[36]

517 36 4
                                    

Grudzień 2016, Poznań

Święta Bożego Narodzenia zawsze były dla mnie szczególnym momentem w ciągu całego roku. Już na samym początku miesiąca, a nawet i wcześniej wszędzie można było poczuć świątecznego ducha. Ja sama miałam szczególny sentyment to tych kilku dni i nie wiązało się to z jakimś szczególnym wydarzeniem w moim życiu. Boże Narodzenie było okresem, w którym chociaż raz w ciągu roku z nikim się nie kłóciłam, nie wrzeszczałam i mogłam spędzić czas w gronie moich najbliższych. W wigilijny wieczór zawsze zasiadałam z moją mamą i rodzeństwem do stołu, a o północy szłam na pasterkę, na której widziałam się z Anastazją, ale tylko po to by złożyć sobie życzenia.

Tegoroczne Boże Narodzenie nie różniło się niczym szczególnym. Jedynie tym, że przez cały ten czas towarzyszył nam Adam, a ja zostałam tłumaczem dla mojej mamy. Nie rozumiałam, czemu to Magda nie mogła wszystkiego tłumaczyć, ale nie miałam zamiaru na nic narzekać. Mój humor i tak był paskudny i święta nie cieszyły mnie tak bardzo jak jeszcze rok temu. A to wszystko miało związek tylko z jedną osobą.

Ostatni raz widziałam się z Thomasem, wtedy na lotnisku. Przynajmniej w rzeczywistości, bo nie mogłam powiedzieć, że się nie kontaktowaliśmy. Przez pierwsze półtora miesiąca, niemal codziennie do siebie pisaliśmy i dzwoniliśmy. Potrafiliśmy rozmawiać do późnej godziny, czego skutkiem było to, że na następny dzień chodziłam niewyspana. Nie zwracałam na to uwagi, bo jak mogłabym się czepiać o to, że wolałam porozmawiać ze swoim chłopakiem niż pójść wcześniej spać. Potem zaczęło się komplikować i nawet nie zauważyłam momentu, w którym z codziennych rozmów, przeszliśmy do tego, że wystarczył nam telefon, co trzeci lub czwarty dzień. SMS'ów też było mniej. Wydawało mi się również, że o wiele częściej pisałam z Avą, która praktycznie codziennie wypytywała się o to jak minął mi dzień. Nie raz czułam się tak jakby to właśnie młodsza siostra mojego chłopaka była mną bardziej zainteresowana niż on sam.

Jednak nic nie mówiłam. Rozumiałam to, że Thomas miał swoją pracę, która wbrew pozorom była niezwykle wymagająca. Po za tym ja wróciłam na studia i po lekkiej rozgrzewce znów musiałam porządnie zakuwać, by nadążyć z materiałem i nie przegapić żadnego wykładu. Gorsze było uczucie, że im dłużej studiowałam technologię chemiczną tym bardziej miałam wrażenie, że kompletnie się do tego nie nadaję. To był mój trzeci rok i rezygnacja w tym momencie byłaby najgłupszą rzeczą, jaką mogłabym zrobić, jednak powoli zaczęłam się zastanawiać, czy nie odpuścić po obronieniu pracy inżynierskiej. Nie ukrywałam, że wpływ na moją decyzję miał fakt, że jak najszybciej chciałam wyjechać z Polski – obojętnie gdzie, czy to do Stanów, czy do Anglii – byleby tylko móc być z Thomasem. Problem był jednak większy, bo im bardziej myślałam o zakończeniu studiów tym bardziej oddalaliśmy się z Thomasem.

A może to on oddalał się ode mnie, bo w końcu zrozumiał, że to nie miało sensu?

Potrafiłam zrozumieć wszystko, jednak nie rozumiałam, czemu ktoś, kto mówi ci, że kocha cię całym sercem i chce spędzić z tobą całe życie w jednej chwili przestaje się do ciebie odzywać. Nawet mimo tego, że ty sama piszesz do niego praktycznie codziennie z nadzieją, że tym razem odpisze. Cóż... taki stan rzeczy trwał praktycznie od miesiąca. Problem, jednak był jeszcze gorszy, bo Thomas w końcu się odzywał. Pisał, dzwonił i rozmawiał ze mną na skyp'ie przepraszając mnie, tłumacząc się i powtarzając, że mi to wynagrodzi, kiedy tylko się spotkamy. A ja mu wierzyłam i niemal natychmiast wybaczałam, bo nie widziałam powodu do tego, by się dalej wkurzać. W końcu obiecał, prawda?

Wychodziło na to, że w ostatnim czasie, tak naprawdę przekonałam się jak czuje się osoba, której nie dotrzymało się obietnicy. Za pierwszym razem po raz kolejny mnie przekonał, że to tylko chwilowe, jednak w końcu wyszło na jaw to, że całymi dniami potrafił być w kontakcie ze swoją młodszą siostrą, a dla mnie nie znajdywał nawet dziesięciu minut na krótką rozmowę. To zabolało, a jeszcze bardziej bolał fakt, że za każdym razem zmieniał temat rozmowy, gdy pytałam go o to, kiedy się zobaczymy. Wiedział, że byłam tylko biedną studentką, która dorabiała w wolnej chwili w kawiarni i miałam swoje oszczędności, ale nie na tyle, by kupić bilet do Stanów na weekend. Liczyłam, że grudzień i ogólnie ten świąteczny klimat coś zmieni.

OUR DESTINY, t.b. sangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz