[10]

986 67 18
                                    



Kilka minut przed 12 usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Byłam sama w domu i już nie mogłam się doczekać tej wycieczki rowerowej. Mogłam się tylko cieszyć, że Magda w żaden sposób nie krytykowała tego, co robiłam. Sama nie byłam przekonana o tym, czy dobrze robię, ale wiedziałam, że żyje się raz. Bez ryzyka nie ma zabawy, a ja w tym momencie miałam ochotę wyrwać się z tej otoczki, która towarzyszyła mi do tej pory.

Otworzyłam drzwi, a w progu stanęłam twarzą w twarz z Thomasem. Chłopak był ubrany w krótkie dżinsowe spodnie, koszulę w kratę z krótkim rękawem, a na nosie miał założone czarne okulary przeciwsłoneczne. Blondyn uśmiechnął się, przeczesując swoje włosy palcami.

- Cześć, Gabby – przywitał się, a potem pochylił się nade mną i pocałował mnie w policzek. – Gotowa na całodniową wycieczkę?

- Myślę, że tak – blondyn skinął głową. Zarzuciłam plecak na plecy, poprawiłam swój kapelusz, a potem zamknęłam za sobą drzwi i klucze schowałam do kieszeni. – Nawet nie masz pojęcia jak dobrze umiem jeździć na rowerze.

- Zaraz się o tym przekonam – Thomas puścił mi oczko i ręką wskazał na dwa sportowe rowery, które stały oparte o płot. – Zapraszam. Powóz gotowy.

Zaśmiałam się, a potem chwyciłam za pierwszy z brzegu rower i wyprowadziłam go z terenu domu. Nie mogłam się doczekać, by w końcu wsiąść na rower i pojechać gdzieś daleko. Zawsze uwielbiałam ten środek transportu, chociaż moje początki były okropne. Ale teraz, po tylu latach śmigałam jak mało kto i nie raz robiłam sobie wycieczki rowerowe po za miasto. Dlatego, tak bardzo nie mogłam wyczekać tego dnia. Czułam, że to będzie dobry dzień.

Zawiązałam mocniej bluzę, którą miałam owinięta wokół bioder i wsiadłam na rower w tym samym momencie, co chłopak. Od razu się uśmiechnęłam, a potem odwróciłam do tyłu w stronę blondyna.

- Jedziemy? Czy się boisz, że okażę się lepsza od ciebie? – zawołałam rozbawiona.

- Ja prowadzę – zadecydował i ruszył, a ja zrobiłam to samo.

***

Sam wyjazd z miasta zajął nam ponad godzinę. Może przez to, że trafiliśmy w największe korki na mieście i porę na lunch, gdzie wszyscy wychodzili na swoją przerwę. Jednak jakoś udało nam się przejechać całe miasto i wyjechaliśmy w końcu z Nottingham. Jechaliśmy w milczeniu. Miałam nawet wrażenie, że chłopak się na mnie boczył, że raczyłam stwierdzić, że się czegoś boi. Cóż... liczyłam, że jak najszybciej dojedziemy na miejsce naszego pikniku i wszystko sobie z nim wyjaśnię.

Jednak, kiedy Thomas skręcił w jakąś dróżkę, która prowadziła do lasu, nabrałam dziwnych podejrzeń. Przez chwilę zaczęłam się nawet bać, że przywiózł mnie tutaj tylko po jedno. Wzięłam głęboki oddech, bo poczułam jak coś ściska mnie w żołądku na samą taką myśl. Ale moje myśli szybko popłynęły innym torem, gdy Thomas zatrzymał się na polanie obok której płynęła rzeka. Zawsze uwielbiałam spędzać czas nad wodą, chociaż nigdy nie nauczyłam się pływać. Nie miałam kiedy, a przede wszystkim z kim. Raz w życiu byłam na basenie i o mało się nie utopiłam. To mi starczało.

- Podoba ci się? – usłyszałam głos Thomasa. Spojrzałam na niego i dopiero teraz zauważyłam, że był przygotowany na wszystko. Blondyn rozkładał koc na trawie, więc od razu ruszyłam mu na pomoc.

- Jest przepięknie – powiedziałam nie ukrywając swych uczuć. – Skąd znasz to miejsce?

- Kiedyś trafiłem na nie przypadkiem – blondyn wzruszył ramionami, usiadł na kocu i zaczął wykładać wszystkie rzeczy z plecaka. – Zrobiłem dla nas kanapki. Mam nadzieję, że ci będą smakować. Wziąłem też jakieś ciastka, trochę owoców i warzyw. Mam też sok, ale nie wiedziałem jaki lubisz, więc wziąłem jabłkowy, pomarańczowy i z czarnej porzeczki. Mam też herbatę jeśli chcesz.

OUR DESTINY, t.b. sangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz