Cięcie, pchnięcie, blok, pchnięcie.
Lewo, góra, lewo, lewo.
W końcu udało mu się wybić drewniany miecz z ręki manekina - wtem kopnął go natychmiastowo w twardy tors, jednak spowodował tylko, że lekko się zakiwał.
Odsunął się i stanął spokojnie. Wolną ręką otarł pot z czoła i osłaniając oczy spojrzał w niebo ze słońcem niedaleko wschodniego horyzontu. Minęła godzina, odkąd zaczął trening.
Postanowienie działało już od tygodnia. Nie odpuszczał sobie ani jednego dnia. Mimo że prawdziwy miecz zamienił na drewniany, jego umiejętności rosły cały czas w tym samym tempie. Kazał Axie nie sprawdzać tego, co robi. Mogła go oczywiście zawsze poprawić, pokazać co robi źle, pomóc, uprościć sprawę, ale umówili się, że będzie to robić tylko na wspólnych treningach. Will chciał być sam. Axie nawet nie była szczególnie przeciwko temu. Powiedziała, że to będzie niezła lekcja na sytuacje, w której jej może zabraknąć.
Podniósł miecz manekina z suchej ziemi i wręczył mu go z powrotem.
- Godny z ciebie przeciwnik - zaśmiał się, patrząc na drewnianą głowę z poobijanym, starym hełmem.
Uśmiechnął się. Sam czuł, że idzie mu coraz lepiej. Codziennie trenował dodatkową godzinę i codziennie mniej się męczył. Wiedział, że w ten sposób osiągnie odpowiedni poziom szybciej i będzie mógł przyspieszyć swoją pierwszą misję. Nadal nie do końca rozumiał dlaczego mu tak zależało, ale nie chciał tracić czasu na zastanawianie się. Wolał ten czas przeznaczać na uspokajanie tego natarczywego pragnienia, które chyba nikomu nowemu nie dawało spokoju.
Zaatakował jeszcze raz. Może i dla kogoś doświadczonego jego ruchy nadal wydawałyby się śmiesznie nieumiejętne, ale czy nie na tym polega uczenie się? Każdy zaczynał od zera. Każdy popełniał błędy.
W pewnym momencie jednak za bardzo wychylił się w stronę manekina. Kiedy tylko uderzył w jego tarczę, nie był w stanie już uniknąć ciosu "morderczej" drewnianej broni. Zaraz upadł na bok, po mocnym ciosie w kark.
Syknął cicho i rozmasował bolące miejsce na szyi. Gdyby to była prawdziwa walka, nie mógłby już tego zrobić. Jego odcięta głowa poturlałaby się kilka metrów dalej, znacząc za sobą krwawy szlak.
- ...dzięki za uświadomienie mi, jak szybko można umrzeć - mruknął w lekkim szoku, patrząc z dołu na worek treningowy, który nadal trzymał nad nim swój miecz.
To było szokujące. Wyobrażenie sobie, że może stracić wszystko przez jeden błąd i go przygnębiało, i zaskakiwało. Jeden cios wystarczyłby, by zniszczyć wszystkie przyszłe wspomnienia, wszystkie marzenia, wszystkie pragnienia. Każda misja mogłaby się tak skończyć. Nawet nie misja, każdy najmniejszy wypadek! Nigdy się jeszcze tak nad tym nie zastanawiał. Nigdy nie pomyślałby, że życie jest aż tak ulotne.
Gdyby tylko miecz manekina był prawdziwy...
- Nie ma za co - usłyszał nagle.
Zanim zrozumiał, co się dzieje, sam czubek połyskującego, długiego miecza pojawił się kilka centymetrów od jego gardła.
Przerażenie uderzyło w niego z taką siłą, że na całym ciele poczuł płonący gorąc.
Lodowata klinga dotknęła jego podbródka i lekko go uniosła, zmuszając Willa do spojrzenia w górę.
Daniel opierał się o tył manekina, a jego wyciągnięta ręka z prawdziwie morderczą bronią dokładała drewnianemu workowi trzecie ramię. Sprawiał wrażenie całkowicie spokojnego i pokojowo nastawionego, jednak kiedy tylko spojrzało się w jego złowieszcze, czarne oczy, traciło się to odczucie.
CZYTASZ
Wybrani: Azerth
FantasyTom I serii "Wybrani" Chciał oderwać się od rzeczywistości... Ale nie miał w planach zmieniania swojego życia. Pragnął, by jego fantazje się spełniły... Lecz nie chciał ich przeżywać. Chciał niesamowitych przygód... Choć nie miał zamiaru walczyć z...