Rozdział 9

16 3 4
                                    

Dni mijały, a Will z każdym zachodem słońca coraz bardziej rozumiał, co tu się właśnie działo.

Kiedy Axie chciała, by poszedł z nią przywitać się z innymi Wybranymi, stanowczo zaprzeczył. Nie chciał tego, a szczerze to nawet się bał. Wtedy jeszcze w ogóle niczego nie przyswoił, nie rozumiał tego, jak może być na innym świecie, jak może istnieć magia, jak on może ją w sobie mieć. I w jakim sensie jest wyjątkowy? Co dla niego tak naprawdę oznacza bycie "Wybranym"? Opiekunka próbowała mu to wszystko jak najlepiej wyjaśnić, poświęcając długie godziny na opowiadanie nieziemskich historii, przy których Will jedynie gapił się oszołomiony w ścianę, zastanawiając się, jak to w ogóle możliwe. Przez całe dnie wyglądał, jakby nie zasnął ani razu, co zresztą nie mijało się wielce z prawdą.

Zrozumiał, że to, że rzeczy fantastyczne nie istnieją – coś, czemu wcześniej tak zdecydowanie przytakiwał – tak naprawdę nie jest prawdą. Że wszystko, co mu wmawiano, też nią nie jest: inne wymiary, magia, mitologiczne stworzenia. To wszystko istniało! Nie było tylko wytworem wyobraźni starożytnych ludzi, pisarzy, artystów.

Axie radziła mu, by przestał myśleć w sposób ziemski, a przekonał się, że to wszystko jest realne.

– Wiem, że to trudne – mawiała – ale musisz przekonać swój umysł, inaczej nigdy nie poczujesz się tu jak w domu. A, niestety czy stety, Dom nim jest.

Dom. Na początku chłopak myślał, że chodziło o zwykły, rodzinny domek, jednak była to nazwa całego gigantycznego budynku, w którym teraz mieszkał. W myślach żartował do siebie, że ci Azertyjczycy to bardzo niekreatywne osoby. Jednak nie mówił tego na głos, ponieważ nie chciał urazić Axie, którą traktował jak najlepszą przyjaciółkę, a nawet jak siostrę.

Jak Louisa.

Chyba najbardziej ze wszystkich bliskich brakowało mu w tych chwilach właśnie Louisa. Jego poczucia humoru, luzu, a jednocześnie ciekawości i entuzjazmu. Był pewien, że to tamten szybciej przyzwyczaiłby się do zmian i pomógł w tym jemu. Ale teraz go po prostu nie było, a za każdym razem, kiedy Will sobie to uświadamiał, czuł ból na sercu. Dopiero teraz zaczął tak naprawdę doceniać ich przyjaźń. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo była dla niego ważna i jak bardzo jej potrzebował.

Wpatrując się w niezwykły widok za oknem, podziwiał każdy cal pięknego, ogromnego podwórza. Bardzo przypominał mu park, który tak dobrze znał. Gdzieś dalej rosły drzewa, a pod nimi tu i ówdzie pojawiały się ławki z drewna o ciepłym odcieniu. Na nich też czasami przesiadywała reszta Wybranych, jednak Will za każdym razem, kiedy ich widział, odsuwał się od okna. Nie chciał, by go zauważyli – przestraszonego nowego, nie wychodzącego ze swojego pokoju.

Najbardziej jednak zaciekawiła go brama, stojącą w oddali. Wykonana w całości ze srebra, miała około piętnastu metrów wysokości i prawdopodobnie rozciągała się przez całą przestrzeń podwórza. Była cała w zdobieniach – tego chłopak był pewien nawet, kiedy nie przyglądał jej się z bliska, ponieważ znajdowała się w naprawdę dużej odległości od budynku. I choć przysłaniały ją wysokie drzewa, widział że w ozdobnych zawijasach błyszczały diamenty i kryształy.

Po raz kolejny westchnął ciężko. Wystarczyło zaledwie kilka dni, by stał się zamkniętym w sobie nastolatkiem. Wszystko się zawaliło.

Spojrzał na skórzaną, żółtobrązową kurtkę leżącą obok niego na łóżku. Było to ubranie każdego Wybranego, jak zauważył – nosili na sobie oliwkowe koszulki i ciemnozielone spodnie, zresztą tak samo, jak teraz i on. Znów zaczął zastanawiać się, czy nie wyjść na świeże powietrze i wreszcie popatrzeć na ludzi bez tej przezroczystej bariery.

Westchnął, podejmując decyzję.

Ubrał na siebie kurtkę i, ociągając się, wstał z łóżka, ruszywszy do drzwi. Nacisnął powoli na złotą klamkę, nadal z wątpliwościami. Zaraz potem otworzył drzwi, przymykając oczy.

Wybrani: AzerthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz