Może jednak zabranie tego naszyjnika ze sobą do szkoły nie było dobrym pomysłem...? Dlaczego ja muszę być taki głupi i nigdy nie pomyśleć dwa razy nim coś zrobię!
Bill już na początku lekcji dostrzegł, że mam go na sobie. Spojrzał na mnie jakby tryumfalnym wzrokiem, który sprawił, że zrobiło mi się głupio. Może to był jakiś test? On specjalnie mi go dał, żeby coś sprawdzić! Tylko co..? Czy nienawidzę go do tego stopnia, by wyrzucić drogi prezent wyglądający jak jego demoniczna forma? Śmieszne. Co za idiota byto wyrzucił! Prędzej bym to opchnął na eBay'u za pokaźną sumkę.Pewnie nie musiałbym długo czekać, aż ktoś by się skupił.
Chwyciłem zawieszkę w palce i przyjrzałem się jej raz jeszcze. Westchnąłem cicho, po czym ją puściłem, przez co bezwładnie uderzyła w mój sweter. Chyba po prostu odłożę jąpo lekcjach z powrotem do pudełka, to będzie najlepsza opcja.
Czując szturchnięcie w bok, od razu oderwałem wzrok od ławki i spojrzałem zdezorientowanym wzrokiem na moją siostrę. Skinieniem głowy wskazała na nauczyciela przy biurku.
- O czym Pan tak rozmyślał, Panie... - spojrzał do dziennika najwyraźniej szukając mojego nazwiska. Nim jednak mu się to udało, ktoś z pierwszej ławki mu je wyjawił. - Pines.
Powinienem być bardziej czujny. Pan Curdy,nauczyciel biologii, uchodzi w naszej szkole za „śmieszka".Większość osób go lubi głównie za to, że zaczepia różnych uczniów i robi z nich idiotów by było zabawnie. Bo po co się uczyć gdy można się pośmiać? Nienawidziłem typa. Nic na lekcji praktycznie nie nauczy a dużo wymaga. Niechętnie spojrzałem na mężczyznę nic nie mówiącym spojrzeniem.
- O niczym szczególnym. - odparłem sucho.
- Taaak? - spytał wielce zdziwiony podnosząc brwi do góry. - Skoro ma pan czas na rozmyślania, proszę mi powiedzieć czym jest kariotyp, o którym właśnie rozmawiałem z klasą, gdy pan nie raczył chociaż udawać, że pan uważa.
Uśmiechnąłem się chytrze widząc jego pewność siebie.
- Jest to zestaw chromosomów charakterystycznych dla komórki somatycznej danego organizmu. - mina od razu mu zrzedła. Co jest, staruchu, nie spodziewałeś się tego? Genetykę mam w jednym paluszku!
- A transkrypcja? - nie ustępował. Tak bardzo chciał mnie ośmieszyć przed klasą? Wybrał sobie nieodpowiednią osobę.
- Proces polegający na przepisaniu informacji zawartej w DNA na RNA. - odparłem lekko się przy tym zacinając, z początku nie będąc pewnym, czy podałem je w dobrej kolejności.
Czułem na sobie spojrzenia klasy. Jedni patrzyli na mnie z podziwem, inni mieli nikły wyraz twarzy. Wiem jedno – w tej chwili mogłem być z siebie dumny. Nie każdemu zdarza się zgasić profesora.
- Dobrze. A produkt GMO?
- Czy to czasem nie przekracza zakres wiedzy z działu, w którym się znajdujemy?
- Czyli pan nie wie? - spytał udając wielce zdziwionego. Naprawdę nawet w takiej chwili musi się wydurniać?Westchnąłem cicho będąc załamany jego zachowaniem.
- Wiem. Jest to produkt zawierający organizmy genetycznie zmodyfikowane, lub ich fragmenty.
Chyba go ostatecznie zgasiłem, bo przez chwile nie wiedział co odpowiedzieć. Mabel spojrzała na mnie jednocześnie zszokowana jak i dumna. No cóż, nie dziwię jej się. Uczenie się na wyrost jednak się opłaca. Zwłaszcza na biologii.
- Widzę, że jest pan bardzo mądry.
Nigdy w to nie wątpiłem.
Po tych słowach jak gdyby nigdy nic wrócił doprowadzenia lekcji. Nie zajęło mu to dużo czasu, bo już po pięciu minutach rozsiadł się wygodnie na krześle karząc nam samodzielnie zrobić notatkę. Mówiłem już, że ten typ mnie denerwuje?
Gdy ta lekcja wreszcie dobiegła końca, miałem ochotę rzucić się na kolana i dziękować Bogu za koniec tortur.Zawsze lubiłem biologię, ale jak sobie pomyślę, że mam mieć z nim rozszerzenie, że mam ochotę się rzucić z mostu.
- Dip, teraz mamy okienko. - zagadała do mnie Mabel,gdy tylko usiadłem na ławce. Podniosłem na nią spojrzenie.
- To gdzie idziemy?
- Wydaje mi się, że do biblioteki, ale-
- Świetnie. - nagle jej przerwałem. Wizja siedzenia w bibliotece cieszyła mnie o wiele bardziej niż nudzenie się na angielskim.
Żwawym krokiem ruszyłem na parter, po czym wszedłem do sali, w którym przesiadywała już połowa klasy. Ja jednak zamiast podejść do nich, udałem się do półki z książkami, wziąłem tom, który mnie zainteresował i usiadłem na krześle gdzieś z boku, by móc w spokoju czytać. Godzina na przeczytanie książki to stanowczo za mało, więc jeśli mi się spodoba, na pewno ją wypożyczę i spędzę z nią wiele romantycznych wieczorów.
- Co czytasz? - nagle czyjś głos rozbrzmiał tuż nad moim uchem. Przez zaskoczenie, po moich plecach przeszły ciarki,jednak nie oderwałem wzroku od słów. Nie wiedziałem nawet kto się do mnie odezwał, nie obchodziło mnie to. Chciałem by ten ktoś odszedł ode mnie jak najdalej i dał mi święty spokój.
- Książkę. - odparłem jakże kreatywnie, nieco przymulonym głosem, bardziej skupiając się na czytaniu, aniżeli na odpowiedzi.
Przestałem się skupiać na jego słowach, niebyły one na tyle ważne bym chociażby rozważał taką opcję.Mocne szarpnięcie za ramię sprawiło, że poczułem, że popełniłem błąd.
- Sosenko! Mógłbyś mnie zacząć słuchać? -spytał mocno podirytowany Bill, stojąc nade mną.
Nieco zdezorientowany zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Wszyscy byli zbyt zajęci gadaniem by zwrócić jakąkolwiek uwagę na podniesiony ton Bill'a. Nawet Mabel siedziała na drugim krańcu sali i rozmawiała z koleżankami.
- Czego chcesz? - gdy tylko znów go zobaczyłem, od razu poczułem jak narasta we mnie wściekłość, przez wspomnienie tamtego wieczoru.
- Hej! Skąd ta agresja? - spytał wielce zaskoczony,odskakując kawałek do tyłu.
- Głupie pytanie. - odparłem oschle. - Nie masz mi do powiedzenia nic ważnego? To spadaj. - machnąłem dłonią, tym samym przepędzając go.
- No co? - wzruszył ramionami, po czym wziął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie, opierając się przodem o oparcie krzesła. - Chciałem się tylko spytać jak ci idzie przywracanie pamięci twojej najukochańszej siostrzyczki? -uśmiechnął się chytrze.
- Idzie mi bardzo świetnie! - odarłem pewny siebie.Wiem, że w kłamaniu jestem słaby, no ale może ten jeden raz nikt się nie zczai, że nie mówię prawdy.
Bill spojrzał na dziewczynę ukradkiem, po czym znów uśmiechnął się szeroko patrząc na mnie. Był to nieco psychopatyczny uśmiech...
- To świetnie, bo tak szczerze, nie zostało ci wiele czasu. - wstał, odkładając krzesło z powrotem na miejsce.Pochylił się nieco nade mną i złapał mnie za brodę sprawiając,że patrzyłem mu teraz w oczy. Jego psychodeliczne i moje wściekłe spojrzenie skrzyżowały się. - Powodzenia, Sosenko. Mam nadzieję,że dasz radę. Nigdy nie wątpiłem w twoje umiejętności. -zaśmiał się i odsunął nieco. Znów czułem wielką ochotę by mu przyłożyć, ale przecież nie mogłem tego zrobić przy klasie. Gdy odchodził, po prostu odprowadziłem go wzrokiem, a gdy podszedł do Mabel, spuściłem wzrok na książkę. Głośny pisk dziewczyn sprawił, że jednak ponownie uniosłem wzrok i z zaskoczenia zamarłem. On ją pocałował....
CZYTASZ
Prześladowca.
FanfictionPo wakacjach u wujków, Dipper wraz z siostrą wracają do domu, by przygotować się do nowej szkoły. Podczas zakupów Dipper zauważa tajemniczą osobę, której głos wydaje mu się być znany, jednak nie ma co do tej osoby dobrych przeczuć. Dość nietypowe...