[28]

657 36 2
                                    

Spoglądając na panią Sangster, Avę oraz Britt czułam się trochę nieswojo w ich towarzystwie. Wszystkie trzy doskonale się znały – mogły rozmawiać o wszystkim i uśmiać się przy tym jak mało kto. Oczywiście, wciągały mnie w każdy temat, pytały się, co sądzę w danym momencie i w żaden sposób mnie nie pomijały. Po prostu stojąc z lampką wina i przysłuchując się im jak z zapałem rozmawiały na najbłahsze tematy i świetnie się rozumiały – mimo różnicy wieku – rozumiałam, że ja nigdy nie odnajdę się w ich gronie. To był ten moment, w którym nie po raz pierwszy, ale zdecydowanie najmocniej do tej pory, dotarło do mnie, że mój związek z Thomasem nie miał sensu. Wakacje kończyły się za niecały miesiąc, a ja wtedy wracałam do swojego domu. Szczerze wątpiłam w to, by nasz związek przetrwał, dlatego w przypływie emocji postanowiłam, że już teraz musiałam się przyzwyczaić do tego, że najprawdopodobniej przez tych kilkanaście dni widziałam Thomasa po raz ostatni w życiu. Musiałam się przyzwyczaić do tej myśli, a codzienne spotkania i godzinne rozmowy przez telefon wcale mi nie pomogą.

— Przepraszam na chwilę — powiedziałam z delikatnym uśmiechem, odkładając kieliszek z czerwonym winem. Po obiedzie, na który tak jak wcześniej było umówione, pojawili się Dylan i Britt, w domu powstały dwa obozy. Kobiety zajęły kuchnię z czerwonym winem i słodkościami, a mężczyźni zaszyli się w salonie, gdzie stał bar, który szybko został otwarty.

To było miłe popołudnie i wszyscy byli dla mnie uprzejmi – nikt nie dawał mi poznać, że tutaj nie należę. W tymże ja sama, tak to odczuwałam. Nie należałam do tego miejsca i podświadomie wiedziałam o tym już od dawna, a nawet w momencie, w którym zgodziłam się zostać dziewczyną Thomasa. To był wakacyjny romans. Co z tego, że nie wyobrażałam sobie, by ktokolwiek inny mógł być na miejscu Tommy'ego. Wiedziałam, że prędzej, czy później będę musiała zmienić swoje nastawienie.

Opuściłam kuchnię, a potem przeszłam szybko korytarzem obok salonu, z którego dochodziły wesołe rozmowy i wspięłam się po schodach na pierwsze piętro. Właściwie nie miałam pojęcia, czemu opuściłam kuchnię. Uwielbiałam i panią Sangstęr i Avę i Britt, jednak czułam, że musiałam zmyć się z ich oczu, chociaż na chwilę. Nie byłam w stanie znieść tego w jak łatwy sposób się ze sobą porozumiewały.

Nie byłam w stanie znieść tego, że dla mnie to było tylko coś przelotnego. Za rok o tej porze będę tylko to wszystko wspominać ze łzami w oczach.

Weszłam do swojego pokoju i usiadłam przed toaletką, wzdychając ciężko. Spoglądając w lustro i widząc swoje odbicie, dochodziłam do wniosku, że przecież nie zmieniłam się od swojego przylotu do Nottingham. Nadal miałam tak samo proste, długie i brązowe włosy. Nadal byłam chyba najbardziej nie rozumianą osobą na świecie. Nadal miałam swój charakter, który nie raz denerwował 99% ludzi z mojego otoczenia. Nadal byłam sobą.

A jednak. Czułam, że nie byłam już tą samą Gabrielą Adamczyk, co sprzed kilkunastu tygodni. Dziewczyna, którą widziałam w lustrze tylko była do mnie podobna. Miała te same oczy, włosy i twarz. Nadal była kompletnie niezrozumianą osobą. Nadal denerwowała wszystkich ludzi, ale teraz była zakochana. To brzmiało, tak ironicznie jak jeszcze nic, co udało mi się pomyśleć albo usłyszeć.

Wszyscy mi mówili, że na studiach znajdę osobę, w której się zakocham oraz, z którą będę chciała spędzić całą resztę swojego życia. Może nie kłamali, bo na uczelni poznałam takiego, jednego Piotrka, z którym już przy pierwszej rozmowie złapałam niesamowity kontakt. Był ode mnie starszy o rok, ale przecież wiek się nie liczył, prawda? Nie kręciliśmy ze sobą – od samego początku był dla mnie jak kumpel, który miał zajebisty charakter. Jeszcze przed wakacjami w myślach zazdrościłam każdej dziewczynie, której udałoby się związać z Piotrkiem. To były nic nieznaczące myśli, bo z chłopakiem nie łączyło mnie nic poza kumplostwem.

OUR DESTINY, t.b. sangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz