Rozdział XII

775 68 5
                                    

Po usłyszeniu dzwonka, usmiechnęłam się do siebie w duchu.
Może i szarą rzeczywistością jest wypełnianie papierów, ale mam dziwne przeczucie, że czas na tym spędzony będzie miał pozytywny charakter.
- Do widzenia, dziewczyny. - Pożegnałam się, wychodząc z sali.
Zamknęłam pomieszczenie na klucz i udałam się do pokoju nauczycielskiego po wcześniej wspomniane formularze. Weszłam do środka i zastałam tam Kamila. Odwrócił się na dźwięk otwieranych drzwi, a gdy mnie ujrzał, uśmiechnął się promiennie.
- Ty zostajesz teraz, Oli? - Rozpoczął rozmowę.
Spochmurniałam trochę na widok mężczyzny.
- Owszem, a potrzebujesz czegoś? Będę dość zajęta. - Niechętnie odpowiedziałam, nawet nie patrząc w stronę mówcy.
- Nie no, wiesz... Mogę ci pomóc. Z tymi papierami. - Spojrzał na mnie lekko zakłopotany.
- Nie trzeba, dziękuję.
- Mogę ci potowarzyszyć, co ty na to?
- Też podziękuję, mam już kompana.
- Kto to? Nie mów mi, że to ta dziwna nastolatka, która się za tobą ugania! - Popatrzył na mnie spode łba, ale nie miałam nawet zamiaru się tym przejmować.
- Ugania?! O nie, mój drogi. Opamiętaj się. Nie mam zamiaru w ten sposób z tobą rozmawiać.
- Kiedy taka prawda! Nie widzisz tego?!
- Popatrz na siebie. - Odparłam z wyrzutem.
Chciałam już wyjść, ale mężczyzna złapał za mój nadgarstek, a następnie za drugi i przyszpilił mnie do ściany, trzymając moje ręce ponad moją głową. Nie krzyczałam, nie było w tym najmniejszego sensu. Rzuciłam mu wzrok pełen nienawiści.
- Jesteś moja, a nie jakiejś nastoletniej, dziecinnej flądry! - Prychnął.
- Jest zdecydowanie lepszym człowiekiem od ciebie i założę się, iż nie należy do infantylnych osób.
Walczyliśmy chwilę rozwścieczonymi spojrzeniami. Wzrokiem ogarnął moje ciało, skupiając się na dekolcie i miejscach intymnych, po czym uśmiechnął się łobuzersko.
- Miałem to rozegrać w inny sposób, ale przez tę twoją uczennicę plany się pozmieniały. Z tobą rozprawię się dzisiaj, a kolację zaliczymy, heheh, kiedy indziej.
Już szykował się do złożenia namiętnego pocałunku na moich wargach, gdy niespodziewanie rozległ się dźwięk pukania, a zza drzwi wychyliła się moja ,,wybawczyni" - Wiktoria.
- Proszę odsunąć się od pani Oliwii; mam intelekt, jakiego pan nie jest w stanie posiąść, i nie zawaham się go użyć.- Odparła spokojnym tonem nastolatka.
Kamil puścił moje dłonie i powoli się odsunął. Pozostawił zaczerwienienia w okolicach nadgarstków.
- I żeby mi się to więcej nie powtórzyło, bo to podchodzi pod wykorzystywanie seksualne.
- Głupia dziewucha. - Cicho warknął, spojrzał wymownie na Wiktorię, zgarnął swoją torbę i kurtkę, po czym udał się do drzwi oraz wyjścia ze szkoły. - Oli, jesteś moja, pamiętaj.
- Chyba w pana snach! Proszę opuścić to pomieszczenie! - Nastolatka stanęła przede mną w obronnym geście i rzuciła mu rozzłoszczony wzrok.
Mężczyzna wyszedł, a ja stałam jeszcze nadal milcząc.
Dziękuję... Po prostu...
- Nic pani się nie stało, pani Oliwio? - Zapytała dziewczyna, trzymając mnie delikatnie chłodnymi rękoma.
Spuściłam wzrok i wzięłam ją za dłoń. Powoli się przysunęłam i położyłam głowę na jej ramieniu. Drugą kończyną górną opasałam jej plecy.
Teraz... Tu... Tak bezpiecznie... - Pomyślałam, a moje łzy zaczęły sunąć po twarzy. Dziewczyna musiała poczuć tę wilgoć i delikatnie się odsunęła.
- Już dobrze, jestem tu. Wszystko w porządku.
- Dz-dziękuję... - Wydusiłam wreszcie.
- Ciii, spokojnie. - Przytuliła mnie, a ja objęłam ją rękoma w pasie.
Stałyśmy tak w bezruchu, cisza panowała wokół nas. Fakt faktem, że dzisiejsze lekcje zakończyły się wcześniej, gdyż ósme godziny zostały odwołane, więc nikogo nie było podczas tego wydarzenia.
- Gdyby nie ty, niewykluczone, że zostałabym zgwałcona... - Stwierdziłam po chwili namysłu.
- Proszę o tym teraz nie wspominać. Niech nie czuje się też pani w jakikolwiek sposób odpowiedzialna za to, co się wydarzyło.
- Dziękuję. - Powoli się odsunęłam.
Dziewczyna przyłożyła swoją nadal chłodną dłoń do mojego rozgrzanego od płaczu policzka. Poczułam się bezpiecznie i swobodnie.
- Wszystko jest już dobrze, proszę się nie smucić, pani Oliw-...
- To nieprofesjonalne z mojej strony, ale mów mi po prostu ,,Oli" - to tak między nami.
- A zatem, Oli, masz ochotę na coś słodkiego? Potem odprowadzę cię pod drzwi twojego domu, dobrze? - Zapytała z troską w głosie.
- Niech będzie. - Odparłam półprzytomna.
Przymknęłam na chwilę oczy i poczułam przyjemne ciepło na swoich ustach, a delikatny chłód bijący od dłoni nastolatki utrzymywał się na moich policzkach. Odsunęłam się, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji.
Nie mam nawet siły krzyczeć w myślach. To było cholernie przyjemne i nawet trochę ukoiło ból, który nadal odczuwam przez nachalne zachowanie Kamila. Pomimo tego, romans z uczniem, nie wspominając nawet o lesbijskim romansie z uczennicą, jest nielegalny i karalny. Nie powinnam się pakować w nic podobnego, ale... To silniejsze ode mnie. Poważnie, to było cholernie przyjemne.
- Nie powinnam... To nie miało mieć miejsca...
- Wiem, nie mogłam się powstrzymać. Przepraszam... - Odparła smutno Wiktoria.
- Właściwie, to miałaś mi coś powiedzieć, nieprawdaż?
- Owszem, ale teraz to chyba nie ma większego znaczenia. Już jest po fakcie - odmówiłaś panu Kamilowi, ale finalnie przystałaś na moją propozycję.
- Trudno się nie zgodzić, ale muszę wiedzieć; za bardzo mnie intrygujesz. - Szepnęłam uwodzicielsko do ucha nastolatki.
Nie wiem, w co się pakuję, ale nie pozostawię tej ślicznotki. Może i jestem półprzytomna, prawie jak pod wpływem alkoholu, ale nie dbam już.
- Wiem, że nie tylko ja jestem lesbijką. Ty też jesteś homoseksualna. - Odparła dziewczyna zalotnie.
- A skąd to wiesz, moja droga? Jesteś szpiegiem, że tyle wiesz o ludziach, chociaż nie znasz ich prawie w ogóle? - Zaczęłam z ironią w głosie, rozluźniając tym samym ciężką atmosferę.
- A czy to przystoi śnić zbereźne rzeczy o swojej uczennicy?
- Skąd ty to...? - Zapytałam zmieszana i poczułam, jak krew pulsuje już na mojej twarzy i policzkach.
- Czyli się nie pomyliłam... - Odparła zamyślona. - No dobra, bierz te świstki, formularze i idziemy na coś pysznego, zgoda?
- Dobrze, ale skąd ty-...
- Czekam przed szkołą. - Przerwała mi, a wychodząc, mrugnęła do mnie zawadiacko.
- Niech będzie. - Uśmiechnęłam się i odprowadziłam ją wzrokiem.

Victoria's VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz