Rozdział XXI

4.4K 434 202
                                    

    Szedłem za nim w ciszy, nadal nie rozumiejąc, co tu się właściwie wydarzyło. Wiem, że była to iluzja, jednak tak realistyczna... Może mam wyrzuty sumienia, że ją zostawiłem na tę noc tak bez słowa i właśnie na tym bazuje się ten potwór? Szkoda, że wiem o nim tak mało, chciałbym go narysować i opisać jak kiedyś Wujek Ford. Swoją drogą ciekawe czy wie o owym stworzeniu...

   Podniosłem powoli wzrok z ziemi i spojrzałem na idącego przede mną Bill'a. Ciekawe co by się stało, gdyby nie przyszedł? Mogłoby być nieciekawie, może nawet ten potwór najpierw by mnie zdezorientował, a następnie zabił...? Ugh... wolę o tym nie myśleć. 

    Gdy wróciliśmy do obozu, Bill kazał mi usiąść przed kupą ziemi, która kiedyś była ogniskiem, a sam poszedł po patyki. Wykonałem jego polecenie bez słowa, po czym zacząłem przyglądać się jego sylwetce wędrującej w ciemni, między drzewami. Wydawał się niewzruszony, jakby niczego się w tym lesie nie bał. Był demonem, to prawda, odwaga mu pozostała, jednak nabył także wiele ludzkich cech, w tym bezmyślność, którą między innymi teraz przejawiał, chodząc po ciemnym lesie w Wodogrzmotach i nie obawiając się, że coś go zaatakuję. Nie byłem pewny, czy powinienem go za to podziwiać, czy może skarcić?

    Gdy po kilku minutach blondyn wrócił z całą masą kii na ognisko oraz igliwiem na rozpałkę, czekałem aż się odezwie, jednak to nie nastąpiło tak szybko, jak się tego spodziewałem. Wydawał się strasznie poważny, a jego kamienny wyraz twarzy przyprawiał mnie o dreszcze. Czy to był ten sam Bill, który przyjechał tu ze mną? Jego oczy były przeraźliwie puste, bez wyrazu, czy to zabicie tego potwora tak na niego wpłynęło? Tylko raz przedtem był poważniejszy, tylko raz normalnie z nim rozmawiałem, gdy mówiłem mu o ludzkich uczuciach, jednak wtedy nie wydawał mi się tak obcy, jak teraz.

    Butem zaczął skopywać górę ziemi, którą sam wcześniej usypałem gasząc ogień, a gdy już to zrobił, rzucił w to miejsce połowę drewna, które przyniósł, oraz całe igliwie, po czym rzucił na nie podpaloną zapałkę, a pozostałe w pudełku, schował do kieszeni.

    Wziął do dłoni zakrwawiony nóż, który wcześniej odczepił od kija, a gdy byliśmy w obozowisku, rzucił go obok namiotu, i przeczyścił go chusteczką. Czysty ponownie rzucił tam gdzie ówcześnie, po czym skierował kroki w moim kierunku. Z cichym westchnięciem usiadł obok, a ja odruchowo lekko się odsunąłem.

  - Zgaduję, że szybko nie zaśniesz? - spytał nagle, wpatrując się w powoli rosnący ogień. Spojrzałem na niego przymrużonymi oczyma, na jego dalej kamienną twarz, bez wyrazu, która mnie piekielnie niepokoiła.

  - Skąd wiedziałeś, że coś mi grozi? - odpowiedziałem pytaniem, na pytanie. Obaj dobrze wiedzieliśmy, że minie trochę czasu nim ponownie zmrużę oczy, dlatego postanowiłem mu odpowiadać.

  - Obudziłeś mnie, uderzając mnie zapięciem od zamka bluzy w twarz. - wzruszył ramionami, z lekkim uśmiechem, jakby rozbawiły go te słowa. - Zdziwiło mnie to, że wychodzisz gdzieś w środku nocy, nie odpowiedziałeś mi na moje słowa, więc cię śledziłem.

  - A dlaczego... - zaciąłem się w pół zdania, przez co blondyn spojrzał na mnie pytająco. Czy naprawdę chcę o to pytać? Raz kozi śmierć... -  Mnie p - pocałowałeś? - poczułem, że lekko się rumienię, ten temat był zarówno niekomfortowy dla mnie, jak i dla niego, co wywnioskowałem po tym, że słysząc moje pytanie, odwrócił wzrok. Nie słysząc padającej z jego ust odpowiedzi, lekko się zdenerwowałem, zupełnie nie rozumiejąc dlaczego akurat to uczucie mi towarzyszy. Nie miałem powodu być na niego złym, prawda? - Zachowujesz się dziwnie... Raz jesteś przesadnie rozentuzjazmowany, dziecinny i ciekawy świata, drugi raz przerażająco chłodny, a i jeszcze zdarzyło ci się też, przyłożyć mi nóż do szyi i mi grozić. - wypuściłem te słowa z ust, przedtem nie zastanawiając się nad tym czy powinienem to wszystko powiedzieć. - Co z tobą nie tak?!

Prześladowca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz