Rozdział 19

9 4 2
                                    

– Wyjaśnisz mi, dlaczego Astrid cały czas za mną łazi? – zapytał Will, rzucając Axie spojrzenie wymagające odpowiedzi, ale zaraz i tak się odwrócił.

Dziewczyna jednak tylko się roześmiała, głośno i na długo.

– Co tym razem? Może chciała cię złapać?

– Proszę cię. Nie mam pojęcia, czego ode mnie chce, ale to się robi tak częste, że aż się przyzwyczajam.

Opiekunka ukradkiem zerknęła przez jego ramię, chcąc zobaczyć, co tym razem pisze w notesie.

– Nie wiem, powinienem się chyba bać, no nie? Inni pewnie umieraliby ze strachu, ale, no weź, przecież to jest aż śmieszne – mówił, robiąc kolejny, prosty szkic kopuły na stronach notesu. – Ona chyba naprawdę myśli, że jej nie widzę.

– Słyszałam, że w skrywaniu się jest dobra, więc może to ty masz za dobry wzrok? – zapytała żartobliwie Opiekunka.

– Daj spokój, przez cały czas na Ziemi przeczytałem tyle książek, że to niemożliwe, żebym nie miał wady wzroku.

– To może mi opowiesz, co dzisiaj robiła? – dociekała.

Will obrócił się na krześle, spoglądając na Axie wzrokiem poważnym jak nigdy.

– Jak najchętniej.

***

Will szedł spokojnie po korytarzach piątego piętra, w zamyśle mając zwiedzanie, ale niezbyt mu to wyszło i niedawno znów znalazł się na Wieży. W sumie, kopułę poznał już chyba na maksa i nie miał po co na nią patrzeć, ale po pierwsze – wychodzenie na górę było niezłym treningiem, a po drugie – niczego lepszego nie miał do roboty. Poza tym, mógł popatrzeć na zajęcia innych Wybranych, trochę ogarnąć położenie... wszystkiego, i pooglądać ładne widoki, oczywiście w zakresie bramy. Ogółem każde miejsce wokół Domu wydawało się niesamowicie idealne i fantastyczne. Jakby ktoś stworzył je w wyobraźni. To było jakby zbyt perfekcyjne. A może tylko mu się wydawało? W końcu mieszkał na Ziemi. Zabijanej przez własny twór, zaśmieconej i nieidealnej. Może to było wrażenie. Może Azertyjczycy i w Domu, i poza nim, naprawdę dbali o swoją krainę. Może mają jakieś super moce, dzięki którym jest tu tak pięknie. Nie wiedział. Ale był pewien, że, jeśli chodzi o krajobraz, o wiele bardziej podoba mu się na Azerth.

Z rozmyślań na temat wszystkiego wybudził go cichy szelest. Na początku nie zwrócił na niego przecież mogli być tu inni Wybrani, już kilku spotkał. Jednak kiedy po kilku sekundach skupił się bardziej, usłyszał kroki.

„Matko, znowu to samo.”

Zrobił głęboki wdech i po prostu poszedł dalej, przed siebie. Chciał ją zignorować, mając nadzieję, że wtedy się odczepi. Ale najwyraźniej nie miała najmniejszego zamiaru! A co, szła za nim aż do schodów, chyba pewna, że Will jeszcze się o niej nie dowiedział. Tylko że wiedział. I w sumie, najzwyczajniej w świecie ją ignorował. To nie było to samo co z tym kolesiem na Ziemi. Astrid zaczynała mu działać na nerwy. Zupełnie nie wiedział, o co jej chodzi, a nie mógł zapytać, bo by uciekła. A to była chyba już siódma akcja z tym śledzeniem. Kto by nie zaczął się denerwować?

Jednak, zamiast zejść po wielkich stopniach na czwarte piętro, postanowił iść dalej szerokim korytarzem, w lewo. Być może mogłoby to trochę zmylić dziewczynę. Chociaż odrobinę. Może odpuści....

Nie, chyba nie miała najmniejszego zamiaru.

Nadal ciche kroki z tyłu.

Will niczego nie rozumiał. Skradała się, okej. Ale czy ona naprawdę nie wiedziała, że ją słyszy? Nie mogła być ciszej? Dlaczego chodziła tak głośno? Aż tak słaba jest w ukrywaniu się? Czy może sądziła, że Will jest aż tak głupi, by jej nie słyszeć?

Wybrani: AzerthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz