Rozdział 20

6 3 1
                                    

"Kolejny cudowny dzień, w którym Astrid mnie śledzi", zapisał Will w myślach. "Ale dzisiaj... odrobinę inny."

Siódme piętro. Dosyć wyjątkowe miejsce, nieodwiedzane często, zresztą jak wszystko powyżej szóstego. Axie mówiła, że we wschodniej części, w której Will aktualnie był, znajdują się jedynie pokoje gościnne. Chyba, że ona o czymś nie wie. Ale Will sam to widział – proste drzwi ze złotymi numerkami były wszędzie, wszystkie zamknięte. Na ścianach nie wisiały żadne obrazy, jedynie co jakiś czas pojawiały się azertyjskie drzewka w ciemnych donicach. Było zwyczajnie, jak w hotelu. Jak w całkowicie niemagicznym miejscu.

Wiedział, że Astrid znów za nim idzie. Jednak teraz miał lepszy plan, niż ignorowanie jej.

Wiedział, że chodzi jej o zeszyt. Znaczy... prawie wiedział. Pewności nie miał. Ale to była najbardziej prawdopodobna opcja, więc wiedział co robić. Przynajmniej... miał nadzieję, że wiedział.

W rzeczywistości był przerażony jak przy pierwszym spotkaniu z Axie.

Powolutku i spokojnie skręcił w najszerszy korytarz na tym piętrze. Wcześniej zobaczył kilka map (dopiero niedawno zauważył, że to, co uznawał za zabytkowe papirusy na ścianach przy schodach to mapy), kilka najważniejszych przejść zapisał w notatniku, i tak przygotowany postanowił wcielić swój mały plan w życie. A gdyby coś poszło nie tak?

Cóż, wolał o tym nie myśleć.

Dodatkową rzeczą było, że nie wybrał siódmego piętra tak po prostu. To było wyjątkowe piętro. Miało jedną niesamowitą cechę: było zupełnie nielogiczne.

Gdyby wziąć mapy wszystkich kondygnacji i położyć je obok siebie, można by było stwierdzić, że siódme to jakaś śmieszna pomyłka. Przejścia po skosie, co chwila jakieś niepotrzebne wnęki, pokoje raz ogromne – raz maleńkie, ślepe uliczki – to wszystko wyglądało jak niezrozumiała, nowoczesna sztuka. Goście musieli nienawidzić architekta całymi swoimi azertyjskimi sercami.

Jednak Will właśnie to ubóstwiał.

To było jedyne piętro, w którym można było naprawdę zmylić Astrid. Jedyne piętro, w którym można się zgubić i zupełnie nie mieć pojęcia, gdzie się jest. Najcudowniejsze piętro w Domu.

"Okej, zaczynamy zabawę", rzucił w myślach, mimo wszystko niepewnie.

Na ucho Astrid była od niego oddalona o jakieś dwadzieścia metrów. Will miał zamiar zmniejszyć odległość o dziesięć.

Skręcił w prawo. Zaraz za króciutkim przejściem znajdował się długi hall biegnący w przeciwne strony. Jednak gdzieś pośrodku lewego znajdowała się wnęka. Podszedł do niej jak najciszej i ukrył się. Wyliczył dokładnie pięć sekund i znów znalazł się na poprawnej trasie, idąc w tym tempie, co wcześniej.

Zbliżyli się o metr.

Wiedział, jak to wszystko jest ryzykowne. Wiedział, że tylko jak pomyli się o kilka sekund, wszystko może runąć.

Ale w końcu – bez ryzyka nie ma zabawy.

Astrid była już w tym samym korytarzu, a Will widział następny zakręt. Chęć odwrócenia się i zerknięcia, gdzie konkretnie jest dziewczyna dokuczała mu niezwykle, ale nauczył się już ją opanowywać. Nie miał wyboru.

Następny korytarz, następna wnęka. Powtarzał manewr jeszcze trzy razy, zbliżając się skrycie do Astrid o pięć metrów. Ona chyba tego nie wyczuwała. A przynajmniej taką miał nadzieję.

To był koniec części piętra z tymi korytarzami. Teraz zaczynało się coś zupełnie innego – krótkie przejścia. Labirynty krótkich, wąskich przejść. Było ich nadzwyczaj dużo, dla niektórych zapewne niepotrzebnie dużo. Jednak dla Willa był to raj. Zaglądnął do notesu, poznał, gdzie ma iść i właśnie tam skręcił.

Wybrani: AzerthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz