Rozdział XIII

4.7K 519 205
                                    


***

    Cały czas od pojawienia się z powrotem w domu zastanawiałem się, czy ten podejrzany wywar pomoże. Czy to co mówił Will jest prawdą. Może i postąpiłem głupio tak po prostu dając go siostrze, ale co innego mogłem zrobić? To była jedyna deska ratunku...

    Słysząc cichy szmer tuż obok mnie, szybko odwróciłem spojrzenie w danym kierunku. Bill chyba się zbudził...  Szczerze, to były tylko moje przypuszczenia, bo kilka godzin temu przykryłem go kocem, a ten jak tylko go poczuł, od razu cały oduchowo się nim zakrył sprawiając, że od tamtego czasu jedyną częścią jego ciała którą mogłem dostrzec były włosy.

    Żeby nie było, że zły ze mnie brat, w pokoju Mabel też byłem i ją także przykryłem kocem, ale nie widziałem sensu w siedzeniu u niej w pokoju, więc zaraz po zapewnieniu jej ciepła, wróciłem do pokoju. Aktualnie szkicowałem na kartce pewne stworzenie, które zaobserwowałem na wakacjach u wujków. Było małe,mieściło się na dłoni, prawdopodobnie było z rodziny kotowatych, a na głowie miało coś w podobie dwóch rogów, jak u kozy.

    - Co robisz, Sosenko? - cichy, zachrypnięty głos Billa przerwał panującą od długiego czasu w tym pokoju ciszę. Skierowałem wzrok w jego kierunku, jednak już po chwili go odwróciłem, spoglądając ponownie na kartkę.

  - Nic szczególnego. - westchnąłem cicho, odkładając na bok ołówek. Wena na rysowanie mi przeszła, dokończę kiedy indziej. - Widzę, że nareszcie wstałeś. - schowałem rysunek do teczki, po czym obróciłem się na krześle by siedzieć przodem do Bill'a.

  - Taa... - wydusił ospale, podnosząc się do siadu. Szczerze, chyba nie było to dla niego zbyt łatwe zadanie, bo podczas siadu na jego twarzy zagościł grymas bólu, a jedną dłoń przyłożył sobie do głowy, wplątując palce we włosy.  Od razu skojarzył mi się z osobą, która poprzedniego wieczoru uczestniczyła w niezłej imprezie i teraz umiera na kaca. - Ale mi łeb pęka... Co mi się stało? - spojrzał na mnie wrogo, jakby jego złe samopoczucie było moją winą. No dobra, może jakiś wkład w to miałem, i w sumie nie żałuję, ale skąd on mógł to wiedzieć? Nim zdążyłem zastanowić się co powiedzieć na usprawiedliwienie, a tak szczerze jaką bajkę wymyślić, Cipher ponownie zabrał głos. - Pamiętam, że byłem z wami w kinie... Wydaje mi się, że to była jakaś bajka... Ale od jej połowy nic nie pamiętam... Film mi się urwał... - powiedział żałośnie z głosem pełnym zaniepokojenia i bólu. Chyba ta głowa serio mocno dawała mu się we znaki... Mam nadzieję, że na Mabel nie będzie miało to takich skutków ubocznych.

    Patrzyłem na niego nieźle spanikowany, a moje dłonie trzęsły się jak osiki. Nie miałem pojęcia jak mu to wytłumaczyć. Przecież oczywistym było, że nie mogłem powiedzieć mu prawdy. Nie mogłem też się wymigać mówiąc coś w stylu "Idź do Will'a, on ci wytłumaczy". Zacząłby wypytywać czy mam z nim jakiś kontakt i tym podobne.

  - No bo wiesz... To byli terroryści! - niemal wykrzyknąłem pierwsze co wymyśliłem. W sumie, Bill nie wie zbyt wiele o tym świecie, więc może łatwo mu będzie coś wmówić. Mam nadzieję, że nie ogląda wiadomości...

  - Co to są ci "terroryści"? - spytał przekrzywiając głowę na bok i przymrużając powieki. Okej, jest szansa, że to łyknie! Dipper, nie spierdol tego!

  - To źli ludzie, którzy napadają na innych. Akurat upodobali sobie nasze kino, sam nie wiem czemu... Rzucili bombę dymną, którą na szczęście szybko zauważyłem i  zasłoniłem sobie nos by czasem nie wdychać tego dymu. No cóż, wy niestety nie mieliście tego szczęścia, w pore was nie ostrzegłem i zasnęliście...

  - Ale w jaki sposób się tu znalazłem?

  - Z kina was wyniosłem a potem eksportowałem taxi... - zacząłem się denerwować. Czułem jak jego świdrujący wzrok wypala we mnie dziurę.

Prześladowca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz