Rozdział II

1.3K 95 7
                                    

Dobra, plan podany, oni - o dziwo - siedzą spokojnie, to teraz... Ummm...
- Czy ma ktoś do mnie jakieś pytania? - odruchowo spojrzałam na dziewczęcą część klasy.
- Tak, ja mam pytanie... - zapytał jeden z chłopaków.
- Słucham, a! Tylko przypomnij mi swoje imię, a przy okazji - proszę was, byście na jutro przygotowali karteczki z waszymi imionami. Wiem, że może wydawać się to rutyną z czasów sięgających szkoły podstawowej, jednakże jest to ogromnie pomocne. Dobrze, to słuchamy twojego pytania. - Odparłam, wskazując na chłopaka, który odważył się na zapytanie.
Czy jestem aż taka straszna, że tylko jedna osoba ma pytanie, czy może ta klasa jest wyjątkowo rozumna? Kurde...
- Jestem Robert, mam dość prywatne pytanie, ale sądzę, że odpowiedź ciekawi nie tylko mnie.
- Tak?
- Przede wszystkim, ile pani ma lat? - Zapytał młodzieniec, mrugając do mnie jednym okiem.
Przepraszam bardzo, słucham, że co?! To naprawdę będzie trudny rok - myśląc to, zastanawiałam się, jak odpowiedzieć, by nie odpowiedzieć.
- Ja przepraszam, iż się wtrącam, aczkolwiek jest pewna zasada.
- Skończ się mądrzyć, Wiktoria! Nie chcę powtórki z gimbazy. Znowu zagarniesz się na miejsce pupilka i zatrujesz mi licbazę, co? - Śmiem rzec, że wręcz krzyknął chłopak, który jeszcze chwilę temu w ,,szarmancki" (tylko dla jego rowieśniczek) sposób się zachował.
- Droga, młodzieży. Poproszę o spokój, załatwiamy sprawy organizacyjne, nie mniej jednak, dziękuję... Twoje imię...? - Tu spojrzałam się na ,,mą obrończynię"... Moment, ale to ma dziwny wydźwięk...
- Wiktoria, proszę pani. - Odpowiedziała dziewczyna.
- Ach tak, dziękuję. A pan, Robercie, mógłby mi wyjaśnić zaistniałą sytuację? Nie jestem w temacie, więc też zapytam, ktoś jeszcze zna z gimnazjum, Wiktorię? - nim skończyłam wypowiadać imię dziewczyny, rękę podnieśli wszyscy chłopcy oraz dwie lub trzy dziewczyny. - W zaistniałej sytuacji, poproszę, Robercie, wytłumacz, gdyż nie tylko ja jestem poza waszym kręgiem wzajemnej adoracji, ale także spora część dziewczyn. Słuchamy. - Rzuciłam spojrzenie młodzieńcowi, po czym spojrzałam na siedzące w ławce przed moim biurkiem meritum całej dyskusji - krótkościętą dziewczynę, której włosy miały ciekawy kolor brązu wymieszanego z odcieniami blondu.
Boję się, ale ciekawi mnie, do czego doprowadzi ta dyskusja, a to dopiero pierwszy dzień... Właściwie to zerowy dzień! O co tutaj chodzi?!
- Ja nie chcę tej dziewczyny w mojej klasie, bo znowu wszystko zepsuje. Jest sztywna i sztuczna, wymądrza się, jest dziwadłem i... i... i... ona jest lesbijką! - Po tych słowach mnie po prostu zamurowało, cały czas stałam wpatrzona w nastolatkę, która obojętnym wzrokiem skanowała moją posturę...
Czy... czy... czy ja na prawdę mam... ja mam... homofobiczną klasę...?
- Pani tylko spojrzy, ta udawana gejoza i uśmieszek to istne zło! Ona nas wszystkich tą chorobą psychiczną zarazi! - mówiąc to, chłopak wskazał na niebieskooką, kilka osób wszczęło dyskusję o usunięciu Wiktorii z klasy, a reszta siedziała cicho, czekając na rozwój sytuacji.
- Ekhem, młodzieńcze, opamiętaj się. Pragnę zauważyć, iż twój szyk zdania nie jest poprawny, podobnie jak powtórzenia i zająkanie, które, niestety, zastosowałeś. Kolejną sprawą jest obrażanie koleżanki na forum klasy, co więcej - wobec mojej obecności. Dodatkowo, jesteś osobą nietolerancyjną i, nawet jeśli Wiktoria jest osobą homoseksualną, powinieneś uszanować jej orientację. Możesz sobie teraz pogratulować, ledwie przekroczyłeś start pierwszej klasy, a już dostaniesz upomnienie do tzw. dzienniczka korespondencyjnego - po tych słowach, szmery ucichły, a Robert wytrzeszczył oczy w moją stronę. Już po chwili kilku jego kolegów zaśmiało się, a chłopak usiadł zrezygnowany z naburmuszoną, jak kilkuletnie dziecko, miną co chwilę spoglądając na Wiktorię pełnym nienawiści wzrokiem.
- Dziekuję państwu za uwagę. Robert, jutro porozmawiamy, przypuszczam, iż fala złości i nieprzyjemne słowa skierowane do twojej koleżanki są po prostu sposobem na odreagowanie wszystkich emocji dzisiejszego dnia. Klaso, widzimy się jutro, na trzeciej lekcji, którą będzie język polski. Jeszcze tylko przypominam, jeśli ktoś ma do mnie jakąś prywatną sprawę, to może zostać teraz na chwilę i mnie zapytać. Dziękuję.
Po moich ostatnich słowach prawie cała klasa opuściła pomieszczenie, kilka dziewczyn zahaczyło mnie i spytało o parę spraw organizacyjnych. Powoli uchodziła ze mnie złość na chłopaka i jego homofobiczne podejście do znajomej.
Gdy już miałam wychodzić, zauważyłam wciąż siedzącą Wiktorię. Była w tej samej pozycji, co podczas dyskusji, bądź co bądź, na jej temat.
- Wiktoria... - zaczęłam.
- Proszę pani, czy to takie dziwne, że jestem innej orientacji, że jestem taka, a nie inna...
- Ależ skąd! Po-...
- Czy to takie straszne być po prostu sobą? - słyszałam smutek w jej głosie, widziałam łzy skapujące na blat ławki.
- Uspokój się i nie płacz. Proszę, weź tę chusteczkę. Uśmiechnij się, tylko w ten sposób pokażesz, jak silna jesteś.
- Umm... Dziękuję... - odparła nastolatka i otarła twarz.
Usiadłam jeszcze na chwilę na nauczycielskim krześle, spojrzałam na opustoszałą klasę, na lekko zaczerwienione oczy Wiktorii, by następnie rzucić beznamiętny wzrok na niebo za oknem. Zastygłam tak, obserwując przelatujące chmury.
- Bardzo pani dziękuję. - Dziewczyna stanęła przede mną, ściskając w dłoni wilgotną chusteczkę.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się.
Nagle, ta delikatna osóbka zbliżyła się do mnie i... Czy ona mnie właśnie pocałowała w policzek?!
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a ledwo widoczne rumieńce pojawiły się na jej policzkach.
- Do widzenia, pani Oliwio. - Po tych słowach pomachała mi i opuściła salę.
- Do widzenia... Wi-.. Wiktorio... - wydusiłam z siebie.
Ponawiam pytanie: CZY ONA MNIE WŁAŚNIE POCAŁOWAŁA W POLICZEK?!

Victoria's VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz