Rozdział 21

21 3 5
                                    

– No, teraz to na co wszyscy czekamy – wyjaśnienia, co nie?

Nie tego się po nim spodziewała. Nie tego się spodziewała po sobie.

Jak, jakim cudem? Czemu, dlaczego? O co tu chodzi? Na co ona się wtedy zapatrzyła? Jak mogła tego nie zauważyć? Nie zrozumieć czegoś tak banalnego? Tak prostej zasadzki? Kim ona jest, nowym?!

A jeszcze bardziej dobijał i szokował Astrid fakt, że to właśnie nowy tę zasadzkę zaplanował.

"Jestem głupia, czy jak? Co jest ze mną nie tak? Jak ja mogłam... agh!", nawijała w myślach, ledwie się powstrzymując od wyrzucenia jakichś mocnych przekleństw na głos. To było niemożliwe! Nierealne! Nikt nie powinien oszukać jej w ten sposób! Lecz najbardziej to już nie mogła w tej całej sytuacji znieść tego, że nie wzięła ze sobą łuku. A czuła coś! Miała go brać, miała przeczucie! Ale co? Oczywiście nie! Bo przecież "trzeba być cicho"! "Mam za swoje, proszę! A Cass mówiła, żeby nie zostawiać łuku! Jasna cho..."

– Astrid – przerwał jej Will w bluzganiu na siebie. – Zaraz naprawdę przebijesz sobie skórę paznokciami.

Znieruchomiała.

– A co cię niby obchodzi, co robię? – zaczęła cichym, napiętym tonem. – I nie wydaje mi się, żebyśmy kiedyś przeszli na "ty". – Powoli zdjęła paznokcie ze swojej lewej dłoni. Nie potrafiła panować nad tym nawykiem.

– Okej, nie będę się już wtrącał... sojuszniczko – Nie czuć było od niego strachu. Nie mogła tego znieść. Nie mogła znieść świadomości, że ktoś się jej nie boi.

Oczywiście Will w głębi serca był nieźle zlękniony, ale efektywnie to ukrywał.

Trzynastolatkowie siedzieli naprzeciw siebie, tuż obok ściany, w małej wnęce. Kilka żyrandoli w korytarzu nie działało, przez co spowijały ich ciemności. Gdyby ktoś był niezwykle nieuważny i tędy przechodził, a nowi znajomi byliby cicho, istniałaby jakaś szansa, że zostaliby niezauważeni. A siedzieli w takim miejscu, ponieważ Astrid tego chciała. Mówiła, że zabije Willa, gdyby tylko ktoś ich zobaczył, a że chłopak cenił sobie swoje życie, nie miał zamiaru się z nią kłócić.

– Jakich wyjaśnień chcesz konkretnie? – zapytała, bez krzty uprzejmości.

– Dlaczego mnie śledzisz – odparł prosto.

Astrid zamilkła na chwilę.

– Nie myśl sobie, że jak teraz się na wszystko zgodziłam, to następnym razem też tak zrobię. – Założyła ręce na piersi. – To tylko dla notesu.

– Domyśliłem się, że chodzi notes. Ale chcę wiedzieć dlaczego go chcesz – dodał.

– Chciałeś tylko wiedzieć, dlaczego cię śledziłam, a nie dlaczego chcę notes – zaprotestowała ostrym głosem.

– Ale, że tak powiem, masz u mnie dług za to śledzenie – nie mów, że nie – wyprzedził jej zaprzeczenia. – Potrzebujesz mojej własności, więc chcę wiedzieć, jakie masz do tego powody.

– Detektyw się znalazł – mruknęła. – To tajemnica, która cię nie obowiązuje, "sojuszniku" – odpowiedziała już głośniej.

– Obowiązuje odkąd jestem właścicielem tego notesu. – Will pomachał jej zeszytem przed oczami. Oprócz strachu, nie denerwował się. Miał czas. Miał cierpliwość. Wyćwiczył ją na młodszym bracie. A Astrid zachowywała się dokładnie tak samo, jak Max podczas sprzeczki.

Dziewczyna zamruczała coś gardłowo pod nosem, i chłopak nie musiał nawet pytać, żeby wiedzieć, że to coś w obraźliwego.

– Skoro jaśnie pan tak błaga, to powiem.

Wybrani: AzerthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz