Rozdział XVII

699 60 1
                                    

Podczas spożywania posiłku, śmiałyśmy się, żartowałyśmy, rozmawiałyśmy o drobiazgach i wymieniałyśmy się delikatnymi pocałunkami. Następnie, popijając wodę [Nie mylić z wódką, spokojnie. ~~ dopisek autorki], siedziałyśmy przy stole i rzucałyśmy sobie ciepłe spojrzenia, a Wiktoria muskała delikatnie wierzch mojej dłoni opuszkami palców.
- Dziękuję za posiłek.
- Nie ma sprawy, przyjemność po mojej stronie. - Odparła z promiennym uśmiechem. - Dziękuję, że tu jesteś.
- Przepraszam, że zacznę tak sztywno, ale chyba powinnyśmy teraz poważnie porozmawiać, nie sądzisz?
- Tak, masz rację, nie można tego dłużej odwlekać. A czujesz się już lepiej?
- Owszem, to dzięki tobie.
- Drobiazg.
- Może zacznijmy od rozmówczyni, z którą dane mi było prowadzić konwersację. - Spojrzałam na Wiktorię.
- Jerzy!
- Tak, madame?
- Jak kamery?
- Moment... Są wyłączone.
- Dziękuję. Możesz odejść.
- A teraz słucham, o co chodzi z tymi kamerami? Trochę już usłyszałam od twojej rodzicielki i dość szybko łączę fakty.
- Byłyśmy na podsłuchu i podglądzie. Bardziej ja, ale osoby, z którymi się zadaję, też są wnikliwie sprawdzane przez moją mamę.
Dziewczyna powoli objaśniała mi, jaką ma relację z rodzicielką. Byłam w lekkim szoku po słowach nastolatki i układałam sobie wszystko w jedną całość.
Przykro mi, nawet nie wiem, co mam o tym myśleć. To jest skomplikowane i to bardzo.
- Oliś, nie przejmuj się mną. Serio, ja sobie dam radę... - Uśmiechnęła się smutno. - A ten telefon od mojej matki, o co chodziło?
- Proponowała pewną wymianę.
- Wymianę?
- Coś w stylu układu; wspominała, że mogłabym sprzedawać jej informacje o tobie.
- Sprzedawać... - Powtórzyła, marszcząc brwi i rzuciła wzrok na nieznany mi obiekt.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu myślę... To już kiedyś było...
- To znaczy, że już kiedyś proponowała to bliskiej ci osobie?
- Bliskiej, zapytujesz? - Uśmiechnęła się zawadiacko i spojrzała na mnie. - Szpiegowała moją byłą.
Poczułam ciepło na policzkach i położyłam głowę na blat stołu.
- Z tobą będzie inaczej, moja droga. - Usłyszałam jej ściszony głos tuż przy moim uchu, a przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało. - Pozwolę sobie zmienić temat...
Dziewczyna podniosła się, po czym stanęła za mną i objęła mnie od tyłu w pasie.
- Wiesz, że jest już kwadrans do dziesiątej? - Wyszeptała, a jej usta zaczęły całować moją szyję.
- Wyjątkowo już... Późno... - Wydukałam.
- Hon, co jest? Znowu ci słabo?
- Nie, to nie to. I nie waż się przestawać tej czynności.
- Tak jest, moja pani, a co tam?
- Jak ja wrócę do domu? Mam jutro pracę, ty szkołę, razem w jednym budynku... I do tego tamten oblech... -
Przeszły mnie ciarki, na co dziewczyna wzmocniła uścisk.
- Jestem tu... - Wymamrotała w moją szyję, kontynuując jej ,,masaż".
- Wiem, dziękuję. Muszę wracać. Nie wzięłam ze sobą materiałów na jutro, mam wszystko w mojej kawalerce.
- Odwiozę cię, dobra?
- Co to, to nie... Wystarczyło, że męczyłaś się taszcząc moje bezwładne ciało w taksówce...
Dziewczyna odparła na to szczerym śmiechem.
- Co cię tak bawi?
- ... Haha, przepraszam... A to ci dopiero... Ty serio myślałaś, że przy własnej obsłudze, w postaci Jerzego i Henryka oraz, czasami, mojej mamusi, jestem skazana na podróż gdziekolwiek komunikacją miejską lub taksówką?
- No fakt...
- Uwielbiam cię, you made my day, darling. - Odparła z wesołą nutą w głosie i na kolejne kilka minut powróciła do mojej szyi.
- And you made mine.
Po ogarnięciu własnych manatków oraz, oczywiście, założenia na siebie ubrań, zeszłyśmy do windy. Splótłszy nasze palce, zacisnęła delikatnie swoją bladą, chłodną dłoń na mojej. Plecak został już wpakowany do bagażnika, a za kierownicą czarnego samochodu siedział, bodajże, Jerzy i czekał aż wsiądziemy. Zajęłyśmy miejsca, cały czas trzymając się za ręcę.
- Wygodnickie masz to życie. - Stwierdziłam.
- Nawet nie wiesz, jak to potrafi zmęczyć. - Westchnęła jak prawdziwa Drama Queen, na co odparłam cichym chichotem. - Masz cudowny uśmiech, wiesz?
- Oj, bo się jeszcze zarumienię. - Odparłam zalotnie i dźgnęłam dziewczynę delikatnie w lewy bok.
Momentalnie się położyła i zajęła śmiechem, tak, jak sterta suchych gałęzi ogniem. Przyciągnęła mnie do siebie i runęłam na nią własnym ciałem.
- Zaraz cię zgniotę, uważaj!
- Już to widzę... Czekaj...
- Co jest? - Szepnęłam jej do ucha.
Nastolatka wytężyła wzrok, po czym zażenowana, rzuciła mi spojrzenie pełne zdegustowania.
- Lepiej ze mnie zejdź, bo jesteśmy obserwowane. - Wycedziła ze złością przez zęby.
Moja twarz zalała się czerwienią i powoli odsunęłam się od nastolatki.
- To jak, moja droga? Dogadałaś się z moją córeczką?
- Mamo, błagam... Przerwałaś... Ekhem... Nam... - Wiktoria rzuciła mi smutne spojrzenie.
- Ja w nie przerwałam wam w tych scenach niczym z pornhub, po prostu za późno się zorientowałaś.
- Sorry, nobody's perfect. - Odparła beznamiętnie dziewczyna, a ja na słowa jej rodzicielki starałam się zachować zimną krew.
- Jako wychowawczyni Wiktorii oraz bliska jej osoba, nie zgadzam się na takie traktowanie mojej wychowanki.
Nastolatka spojrzała na mnie zdezorientowana, ja siedziałam pewna siebie i pochwyciłam ją za dłoń.
- Trochę się co do ciebie pomyliłam, pani nauczycielko. Widać, że się stawiasz... Ta poprzednia też taka była, ale tylko na początku.
- Czemu nie możesz zwyczajnie odpuścić?! - Wrzasnęła w końcu Wiktroria ze łzami w oczach. - Dlaczego tak bardzo chcesz, bym straciła ważne dla mnie osoby?!
- To nielegalne, chcę dla ciebie jak najlepiej, a inni ludzie ci nic dobrego nie zapewnią, moja droga. Nie masz, co liczyć na taką marną nauczycielkę! Sądzisz, że zapewni ci tyle wspaniałości, co ja?
- Oliwia jest przynajmniej w stanie zapewnić mi opiekę w postaci uczuć i troszczy się o mnie, w tym fizycznie. - Spojrzałam na dziewczynę.
Miała już dość całego zajścia, podobnie jak ja. Niespodziewnie wyciągnęła z kieszeni dwustronną taśmę samoprzylepną i każdą z kamerek pozaklejała, dając na wierzch kawałek papieru. Niewielkie dziurki - mikrofony - wypełniła czarną modeliną Sugru [Kupi mi to ktoś? Bo uwielbiam! ~~ dopisek autorki]. Pozostałość masy, w odpowiednich proporcjach, umiejscowiła na każdym z głośników i przyczepiła idealnie wykrojone okręgi z pleksi.
- I think we're done now, darling. - Spojrzała na swoje ,,arcydzieło" i się uśmiechnęła. - Dawno trzeba było to zrobić...
- ...ale geniusze lubią się popisywać i muszą mieć widownię.
- Tak jest. Właściwie, na czym myśmy skończyły? - Zagadnęła zalotnie.
- Chyba na tym... - Odparłam i pocałowałam dziewczynę w usta.
Dalsza część podróży upłynęła nam w miłej atmosferze, cieszyłyśmy się swoją obecnością. Po dotarciu pod mój blok, pożegnałyśmy się jeszcze drobnym pocałunkiem oraz wzięłam swój plecak.
- Do jutra, moja ty nauczycielko.
- Dziękuję za podwózkę i dobranoc, Wiktorio.
Pomachałam dziewczynie i obserwowałam jak oddalała się w czarnym samochodzie.
No to wieczór mam za sobą. - Spojrzałam na zegarek - widniało już trzydzieści minut po dziesiątej. - Czas się przygotować na jutro i ochłonąć po całym tym dniu.

###

Witam w kolejnej części!
Dużo się zdarzyło, w końcu docieramy do finiszu tego dnia, który opisałam bardzo porządnie! Nawet nie spodziewałam się, że aż tak się to wydłuży i zostanie zapisane w tych kilkunastu rozdziałach. Początki bywają trudne, nieprawdaż? :D
Czy chcielibyście jakiś specjalny motyw wprowadzony do dwudziestego rozdziału? Zbliża się on niemiłosiernie szybko, więc dobrze byłoby się przygotować! Zostawcie po sobie komentarz, gwiazdkę (wolę to pierwsze XD), będzie mi bardzo milusio! Trzymajcie się! :D

Victoria's VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz