mnie tak, że nie sposób było się wyswobodzić, a tymbardziej z pocałunku. Gdy w końcu poluzowała uścisk, opadłam na jej ramię bez sił. Poczułam po chwili wilgoć na koszulce.
Ona... płacze? Ale... dlaczego?
Spojrzałam na jej twarz.
- Nie wiem, jak mam cię zadowolić...
- Co ty gadasz? - spojrzałam na nią, marszcząc brwi.
- They call it 'fresh meat', while the old one's just... You know... Old.
- You mean yourself?
- Mhm... - odparła smutno.
- You're not 'old meat', honey, you are called 'old-fashioned'. And sometimes these things are the best you can have in the entire world or even galaxy.
- Mogę tego jakiś dowód?
- Co masz na myśli? - rzuciłam jej zalotne spojrzenie, na co przybliżyła się do mojej twarzy.
Pocałowała mój obojczyk i zaczęła kierować wyżej swoimi ustami, znacząc moją szyję, żuchwę i policzek wilgotnymi śladami. Rozkoszowałam się tą chwilą.
- Tak ci robiła?
- Przestań! - odepchnęłam ją od siebie i spoliczkowałam twarz, po czym udałam się do łazienki.
Zatrzasnęłam i zablokowałam drzwi, a następnie oparłam się o zimną, kafelkowaną ścianę i zsunęłam się po niej, siadając na podłogę.
- Kochanie, przepraszam... It just slipped out.
- Co z tego?! Ile jeszcze razy spytasz o ten romans? Mam doświadczyć powtórki z rozrywki z tobą?
- Nie...
- Znowu chcesz naszej rozłąki, bo ,,przez przypadek nie mogłaś się opamiętać"?!
- Przepraszam. Wiesz, że nie tak to chciałam rozegrać.
Otworzyłam drzwi i wtuliłam się w jej ciało. Czułam, że zaskoczył ją taki obrót spraw.
- Jestem straszna... Przepraszam...
- Już dobrze? Albo chociaż lepiej?
- Tak, dziękuję.
Wpiłam się w jej usta, gładząc dłońmi dolne partie jej pleców. Zamruczała cicho i wtuliła się we mnie mocniej.

###

(Tak, wstawiam już po raz trzeci, bo ciągle coś  mi nie pasuje) :3
Jak zwykle wracam co weekend. Mam nadzieję, że  (ponownie) nikt mnie nie przyjdzie udusić za taki obrót spraw. :D
Oczywiście autoreklama też musi być, toteż zapraszam na inną historię mojego autrostwa: The heck is gender?!
ENJOY I MIŁEGO WEEKENDU! 💕

Victoria's VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz