Rozdział 10

13 3 3
                                        

– I jak, poznałeś kogoś?

Will znowu bezczynnie wpatrywał się w podwórze ze swojego okna na trzecim piętrze, kiedy do pokoju wpadła Axie. Była szczerze zaciekawiona, jak jej podopiecznemu poszło z innymi Wybranymi.

– Taa, może dwie osoby...

Był już wieczór. Po pastelowoniebieskim niebie przelatywały różowe chmury, a gdzieś tam, za lasami, zachodziło płomienne słońce. Było większe od ziemskiego; do tego bardziej czerwone. Jednak nadal wyglądało tak samo pięknie. Srebrna brama rzucała długi cień na soczyście zieloną trawę, a do tej pory piaskowe ściany Domu stały się lekko pomarańczowe. Światło padało także na liście drzew, które poruszały się na wieczornym wietrze. Promienie pojawiały się między nimi i znikały, kiedy tylko zabrakło im miejsca. Wszystko to tworzyło bajkową całość, w której to słońce grało główną rolę.

– To świetnie! – Podeszła do niego i usiadła na brzegu łóżka. Musiała zauważyć, że coś jest nie tak, ponieważ zapytała: – Will, coś się stało?

– Hmm? Nie, nic – odpowiedział dopiero po chwili, kiedy uświadomił sobie, że coś do niego mówiła.

- Widzę co innego - mruknęła. - Mi możesz powiedzieć.

Chłopak westchnął ciężko.

- Jakbyś się czuła, gdyby nagle zabrano cię od rodziny? Do tego do jakiegoś innego świata? Nie byłabyś przybita? Zrozpaczona? - odparł pytaniami, nadal patrząc za okno.

Axie zastanowiła się dłuższą chwilę.

- Na pewno bym była. Na pewno. Ale, Will... - Przybliżyła się do niego. - Nie możesz się tak załamywać. Obiecuję ci, nie minie dużo czasu, a przyzwyczaisz się do sytuacji.

- Axie... ja jestem jeszcze dzieckiem. A tutaj muszę walczyć. Ja... ja się boję. To jest nienormalne... - Opadł ciężko na granatową, miękka poduszkę

- Rozumiem, że się boisz - chciała jeszcze coś dodać, jednak zrezygnowła. Westchnęła. - Wiesz, dla mnie to jest już prostsze. Jestem po szkoleniach, treningach... i właśnie dlatego nie musisz się bać. - Uśmiechnęła się do niego ciepło i łagodnie. - Zrobię wszystko, żeby cię chronić, Will. Jesteśmy drużyną. - Wystawiła do niego rękę. - Piątka?

Na twarzy Wybranego pojawił się mały uśmiech. Przybił z nią piątkę, wiedząc, że sam ją tego nauczył.

- Piątka.

Cisza przerywana jedynie śmiechem Wybranych z podwórza i śpiewem ptaków zapadła pomiędzy przyjaciółmi. Axie spojrzała na wieczorne niebo.

- Chciałam cię dziś zabrać na trening, ale poczekamy z tym do jutra. Już za późno. - Wstała z jego dużego łóżka i poprawiła opadającą na oczy grzywkę. - Rano, po śniadaniu, może być?

- Pewnie. Tylko... czekaj, Axie - zawahał się.

- Tak?

- Jak to będzie wyglądało? No wiesz... jak wybiorę broń? Przecież jest ich mnóstwo.

Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło.

- Zdasz się na instynkt. Sam będziesz wiedział co wybrać, uwierz mi. Jeśli teraz coś się będzie działo... - jednak Will jej przerwał.

- Tak, wiem, twój pokój jest obok - zaśmiał się.

- Dokładnie. - Pomachała mu z uśmiechem na pożegnanie. - Dobranoc. - I wyszła, pozostawiając Willa samego.

Tak naprawdę nie miał zamiaru jeszcze spać. Zauważył, że Azertyjczycy idą do łóżek o wiele wcześniej, ale on nadal nie mógł się do tego przyzwyczaić.

Wybrani: AzerthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz