Rozdział XXIX

428 47 6
                                    

Po otwarciu drzwi, dziewczyna zasiadła na moim łóżku.
- Dziwne, myślałam, że macie wspólne łóżko - zaczęła z irytacją.
Wściekłam się, tego było za wiele. Dziewczyna dostała w twarz. Była jednak równie zaskoczona moim czynem, co i ja sama.
Dałam uczennicy w twarz... No świetnie... - dałam sobie w myślach siarczystego facepalma.
Dziewczyna nie ruszyła się ani na milimetr - trwała w jednej pozycji, wciąż wlepiając swoje rozwarte, niebieskie oczy.
- Ja... Przepraszam... To było...
- Nie przepraszaj. Nic nie miało miejsca - nadal siedziała.
- Dałam ci w twarz... Jesteś moją uczennicą... Ja nie mogę... Ja... Przepraszam - zatrzymywałam się co chwilę, starając pozbierać myśli.
- Stop it, because we're gonna argue.
Miałam zamknięte oczy, ale wyraźnie wyczułam w jej tonie głosu rozbawienie.
You fucking drama-actress queen!
- You bastard... - wyszeptałam cicho, gdy doszło do mnie to, co dziewczyna ze mną zrobiła.
Pokój wypełnił się jej szczerym śmiechem.
- No pięknie... Moja ty marionetko... I love to watch you dance... And that was bloody marvelous!
- Ja się przejmuję, że nie dogadujesz się z mamą, że jesteś na mnie wściekła, a ty na mnie odbijasz naszą rozmowę z zeszłego tygodnia. Ty masz dobrze w głowie, aspołeczny geniuszu? - zaczęłam się śmiać. - Bezzwłocznie idziemy na kolację! Ruchy.
Jednak zanim wyszłam, dziewczyna przyciągnęła mnie za koszulkę do siebie.
- Nie myśl sobie, że przez te ściany nic nie słychać. Radzę ci wybrać. Make up your mind, honey, or every person around you will just simply walk away - wyszeptała wprost do mojego ucha.
- Yes, I've decided. I've already made up my mind.
- So? What do you say?
- You're my student, cut it out - skarciłam dziewczynę. - You shouldn't be here.
- Jeszcze to dokończymy, pani Oliwio.
- Niech będzie.
- Shall we head to the canteen?
- Certainly.
Zakładam, że zastanawia was zaistniała sytuacja. Nie odrzucam Wiktorii. Po prostu wiem, że ta relacja w każdym wypadku mogłaby skończyć się fatalnie. Wyjdę na egoistkę, ale trudno - najgorzej skończy się dla mnie - stracę wymarzoną pracę i trafię do więzienia, a w tej najgorszej z najgorszych przypadłości - będę musiała pożegnać się z nią na zawsze.
Nie chcę, by wyglądało to jak zabawienie się nastolatką i jej porzucenie. Absolutnie! Po prostu przemyślałam sobie cichcem kilka kwestii, prons and cons tego wszystkiego pod różnymi względami. Uważam to za najbardziej odpowiedzialne i dorosłe.
To też nie tak, że obecność Wiktorii zastąpię sobie towarzystwem - tym razem dojrzalszej a nawet starszej kobiety - Ewy. Po prostu poniekąd tamto wróciło i zrozumiałam kilka rzeczy.
Szłam z Wiktorią na stołówkę. Nie spóźniłyśmy się wiele, właściwie w ogóle. Wszyscy byli sobą zajęci, ale Ewa najwidoczniej wyczekiwała mojego przybycia. Wszystko się wyjaśniło, gdy tylko zasiadłam do wspólnego stołu.
Siedzący tam belfrowie wychowania fizycznego żartowali z kierowcą i przewodnikiem wycieczki w dość zenujący sposób na temat kobiet.
- Dobry wieczór, moi państwo.
- Jest i gwiazda wieczoru! - parsknął Marek.
- Tak, chciałbyś. Uważaj sobie.
- Nareszcie ktoś normalny! Panowie, trochę kultury!
- Wystarczy mi być kulturystą - dopowiedział Łukasz, na co siedzący przy stole mężczyźni zaczęli chichotać.
Przewróciłam wymownie oczami i skupiłam swoją uwagę na osobie Ewy. Opowiadała mi kawały po angielsku, toteż reszta zgrupowania nie do końca rozumiała ich znaczenie. Co prawda Marek i Łukasz to mężczyźni ledwie po trzydziestce - w wieku Ewy - ale nie kwapili się do nauki języka ogólnoświatowego.
Żarty anglistki były inteligentne, na poziomie i o facetach właśnie.
- Why do men exist? - Zaczęła jeden z kawałów.
- To reproduce? I guess...
- No, because a dildo can't buy you a drink.
- You're dead... - zaczęłam się śmiać, a Ewa wraz ze mną.
Po chwili wstałyśmy i podziękowałyśmy za kolację. Mężczyźni, nieco zdziwieni, również podziękowali, ale zdecydowali się zostać jeszcze przy stole.
Wychodząc ze stołówki, widziałam siedzącą z Antoniną Wiktorię. Była widocznie zdegustowana towarzystwem gadatliwej Tosi, ale miała jeszcze siły i szyderczo popatrzyła mi w oczy. Zignorowałam jej zachowanie i po prostu postanowiłam napisać do niej w tej sprawie później.
- Why are you spacing out again? Does anything bother you?
- No, it's just fine. It is, what it is. That's just fine - uśmiechnęłam się szczerze.
- Then... Fine... I guess...
- Indeed. By the way - your jokes were hilarious.
- I know. Great to hear it. You know what's also hilarious?
- Oh, come one! Stop it already! - zaczęłam się śmiać, gdy kobieta zaciągnęła mnie za winkiel i zaczęła łaskotać.
- You're hilarious, honey... But adorable - przestała.
- Shall we head back, please?
- Yeah, it's fine.
Szłam przed kobietą, prowadząc do naszego pokoju. Bawiłam się też kluczykiem, wchodząc po schodach. Czułam jej palące spojrzenie na moim ciele. Wiedziałam, że ledwo się powstrzymuje, więc tymbardziej droczyłam się z nią (niby niespecjalnie) podkreślając typowo kobiecy i seksowny chód.
- Stop it, please... - głos jej się łamał.
Otworzyłam w końcu drzwi i weszłyśmy do pomieszczenia. Klucze wylądowały na moim stoliku nocnym.
- To, co teraz? - zaczęłam, patrząc z zaciekawieniem na Ewę.
- Nie wiem. Przez tę kolację chce mi się już tylko spać.
- Ty brudasie! - rzuciłam poduszką w rozłożoną na swoim łóżku kobietę.
- Znowu zaczynasz? A chcesz się doigrać?! I czemu niby jestem brudasem? - zaśmiała się.
- A po długiej podróży, to niby co należy zrobić?
- Chcesz być przy tym? - zapytała, stojąc przede mną i ponętnie przygryzając wargę.
- Oczywiście.

Victoria's VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz