Rozdział 16

17 5 2
                                    

– Więc mówisz, że podejrzewasz Astrid. Czemu?

– Bo to jedna z tych trzech osób, jakie tutaj spotkałem.

Will i Axie szli spokojnie w kierunku schodów na dwunaste piętro, cały czas rozmawiając, choć dopiero teraz powtórzyli rozmowę z tajemniczym uciekinierem. Wcześniej pozwiedzali trochę Dom, choć na im wyższe kondygnacje się posuwali, tym nudniej i rutynowo się robiło. Odwiedzili również korytarz z obrazami, ponieważ Wybrany za wszelką cenę chciał dowiedzieć się, o co w nich chodzi. Axie wskazała mu wtedy małe tabliczki pod ramami. Kiedy Will był tu po raz pierwszy zignorował je, bo litery na nich, no cóż, nie przypomniały nawet liter. Nie były też w żadnym stopniu podobne do alfabetu chińskiego czy nawet arabskiego. Miliony kresek i kółek w dziwnych ułożeniach biegały chłopakowi przed oczami, a Axie starała się powstrzymywać śmiech. Nie rozumiał, jakim cudem ktokolwiek mógł z tego coś odczytać.

– Domyślasz się, jak to działa? – zapytała wtedy.

– Muszę się tego nauczyć i dopiero wtedy odczytać? – odparł pytaniem.

– No właśnie nie. – Przesunęła palcem po linijkach znaczków. – To Wielojęzyk. A niby jak myślisz, jakim sposobem rozmawiasz ze mną?

– No... – Dopiero teraz uświadomił sobie, że przecież nigdy nie byłby w stanie rozmawiać z Axie, skoro jest z kompletnie innego świata.

– Ty słyszysz mnie w swoim języku, prawda?

– No tak, po angielsku.

– No właśnie. A ja po Azertyjsku. – Uśmiechnęła się, widząc jego niezrozumiałe spojrzenie. – Tak działa Wielojęzyk. Tylko dlatego się tutaj dogadujemy – każdy mówi w swoim języku, i każdy słyszy od innych swój język. Wybrani mówią Wielojęzykiem od zawsze. To taka "wbudowana" umiejętność. Nawet na Ziemi mogłeś to osiągnąć, gdybyś tylko był tego świadomy.

– Czekaj. – Uniósł ręce. – Czyli, jeśli na przykład chciałbym teraz mówić po hiszpańsku, to wszyscy inni też będą nim mówić?

– Tak mniej więcej. Ale oni nadal będą słyszeć cię tak, jak oni tego chcą – przerwała na chwilę. – Wracając do tematu, to portrety wszystkich Przełożonych Domu. A na tabliczkach są ich imiona. Ale czytanie jest już trudniejsze niż mówienie w Wielojęzyku.

Will był naprawdę niezwykle zdziwiony tym językiem. Może i na Azerth jest magia, ale... mimo wszystko nie spodziewał się czegoś takiego.

Tym czasem kontynuowali oni swoją wędrówkę na następne piętro.

Dziewczyna była bardzo spokojnie nastawiona do całej sprawy z obserwatorem. Choć nigdy w życiu nie posądziłaby Willa o kłamstwo, wiedziała, że na pewno nikt nie śledził go, by zrobić mu krzywdę. Takie rzeczy się tu nie działy. W Domu panował ogólny pokój, bójki czy jakieś poważniejsze kłótnie zdarzały się naprawdę bardzo, bardzo rzadko. Wybrani nigdy nie pozbywali się własnych sojuszników, bo dobrze wiedzieli, że każda magiczna broń to bezcenny skarb. Tego ich właśnie od początku uczono.

– A te dwie inne osoby? – spytała, chwytając poręcz drewnianej balustrady przy schodach.

– O Mike'u nigdy bym nie pomyślał. A Daniel... mam wrażenie, że on nie śledziłby mnie po cichu, a raczej ośmieszył przy Wybranych.

– W sumie to prawda... ale nadal nie rozumiem, czemu obstawiasz tylko Astrid. Wiesz, śledzić może cię każdy bez wyjątku, nieważne, czy go znasz, czy nie.

– Niby tak... ale czemu? Nie rozumiem, po co ktoś miałby to robić. – Zmartwionym wzrokiem wpatrywał się w schody, kiedy na nie stąpił. Bał się, bo nie chciał powrotu wydarzeń z Ziemi. Jeśli znowu ma być to jakiś mężczyzna w płaszczu, chyba naprawdę zejdzie na zawał.

Wybrani: AzerthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz