Rozdział XXIII

3.6K 427 244
                                    

  - Jakich pytań? - spytał trójkąt, patrząc na mnie pytającym wzrokiem.


    Wyjmowałem frytki z oleju lekko trzęsącymi się dłońmi. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co powiedział mi Will.


  - Po pierwsze, mniej istotne, jednak dalej mnie męczy, a ja nigdy nie miałem okazji Cię o to spytać. Dlaczego, gdy pierwszy raz rozmawialiśmy, dotknąłeś mojego czoła? - spytałem, nie do końca będąc pewny czy powinienem. Wiem, że było to okropnie mało istotne, nawet głupio było mi o to spytać, jednak... Kto pyta, nie błądzi, prawda?

    Will spojrzał na mnie jak na kompletnego kretyna, jakbym spytał o najbardziej oczywistą w świecie rzecz, jednak po zaledwie kilku sekundach przestał patrzeć na mnie w ten, lekko dobijający mnie, sposób.

  - Żeby móc nawiązywać z tobą kontakt w zamkniętej czasoprzestrzeni, innymi słowy, byś mógł być ze mną gdy zatrzymuję czas. - zaczął tłumaczyć, a ja obserwowałem go z zainteresowaniem. To naprawdę było oczywiste, mogłem się domyślić. - O coś jeszcze chciałbyś spytać..? - dodał po chwili ciszej, jakby nie chcąc bym to usłyszał.

  - Bill zachowuje się ostatnio dziwnie... Wiesz coś o tym? - spojrzałem na niego niepewnie, po czym szybko odwróciłem wzrok. On musiał wiedzieć zarówno o tym co siedzi w głowie jego brata, jak i o tym co robił.


    Zamknąłem frytkownicę, po czym wziąłem w dłonie dwa talerzyki wypełnione po brzegi frytkami i ruszyłem w stronę stołu, przy którym czekał na mnie Bill. Blondyn uśmiechnął się do mnie szeroko, odbierając talerz, jednak ja jedynie speszony odwróciłem wzrok i usiadłem na przeciwko. Posypałem frytki solą, po czym zacząłem jeść, kątem oka obserwując jak Bill leje sobie na talerz ogromne ilości ketchupu, przez co na chwilę zrobiło mi się niedobrze. Przecież tyle sosu zabija cały smak i zamiast frytek czuł tylko ketchup, nie przepadałem w ogóle za jego smakiem, może dlatego było to dla mnie takie dziwne?


  - T - To... - Wyglądał na naprawdę zmieszanego, jakby nie był pewny czy powinien mi o tym mówić, to tylko przyprawiało mnie o dreszcze. - Skomplikowane... 

  - Mamy czas. - powiedziałem szybko, bez namysłu, chcąc pokazać mu, że nie odpuszczę tak łatwo. - Powiedz mi.

  - O - On się zakochał... W tobie. - w tym momencie musiałem mieć niezły wyraz twarzy. Ten Bill? Zakochać się? To żarty, tak? - Problem w tym, że on jeszcze o tym nie wie. Postępuje instynktownie, bez wyczucia...

  - Ty chyba żartujesz. - spojrzałem na niego jak na debila, jakby starał mi się wpoić najbardziej oczywistą bzdurę. - On jest demonem. Wy nie macie uczuć! Nie potraficie kochać! - krzyknąłem czując w sobie rosnąc desperacje. Po chwili jednak cała moja chwilowa złość wyparowała, gdy tylko dostrzegłem łzy w oku Will'a. - P - Przepraszam... Poniosło mnie.

  - O - On już nie jest demonem, dlatego nie rozumie nowych, t - towarzyszących mu uczuć. - kontynuował trzęsącym się głosem. Chyba to co powiedziałem wywarło na nim spore wrażenie. Czułem się z tym źle.

  - I co ja mam z tym zrobić? - ciężko mi było znaleźć na to jakieś rozwiązanie. Nie powiem, rzadko mi się zdarzało bym się komukolwiek podobał, dlatego nie byłem oswojony z tego typu sytuacjami. Jak niby miałem go odrzucić? Nie chciałem go ranić, ani też od razu zrywać z nim kontaktu. Może to dziwne, ale serio go w jakimś stopniu polubiłem.

  - N - Nie wiem. - zatrząsł się lekko, nerwowo odwracając wzrok. - Przepraszam, a - ale nie mogę Ci pomóc. 


  - Ej, Sosenkooo? - z zamyślenia wyrwał mnie jego dźwięczny głos. Podniosłem na niego jeszcze lekko zamyślony wzrok, z nad talerza. - Słyszałem urywki twojej rozmowy z Mabel. Wyprowadza się? 

  - Taaa... - odparłem niechętnie, odwracając wzrok. Jeszcze się nie pogodziłem z tą sytuacją, i, szczerze, czuję, że nie nastąpi to za szybko. 

  - Aż tak się tym przejmujesz? - przekrzywił głowę na bok w geście niezrozumienia. - Teraz masz wolny dom, będziesz mógł robić co Ci się żywnie podoba bez konsekwencji.

  - Ty nic nie rozumiesz. - burknąłem, odwracając wzrok. Co prawda był to swego rodzaju plus, jednak bardziej bym się z tego cieszył, gdybym miał przyjaciół, których mógłbym zapraszać, byłbym typem imprezowicza... Jednak nie, jestem introwertykiem który woli siedzieć cały dzień w pokoju i nic nie robić. Tylko obecność siostry wyrywała mnie z tego, jednak teraz, gdy jej nie ma, jestem skazany na permanentną samotność.

  - A co tu jest do zrozumienia? Sosenko, patrz na plusy, ty wieczny pesymisto! - na te słowa spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczyma. O co mu znowu chodzi? Nie jestem pesymistą, po prostu nie cieszy mnie myśl, że osoba, z którą mieszkałem całe życie, nagle odeszła na nie wiadomo ile. - Przecież dalej żyje, no nie? No właśnie! A jeżeli dołuje Cię samotność, to ja mogę do Ciebie przychodzić codziennie, albo się nawet wprowadzić! - uśmiechnął się szeroko, a ja poczułem, jak po moich plecach przeszły ciarki. Mieszkanie z tym demonem? Nigdy w życiu! Zwłaszcza po tym, co powiedział mi Will...

  - Wiesz nie sądzę by był to do...

  - Co mówisz, Sosenko? - przerwał mi w pół słowa, przykładając dłoń do ucha. - Myślisz, że to genialny pomysł?

  - C - Co... Nie! Ja wcal...

  - W zupełności się z tobą zgadzam!

  - Prze...

  - Doskonale rozumiem twój strach przed samotnością!

  - Bill...

  - No i to, że chcesz mieszkać z kimś tak wspaniałym jak ja!

  - Bill!

  - Zaraz wracam! 

    Po tych słowach pstryknął palcami i zniknął z mojej kuchni. W tym momencie poczułem, że to początek końca.



Prześladowca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz