[22]

810 45 18
                                    

Droga do mieszkania Thomasa była najdłuższą w całym moim życiu. Jadąc taksówką miałam tyle pytań, które bałam się zadać. Nie pomagała cisza, która między nami panowała. Nie podobało mi się to, że Thomas nie chciał jechać do szpitala. Przecież każdy normalny, by tak zrobił! Jego obrażenia wyglądały na poważne, a on sobie to po prostu bagatelizował. Miałam ochotę wrzeszczeć, a potem uderzyć go porządnie w łeb na to, że tak lekkomyślnie postępuje. Powinien pojechać do szpitala nawet chociażby po to żeby dostać coś przeciwbólowego, bo dałabym sobie rękę uciąć, że był cały obolały.

Wysiedliśmy z taksówki i tak samo jak wcześniej chwyciłam go pod ramię. Stróż nocny stojący niedaleko drzwi posłał nam zdziwione spojrzenie, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo już prowadziłam nas do winy.

— Gdzie masz apteczkę? — zapytałam, kiedy posadziłam go w łazience w jego mieszkaniu i zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki po kolei.

— Na górze po prawej — odpowiedział szybko, a ja skinęłam tylko głową. Otworzyłam wskazaną półkę, a potem sięgnęłam po biały, nieduży pojemniczek. Z nerwów upuściłam apteczkę do zlewu, ale szybko wzięłam się w garść. Przejrzałam zawartość, a potem wzięłam do ręki wacik i następnie namoczyłam go wodą utlenioną.

— Będzie piec — ostrzegłam blondyna i wzięłam się za przemywanie jego ran na twarzy, dopiero kiedy skinął mi głową. Starałam się być jak najbardziej delikatna w tym, co robiłam, ale mimo wszystko Thomas syknął z bólu. Spojrzałam na niego z troską. — Przepraszam, nie chciałam....

— Nic się nie dzieje, Gabby — posłał mi nie wyraźny uśmiech, a ja wróciłam do przemywania jego rany. Wyrzuciłam wacik do kosza i założyłam opatrunek na jego łuk brwiowy. Nadal uważałam, że robił źle, że nie chciał pójść do szpitala, by odpowiednio się nim zajęli, ale miałam zamiar w jakiś sposób przekonać go, by przynajmniej poszedł się przebadać, czy na pewno nic poważnego mu nie dolega. — Skąd się na tym znasz, co?

— W szkole miałam naukę pierwszej pomocy — Thomas zmarszczył czoło, tak jakby coś takiego było dla niego nowością. Wiedziałam, że poziom edukacyjny w Anglii znacznie się różnił od tego, który znałam w Polsce, ale uważałam, że nauka pierwszej pomocy jest naprawdę przydatna. Nigdy nie wiesz, co ci się może przytrafić, a tak możesz przynajmniej spróbować uratować komuś życie jeśli wiesz, co trzeba zrobić. Moim zdaniem takie lekcje powinny być obowiązkowe. — Skończyłam — powiedziałam, odkładając apteczkę na bok. — Nadal uważam, że powinieneś się przebadać. Nie wiadomo, czy nie doznałeś jakiś wewnętrznych obrażeń, a w tym nie umiem ci pomóc.

— Nie pójdę do żadnego lekarza – oburzył się natychmiast, a ja miałam ochotę tupnąć nogą.

— Zachowujesz się jak dziecko, Thomas — powiedziałam podpierając ręce na biodrach. — Tamten facet nieźle cię poturbował, a ty nawet nie chcesz się przebadać! Nie rozumiesz, że coś mogło ci się stać?

— Ale nic mi nie jest – blondyn podniósł się i podpierając się ściany, skierował się w stronę swojej sypialni. Boże, czy Ty to widzisz? Szybko ruszyłam za chłopakiem. — Czuję się wspaniale. Potrzebuję się tylko położyć.

— Jesteś nieodpowiedzialny, Thomas! — warknęłam za jego plecami. — Czy ty w ogóle przejmujesz się tym, że ktoś się o ciebie martwi? Masz pojęcie jak się czułam, kiedy tamten powalił cię na podłogę? — żadnej reakcji z jego strony. Zacisnęłam mocno pięści, a potem złapałam go za ramię i kazałam mu odwrócić się w moją stronę. Blondyn posłał mi niezbyt przyjemne spojrzenie.

— Co? — odezwał się nie uprzejmie. — Co chcesz usłyszeć, Gabby?

— Nie wiem! Ale mógłbyś chociaż raz się kogoś posłuchać i zrobić to, co się do ciebie mówi — odrzuciłam włosy na ramiona, bo te niespodziewanie zaczęły żyć swoim życiem. Byłam wściekła. Ba! Wściekła to za mało powiedziane. Nie rozumiałam zachowania Thomasa. Tak samo jak nie rozumiałam słyszalnej pretensji w jego głosie, tak jakby to wszystko było moją winą. — Masz pójść do lekarza, rozumiesz?

OUR DESTINY, t.b. sangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz