Rozdział VII

844 69 4
                                    

Chłopak zajął wskazane przeze mnie miejsce. Ja wylogowałam się z dziennika elektronicznego i wyłączyłam komputer.
- Jakby tu zacząć... Chciałabym zrozumieć, co wydarzyło się w gimnazjum, że wszyscy chłopcy źle rozpamiętują osobę Wiktorii, w tym oczywiście ty. Mógłbyś mi to wyjaśnić? Wygląda to wszystko, jakbyście ze sobą rywalizowali i to w najgorszy możliwy sposób.
- Proszę pani, to nie ja to zacząłem! - Młodzieniec podniósł głos.
- Dobrze, rozumiem, na spokojnie. Może zapytam inaczej: czy coś się między wami wydarzyło, że każda ze stron negatywnie reaguje na tę drugą?
- Powiem tak prosto z mostu; Wiktoria mi się kiedyś podobała...
Podniosłam rękę na znak, żeby na chwilę przerwał, bo muszę sobie wszystko poukładać.
Ja... Ja... Ja mogłam się tego spodziewać...
- Dobrze, mów dalej. - Nakazałam i opuściłam dłoń.
-...Ta dziewczyna naprawdę mi się podobała, ale ona niezmiennie pozostała bez uczuć! Nie śmiała się ze mnie, nie rozpowiadała tego faktu... W sumie, to nawet nie wiem, skąd ona to wiedziała... Podobno nikt jej nic nie powiedział, a na pewno nie ja.
- Rozumiem, w takim bądź razie, co sprawiło, że ją znienawidziłeś?
- Z tego, co pamiętam, to trochę przesadziłem z całą sprawą. Byłem na tyle wściekły, że wykrzyczałem na cały głos na godzinie wychowawczej, że Wiktoria jest homo. Nasze gimnazjum nie było tolerancyjne, więc był to rewanż za to, jak mnie potraktowała. Najpierw byłem zadowolony z siebie... - tu przerwał.
- Spokojnie, z tego, co rozumiem i mogę się domyślić, to po kilku chwilach, nie dość, że cała klasa się śmiała z orientacji Wiktorii i niej samej, to jeszcze ta informacja obiegła całą szkołę?
Chłopak nic nie odpowiedział, spuścił głowę i kiwnął nią potwierdzając moje słowa.
- Przez to, co zrobiłem, przede wszystkim znienawidziłem siebie. A do tego Wiktorię...
- Tego nie rozumiem, przecież to właściwie nie ona tu zawiniła, nieprawdaż?
- Niby tak, ale sam fakt, że nie mogłem z nią być ze względu na orientację... To było dla mnie za wiele! Jestem homofobem, t-tak, przyznaję! Ale to tylko wina ludzi homo, że istnieje homofobia! Jest tylu świetnych chłopaków, a jakaś tam dziewczyna ubzdura sobie, że jest les i wymyśla, bo jest w przekonaniu, że lubi dziewczyny! Jakieś bzdety!
- Uspokój się. Szanuję twoje zdanie...
- Naprawdę? - Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie maślanymi oczyma.
Wait... WHAT?!
- Owszem, ale nie znaczy to, że toleruję homofobię i ją popieram. Nie myl tych pojęć ze sobą.
- Ale... Dlaczego? Może mi pani jeszcze dowali, że jest pani lesbijką i rucha pani dziewczyny, co?! Do widzenia!
Wstał z miejsca i podniósł plecak, po czym wyszedł. Odprowadziłam go tylko zszokowana wzrokiem i siedziałam tak jeszcze przez chwilę.
Co tu się...? Ja... Ja... Nie rozumiem. What the heck, mate?
Postanowiłam wyjść z sali. Jeszcze lekko skofundowana, ogarnęłam rzeczy na biurku. Nagle, usłyszałam pukanie.
- Proszę...
Drzwi uchyliły się, a do sali weszła...
Czekajcie... CO?! Wiktoria?!
- Powiedział coś pani?
- Kto? Robert?
- Mhm... - Znowu rzuciła mi spojrzenie pełne smutku.
Sprawdziłam wzrokiem, czy drzwi są zamknięte, po czym popatrzyłam na stojącą przede mną nastolatkę.
- Czy coś...- Przerwałam jej i po prostu przytuliłam.
Ciało, co ty odwalasz? Nie można ot tak sobie przytulać wychowanków! To może być rozpatrzone nawet jako akt molestowania nieletnich! CO SIĘ DZIEJE?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź nastolatki, objęła mnie wokół pasa swoimi rękami, a że jest niższa o głowę, to wtuliła się w moje... Znaczy się... W mój dekolt, odwzajemniając uścisk. Popatrzyłam na zegarek i stwierdziłam, że za dwie minuty będzie dzwonek.
- Wiesz, zaraz kończy się przerwa - zagaiłam do cały czas przytulonej do mnie dziewczyny. - Nie zdążyłam ci powiedzieć, co oznajmił mi przed chwilą Robert.
- Nic nie szkodzi. Jest pani dostępna na następnej przerwie? Emm... Dziwnie to zabrzmiało, przepraszam...
Zachichotałam.
- Tak, dla ciebie zawsze, Wiktorio. Cóż, po prostu zapukaj do drzwi pokoju nauczycielskiego, powinnam tam być. - Uśmiechnęłam się do dziewczyny, a ona to odwzajemniła.
Odsunęłyśmy się od siebie - Ludzie zabierzcie mnie stąd, to naprawdę dziwnie brzmi!!! - i popatrzyłyśmy. Chyba nie tylko ją oblał rumieniec na twarzy.
- Dobrze, życzę ci udanej lekcji, zmykaj już. Nie chcę, żebyś się spóźniła.
- Tak, tak... Ma pani rację... Do zobczenia... - Powiedziała wychodząc.
- Do zobaczenia.
Uhhh... Jak dobrze, że mam teraz okienko... - pomyślałam, na co mimowolnie znów się uśmiechnęłam.
Gdy tylko zabrałam notes i wyszłam z sali, usłyszałam dzwonek rozbrzmiewający na korytarzu.
Teraz lekcja, a ja mam czas wolny, oj...
Przekręciłam klucz w drzwiach i poszłam szybkim krokiem do pokoju nauczycielskiego. Z daleka widziałam jeszcze rozprominioną Wiktorię, która stała odizolowana od reszty klasy. Zauważyłam też, że podszedł do niej Robert i zaczął rozmowę. Byłam ciekawa o czym rozmawiali, ale odpuściłam - za dużo wrażeń jak na jedną przerwę!
Poszłam więc prosto do pokoju nauczycielskiego.

###

Czas na przerwę, czas na KitKat! XD
Jak się podoba? Czy ktoś już shippuje jakichś bohaterów? Piszcie! :D

Victoria's VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz