Jeszcze przez kilka następnych dni Wiktoria była pochłonięta ,,żałobą" i ,,smutkiem". Oczywiście przychodziła na zajęcia, ale wyjątkowo niechętnie gdziekolwiek się ruszała. Miałam dyżury, widziałam, jak męczyła się sama ze sobą, stojąc przy oknie. Wyglądała, jakby prowadziła wewnętrzną walkę. Gdy nareszcie skończyły się jej rozterki psycho-fizyczne, wróciła do poprzedniego stanu i zaczęła normalnie funkcjonować.
Ja z kolei poruszyłam kwestię organizacji i informowani odnośnie wycieczki integracyjnej. Planowana była na okres od pierwszego do piątego października. W poniedziałek, na godzinie wychowawczej zaczęłam więc omawiać owy wyjazd.
- Moi drodzy, sprawy wychowawcze was oczywiście nie ominą. Paru nauczycieli skarżyło mi się, iż nie stosujecie się do ich zaleceń lub całkowicie nie uczestnicycie w zajęciach, co tylko potęguje wasze złe zachowanie jako klasy. Poproszę więc szanownych chłopców o zostanie na przerwie. Mam na myśli wszystkich. Odpowiedzialność zbiorowa obowiązuje. - Popatrzyłam z politowaniem na zaskoczonych moją decyzją nastolatków. - Drugą sprawą jest oczywiście jakże upragniony i wyczekiwany wyjazd integracyjny. Nie mamy zbyt wiele czasu, więc proszę, by wszelkie walizki i torby były już powoli szykowane. Po liście wpłat widzę, że organizujecie się odnośnie zbiórek na różne cele, ale nie mam pewności co do was samych. Jak wiecie, ilość pokoi jest ograniczona, zważywszy, że jedzie z nami jeszcze jedna klasa pierwsza, powinniście podzielić się już w odpowiednie grupy. Przypominam, iż są dwu-, trzy-, cztery- i pięcioosobowe pokoje, toteż po tyle osób ma znajdować się w pokoju. Nie gwarantuję też, by każda z owych grup faktycznie została przedzielona do takiego, w jakim chciałaby się znaleźć. Możecie więc niestety zostać rozdzieleni lub przyłączeni do innych grup, by zakres pokoi się zgodził. Wszystko jasne, moi państwo?
- A gdzie pani trafi? W sensie... Z kim pani będzie w pokoju? - Zapytał Robert, poruszając porozumiewawczo brwiami.
- Podział i tak jest według płci; nie będzie pokoi ko-edukacyjnych. Nie masz na co liczyć. - Wypowiedziawszy to, klasę ogarnął śmiech, a na policzkach chłopaka ukazał się delikatny rumieniec.
- Wie pani, jako nasza wychowawczyni, my także powinniśmy o panią dbać.
- Jeśli o mnie chodzi, to, jakbyś nie zauważył, mam swoje lata. Chyba potrafię o siebie zadbać, ale dziękuję za troskę.
- Nie ma problemu, na nas, mężczyznach, można polegać!
- Nie widzę w tobie mężczyzny. Ten tekst słyszę już któryś raz w swoim życiu, więc nie wiem, o kim to źle świadczy. - Mrugnęłam, by podkreślić lekką irytację słowami chłopaka. - Czy ktoś ma jakieś bardziej sensowne pytania?
Do końca lekcji tłumaczyłam jeszcze temat związany z wycieczką. Gdy dzwonek dał o sobie znać, wypuściłam dziewczyny na przerwę. Chłopcy zostali niechętnie w pomieszczeniu, nie ruszając się ze swoich miejsc.
- Posłuchajcie panowie, tak, jak już wcześniej wspomniałam, dostaję na was upomnienia od dużej części nauczycieli w naszej szkole. Robert, mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego na każdej lekcji języka angielskiego jesteś nieprzygotowany, a do tego sypiesz niepochlebnymi komentarzami w stronę anglistki?
Moje słowa wywołały śmiech wśród nastolatków, więc pojedynczo zaczęłam gromić ich wzrokiem, by powrócić do rozmówcy i meritum tegoż spotkania.
- A wie pani, jakie to przykre, że nie mamy z panią głównego języka obcego? To przytłacza! - Udawał z ,,aktorskim" zawzięciem, co ponowiło reakcję młodzieży.
- Posłuchajcie mnie teraz wszyscy uważnie - stanęłam na samym przodzie sali, przed tablicą, by dobitniej przekazać im swój wywód - nie toleruję takiego zachowania. Jesteście nietolerancyjni, niezintegrowani i do tego w chamski sposób przejawiacie różne zachowania odnoszące się do zbliżeń seksualnych i współżycia. Poradzę wam tylko zachować sobie te komentarze, występy i popisy dla siebie. Nie jest to ani inteligentne, ani ciekawe uwagi. Przejawiacie tym sposobem oznaki głupoty. Możecie pogratulować sobie takiego startu, bo zakładam, że większości dziewczyn robi się niedobrze lub czują się niekomfortowo, gdy wy śmieszkujecie sobie na takie tematy i to w wielce haniebny sposób. Uświadamiam wam tylko, że seks to ani temat tabu, ani do żartów. Jest to bardzo przyjemny akt miłosny i jeżeli bawi was coś takiego, to radzę zgłosić się do lekarza lub cofnąć do podstawówki. Rozumiemy się? - Popatrzyłam na nich gniewnie.
Siedzieli z poważnymi minami, część zwrócona spojrzeniami w stronę Roberta.
- Robert?
- Słucham? - Podniósł głowę z zamyślenia.
- Zrozumiałeś przekaz?
- Owszem, a mogę porozmawiać z panią na osobności.
- Oczywiście, nie ma problemu. Chłopcy, proszę nie sprawiać już więcej problemów na następnych lekcjach i do zobaczenia.
Gdy nastolatkowie wyszli z sali, Robert zajął miejsce w pierwszej ławce, na wprost mojego biurka.
- To wszystko nie jest tak, jak to wygląda...
- Więc jak? Możesz mi wytłumaczyć. - Odparłam spokojnie.
- Po prostu tamta anglistka nie umie uczyć, nie nadaje się do tej pracy.
- A ja niby tak? - Prychnęłam.
- O-oczywiście! Dlatego żadna z dziewczyn się nie buntuje.
- Dziewczyny to dziewczyny.
- No dobra...
- To może inaczej - powiedz mi, o co chodziło ci z tym ,,kawałem" odnośnie pośladków pani od angielskiego i dlaczego zacząłeś wywód, jako że moje pośaldki są znacznie, jak to było...?
- Smaczniejsze!
- Serio?
- A wie pani, to taki tylko żart... - Potarł nerwowo kark i rzucił wzrokiem gdzieś w przestrzeń.
- Nie będę tego tolerować mój drogi, tak samo jak pani Ewa.
- Wiem, wiem... Przepraszam.
- Radzę ci po prostu zachować te komentarze dla siebie i nie przepraszać mnie, tylko właśnie panią od angielskiego. W innym wypadku, sprawa ta trafi do dyrektora. Zrozumiałeś?
- Tak.
- Jeszcze jedno - daj sobie spokój z zalotami w moim kierunku. Mogę szczerze przyznać, że jestem zajęta i szczęśliwa.
Chłopaka zatkało; trafiłam w samo sedno. Oczy mu się lekko zaszkliły, przytaknął tylko głową i wyszedł.
CZYTASZ
Victoria's Victory
Romance,,(...) - Why do men exist? - Zaczęła jeden z kawałów. - To reproduce? I guess... - No, because a dildo can't buy you a drink. - You're dead... - zaczęłam się śmiać, a Ewa wraz ze mną." ~ fragment rozdziału 29. Jestem młodą nauczycielką, uczę języka...