– Byłeś kiedyś na takich salach treningowych? – spytała Axie, kiedy już od kilku minut szli po dróżce obok ściany Domu.
– Raczej sale gimnastyczne w szkole się nie zaliczają... – mruknął, rozglądając się po okolicy i próbując zapamiętać każdy szczegół.
A nie było to takie proste. Choć ta jedna ściana ciągnęła się już od kilku minut, to wokół niej wszystko było inne. Właśnie gdzieś dalej jacyś Wybrani pływali w dużym jeziorze. Woda była niezwykle czysta, dało się to zobaczyć nawet zza drzew i dużej odległości. Zaraz później pojawił się las. Naprawdę ciemny, naturalny las. A po chwili ukazały się rozległe stajnie.
Azertyjczycy zdecydowanie mieli różnorodne plany co do tego miejsca.
– Ciekawa nazwa. Jeszcze o tym nie słyszałam. Ale nie macie tam broni, prawda? – kontynuowała dziewczyna.
– Żadnej. Broń ogółem jest zabroniona dla większości.
– To jak wy się bronicie przed złem? –W jej głosie malowało się wyraźne zdziwienie.
– No... czasem jakoś nam się udaje.
Axie zamilkła na chwilę.
– Hm – mruknęła. – To dlatego niektórzy Wybrani boją się używać broni.
Zapadła cisza. Chłopak zastanawiał się, ile Axie może wiedzieć o Ziemi. Mówiła, że uczyła się na Opiekuna kilka lat, jednak po tej rozmowie Will zaczął wątpić w prawdomówność tej nauki.
– No i proszę – powiedziała z uśmiechem. – Oto i nasza letnia sala treningowa. – Wskazała przed siebie.
Nowy Wybrany z niedowierzania aż szerzej otworzył oczy. Przed nim stał gigantyczny plac większy od każdego ziemskiego boiska piłkarskiego. Wysoki na kilkanaście metrów ceglany budynek stał zaraz obok niego, dając cień na sparzoną słońcem, ubitą ziemię. Za ogrodzenie służyły równo ułożone drzewa, więc plac był nie do zauważenia z daleka. Jednak kiedy już się na niego spojrzało, nie można było odwrócić wzroku.
Wchodząc, Will cały czas rozglądał się wokół. Naprzeciwko nich, pod dachem budynku, stały podziurawione już od cięć i uderzeń wypchane manekiny. Niektóre miały ponad dwa metry, niektóre nie dorastały Willowi nawet do kolan.
Jednak widać po nich było, że Wybrani są naprawdę celni.
– Więc to jest nasze pole do ćwiczeń w lecie. Trzeba w końcu korzystać z ładnej pogody – powiedziała Axie, uśmiechając się lekko.
Chłopak szybko stwierdził, że niewiele się ona różni od ziemskich nauczycieli wychowania fizycznego.
– A teraz chodź. – Poprowadziła go do wnętrza ceglanego budynku.
Było ciemno, światło dzienne wpuszczało tylko kilka małych okienek przy suficie. Poza tym że ogromne pomieszczenie wyglądało jak przebudowana stajnia, było już zakurzone i widocznie stare. Najwyraźniej od lat nikt tu nie sprzątał. Nie było żadnych mebli. Tylko na ścianach wisiały...
– O mój Boże... – Will aż zachłysnął się z wrażenia.
Miecze, łuki, sztylety, strzały, maczugi, halabardy i topory – wszystkie idealnie wypolerowane wisiały na skórzanych pasach na ścianach. Od najmniejszych na górze, do największych i najcięższych przy podłodze. Było ich niezliczenie wiele – chłopak nawet kilkunastu rodzajów broni w ogóle nie rozpoznawał. Jeszcze nigdy w żadnym muzeum nie widział ich aż tylu. Do tego tylu nowych i perfekcyjnie zadbanych, bez żadnej rdzy. Czuł się, jakby właśnie trafił do średniowiecznej zbrojowni.
CZYTASZ
Wybrani: Azerth
FantasyTom I serii "Wybrani" Chciał oderwać się od rzeczywistości... Ale nie miał w planach zmieniania swojego życia. Pragnął, by jego fantazje się spełniły... Lecz nie chciał ich przeżywać. Chciał niesamowitych przygód... Choć nie miał zamiaru walczyć z...