Uciekała. Nie mogła sobie pozwolić na ani chwilę zwolnienia. Przyspieszała, by nie stracić na zakrętach. Wstrzymywała oddech, by być jak najciszej, nawet jeśli męczyło ją to jeszcze bardziej. Nie mogła się pokazać. Nie mogła się zdradzić.
Trudno opisać jej zdenerwowanie na własne, niekontrolowane nawyki. Zabieranie ze sobą łuku i kołczanu może i było bezpieczne, ale kiedy chodzi o skradanie się, to właśnie ta rzecz, która mogła ją zdradzić najbardziej. Starała się jak najmniej szeleścić strzałami, ale to niewiele dawało. Domyślała się, że to właśnie z powodu tych dźwięków chłopak nadal był w stanie ją gonić. Przeklinała się w myślach. Przecież nie mogła pozwolić, żeby ją znalazł.
Czuła się jak w pułapce. Praktycznie nie miała gdzie uciekać. Po otoczeniu poznała, że dalej od schodów być się nie da. Syknęła jakieś staroazertyjskie przekleństwo pod nosem, ścisnęła mocniej łuk i przyspieszyła. Nie potrafiła powstrzymywać się od złości. Nigdy nie potrafiła.
Nagle przystanęła. Zdawało jej się, że kroki z tyłu ucichły... ale zaraz potem zdziwiła się jeszcze bardziej, bo nic jej się nie wydawało. Poszedł sobie? Może naprawdę odpuścił? Może wreszcie będzie koniec tej gonitwy?
Zbliżyła się do ściany. Na co dzień podejrzliwy wzrok teraz był jeszcze bardziej nieufny. Ten chłopak mógł coś kombinować.
Nigdy nie uważała, że jest zbyt ostrożna. Stale wymyślała jak najczarniejsze scenariusze, by potem nie być zaskoczoną. Chciała utrzymywać beznamiętność.
Ale przez strach, że tamten chłopak mógłby odkryć, co cały czas robi, nie utrzymała emocji na wodzy.
Serce biło jej jak oszalałe, nie tylko z powodu biegu. Była po prostu przestraszona. Zaskoczona. "Muszę się uspokoić", powtarzała w myślach.
Zaczęła posuwać się wzdłuż ściany. Miała nadzieję, że gdy wyjrzy zza zakrętu, nikogo nie zauważy. Że nikogo tam nie będzie. Że będzie mogła spokojnie o wszystkim zapomnieć, tak samo jak tamten chłopak.
Nie znała nawet jego imienia.
Ale nie obchodziło ją to. Chciała po prostu wiedzieć, kim on jest. Kim jest, że odważył się wtedy koło niej usiąść. Kim jest, że się jej nie bał.
Może i była to tylko wina tego, że był nowy, ale nie miała zamiaru odpuszczać.
To było ważne. Zbyt ważne, by zostało zignorowane.
Wykonała ostatni krok, znajdując się zaraz obok krawędzi ściany. Nasłuchiwała. Ale... niczego nie słyszała. W myślach modliła się, żeby ten chłopak sobie poszedł. Jednak cały czas coś mówiło jej: "on tu jest! Nie zbliżaj się! On tu jest!". Wiedziała, że instynkt ma niezawodny. I nigdy nie miała zamiaru przestać mu ufać.
Nagle poczuła delikatne szarpnięcie. Za pierwszym razem to zignorowała, nie chcąc wykonać żadnego gwałtownego ruchu. Ale kiedy stało się to po raz drugi, zrozumiała.
"Pieprzone ciernie!"
Te malutkie gałązki rwały się w stronę chłopaka, czując zagrożenie. Przez te wszystkie lata nauczyły się, że ich pani nienawidziła wszystkich ludzi i Azertyjczyków. Jednak nie wyczuły jej uczuć w tej chwili. Nadal "myślały", że ten Wybrany to wróg, do którego dziewczyna się skrada, by z nim skończyć. Chciały jej to ułatwić!
Ale nagle łuczniczka uświadomiła sobie jeszcze jedną rzecz.
One nie działały w ten sposób, jeśli odległość pomiędzy nimi a wrogiem była większa niż dwa metry. Więc tamten chłopak musiał...
"O mój Boże"
Nie miała gdzie uciekać. Wokół nie było żadnych pokoi, żadnych drzwi, żadnych wnęk. Odległość do najbliższego zakrętu oceniła na jakieś pięćdziesiąt metrów.

CZYTASZ
Wybrani: Azerth
FantasyTom I serii "Wybrani" Chciał oderwać się od rzeczywistości... Ale nie miał w planach zmieniania swojego życia. Pragnął, by jego fantazje się spełniły... Lecz nie chciał ich przeżywać. Chciał niesamowitych przygód... Choć nie miał zamiaru walczyć z...