Rozdział 6- Czas na średniowiecze

7.8K 498 191
                                    

Wszedłem w autobus i od razu zająłem miejsce przy oknie, po około dziesięciu minutach usiadł obok mnie przystojny chłopak "model".

- Hej- uśmiechnął się szeroko pokazując rząd białych zębów.

Dobra może jednak jest tym modelem.

-Hej- burknąłem.

***

Chodzę po okolicy i zero internetu, zero zasięgu. Trzy tygodnie udręki. A ta okolica, jeśli chcecie wiedzieć to nic innego jak las, pająki, robale, drzewa, trawa, mech i tak dalej. I jeszcze mamy spać w namiotach! Ich to już pokręciło w najgrubszych miejscach. 

-Oliver!- podbiegł do mnie Louis, tak ten model z autobusu.

-Co?- warknąłem.

-Chodź szukają cię- złapał mnie za nadgarstek i pobiegliśmy do przewodnika.

Lou ma całkiem ładne włosy...brązowe i do tego szare oczy. Jego włosy sięgają do szyi, ale ma związane. Szeroki uśmiech i...te białe zęby z reklam do past. Widać dobrze kości policzkowe przez co jest bardziej przystojny. Czy tylko ja tu wyglądam jak ciapa. Jeśli chcecie widzieć w całym obozie nie ma żadnego słabiaka, tylko napakowani faceci, wszyscy jak modele...czuje się źle, bardzo źle. Jest źle i to bardzo. 

-W końcu nie oddalaj się- inni chłopacy spojrzeli na mnie, a ja prawie wyzionąłem ducha- daj telefon- poprosił przewodnik.

-C-co?- tylko nie telefon, tylko nie to.

-Oliver- w rękach trzyma pudełko na telefony- nie daj się prosić.

Wrzuciłem tam telefon i poczułem się jeszcze gorzej. Jak sobie przypomnę to co kiedyś mnie spotkało, dokładnie dwa lata temu, aż się boje ruszy gdzie kolwiek. 

*Wspomnienia*

Już tydzień na obozie, jestem zmęczony spocony, spragniony i głodny. Wychodzę z lasu, i ku mojemu zaskoczeniu nikogo nie ma. Ciemno...wieczór. Chce po prostu wrócić do domu. I przyznam się zgubiłem się, ale jak widać odnalazłem drogę i wróciłem, a reszta pewnie poszła mnie szukać. Jestem dzieckiem zgubienia...heh. Całkiem pasuje. 

-Bateria padła w latarce- mówię do siebie i zaczynam szukać telefonu po kieszeniach- no tak zabrali- wściekłem się "lekko".

Przechodzę między namiotami, aż nagle usłyszałem szelest w krzakach. Odwróciłem powoli głowę z wielkimi oczami i spojrzałem na krzaki, coś się w nich poruszało nie spokojnie. Jestem takim tchórzem, iż od razu uciekłem do budynku przewodników. Zamknąłem drzwi na zamek, a serce łomotało mi jak szalone. Spróbowałem włączyć światło. Nie ma prądu, zajebiście. Podchodzę do okna, aż nagle coś w nie uderza i spada na ziemię. To warczy! Od razu schowałem się do łazienki, tu nie ma okien. I zawsze w takich sytuacjach musi przypomnieć mi się horror. Zacząłem się drzeć w niebo głosy, kiedy poczułem coś zimnego na ramieniu. Chyba dało mnie się słyszeć w całym lesie, gdyż od razu ktoś się zjawił, a to był przewodnik i zaczął mnie uspokajać. Do tej pory nie wiem co uderzyło w szybę, ale przez to...zakochałem się w przewodniku. Dziwny rodzaj miłości i do końca tygodnia spałem w domu nie namiocie. 

*koniec wspomnień* 

Od tamtej pory nie rozstaje się z telefonem i cóż znów obóz.

-Oli mogę ci tak mówić?- uśmiechnął się do mnie Lou.

-Jasne- burknąłem.

-Chcesz być ze mną w namiocie...we dwójkę raźniej.

-Boisz się czegoś?- zdziwiłem się.

-Nie, ale ty wyglądasz jakbyś się czegoś porządnie bał- położył dłoń na moim ramieniu.

-Nie znasz mnie...

-Dwa lata temu...pamiętasz? Byłeś ze mną w grupie, jak szliśmy do lasu, a ty się zgubiłeś.

Zrobiłem duże oczy, szok, normalnie szok. Lou...ten kujon z okularkami, tłustymi włosami i aparatem na zęby!? Ale on zawsze był wysoki...ale w życiu był nie przypuszczał, że będzie z niego takie ciacho! 

-E..ee..eee- i on zna moją historię, widział jak płakałem!- zmieniłeś się...bardzo...

-Ty też, jesteś jeszcze bardziej słodki...maluszku...

Ja mu zaraz przywalę, nawet Will nie zachowuje się tak bezczelnie. Jak pomyślałem o Willu od razu mi się lepiej zrobiło, ale to straszne! NIE BĘDĘ MÓGŁ NIC DO NIEGO NAPISAĆ, ŻADNEGO SMS'a, Z RESZTĄ DO VICTORA TEŻ! Naprawdę mi źle, naprawdę...jest mi przykro.

-Odwołaj to maluszku, albo umrzesz w zakamarkach ciemności...

-Lubisz grozić, ale w twoim przypadku to słodkie- złapał mnie za policzki- jakie słodkie pucie...

Odepchnąłem go natychmiast. Bolą mnie policzki. Zrobił się zbyt prztulaśny. 

-To jak z tym namiotem?

Przyznam mu rację, nie chce być sam w namiocie, a lepiej być z kimś kogo się zna.

-Dobra...




Sorcia, że długo mnie nie było, ale masa nauki naprawdę postaram się częściej pisać.



My Little Princess (yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz