Rozdział XIV

4.5K 523 195
                                    

    Mogę się założyć, że mój krzyk słychać było w domu obok. Chociaż szczerze, kto by nie zareagował podobnie widząc jak jego kuchnie pochłania ogień? To przez tą ścierkę, którą zostawiłem przy kuchence... Do tego zamiast zgasić gaz, zapaliłem ten drugi, ten obok którego właśnie położyłem materiał. Który to poziom debilstwa? Mi się wydaję, że wyszedłem poza skalę.

    W pierwszej chwili naprawdę nie wiedziałem co robić i, szczerze, spalona na popiół jajecznica była w tej chwili najmniejszym problemem. Instynkt podpowiadał mi, aby zalać to wszystko wodą, jednak olej nadal był gorący, mogłem w ten sposób tylko wszystko pogorszyć. Po gaśnicy będzie cała kuchnia brudna.... I trzeba będzie godzinami sprzątać....

   Ej, Dipper, ogarnij się! Jak nie użyjesz gaśnicy to nie będziesz miał co sprzątać!

    Puknąłem się spodem dłoni w czoło, po czym ruszyłem po gaśnicę do salonu, i po przedwczesnym odbezpieczeniu jej, pokryłem całą kuchnie białym puchem. Szczerze nie sądziłem, że to może być tak proste. No i nie rozumiem, dlaczego od razu zasypałem całe pomieszczenie, głupi odruch...

    Po odłożeniu gaśnicy na bok, głośno westchnąłem z ulgą i obróciłem się do tyłu, by udać się do łazienki po jakiś mop i wodę... dużo wody, jednak w półkroku się zatrzymałem przez stojącą przede mną osobę.

  - Em... Hej...? - szybko się wyprostowałem i uśmiechnąłem niepewnie mając nadzieję, że Bill jest tu przez chwile i nie widział pożaru.

  - Co tu się stało...? - spojrzał na mnie z zaniepokojeniem, wskazując palcem kuchnię.

  - Tam? - obróciłem się na chwilę we wskazanym przez niego kierunku, jednak po chwili ponownie się wyprostowałem. - Nic specjalnego, a co? - spojrzałem na niego wzrokiem niewiniątka.

  - Chyba jednak coś. - nagle ruszył w moim kierunku, na co ja rozłożyłem szeroko ręce starając się go nie przepuścić do, aktualnie o zimowym motywie, kuchni. - Przepuść mnie!

  - O nie! To mój dom i to ja będę tu ustalał zasady! - złapałem go za ramiona i odwróciłem o sto osiemdziesiąt stopni, jednak szybko pożałowałem. Blondyn, niemal momentalnie odwrócił się z powrotem, a jedną dłonią boleśnie zacisnął moje nadgarstki.

  - Sosenko, komu jak komu, ale mi nie radzę się sprzeciwiać. - ten znajomy błysk w oku... momentalnie przeszły mnie ciarki. Przez chwilę zastanawiałem się skąd w nim nagle ta agresja, jednak dosłownie po sekundzie wybiłem sobie to pytanie z głowy. Nieobliczalny psychopata - właśnie tak bym go opisał. Lepiej mu nie podpaść.

    Szczerze, najpewniej gdyby miał swoje moce, to od razu zobaczyłbym światło w jego oku. Wiecie, w filmach zawsze tak jest, że jak jakiś złol ma super moce i nagle staje się psychiczny to któreś z oczu mu musi zaświecić, przynajmniej tak mi się wydaje.

    Z zamyślenia wyrwało mnie nieprzyjemne uczucie pieczenia na nadgarstkach. To przez to, że mnie ściskał? Nie... To bardziej jakby ktoś przykładał mi do nich coś gorącego, co z czasem parzyło coraz bardziej... Czując narastający gorąc szybko wyrwałem nadgarstki patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami. Co tu się właśnie wydarzyło...?

    Spojrzałem na jego dłonie, jednak one zdawały się być normalne, nic specjalnego. W przeciwieństwie do nich, moje nadgarstki były lekko zaczerwienione, co także po chwili zauważył także Bill.

  - Hę? Co jest? - przekrzywił lekko głowę obserwując ciemno różowe plamy na mojej skórze. Po chwili szerzej uchylił powieki i spojrzał na swoją dłoń. Widać, że był tak samo zszokowany co ja. - Co ci się stało w rękę? Nie ścisnąłem aż tak mocno... - zmarszczył powieki, ponownie łapiąc mnie za przegub, teraz jednak nie zacisnął na nim dłoni a mu się przyglądał.

Prześladowca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz