Nicka zabrała policja, okazało się, że Victor śledził Nicka, ale był zbyt daleko by mógł zdarzyć na czas. Kiedy wróciłem do domu rodzice już spakowali moje rzeczy, w przeciągu dwóch dni spałem u kolegi, jego rodzice niechętnie się zgodzili bym nocował u niego aż cztery dni, tłumacząc się im, że wyjeżdżam na wycieczkę i od niego mam bliżej. Nie byłem tez u niego cale dnie, dłużej siedziałem w szpitalu przy Willu. Doszedłem do wniosku, iż jednak nie potrafię nie mieć problemów. Najgorzej było jak spotkałem rodziców Nicka, uważają że to moja wina i to wcale nie jest kłamstwem. Gdybym to mnie dźgnął.
2 dni wcześniej
Policja zabrała mnie na komisariat dzwoniąc jeszcze po rodziców. Wszystko im opowiedziałem, nawet o tym jak Nick był moim chłopakiem, rodzice byli jeszcze w większym szoku, ale nie odzywali się, widziałem to w ich oczach. Kiedy w końcu złożyłem zenania obciążające Nicka, pojechałem z rodzicami w ogóle się do mnie nie odzywali.
-Emm- chciałem coś zacząć, ale ojciec mi przerwał.
-Zamknij się.
Po tych słowach siedziałem już cicho i nieśmiało spoglądałem za szybę samochodu, patrząc jak deszcz spada z nieba. Niektóre łzy spłynęły mi po twarzy, to przeze mnie walczy teraz Will o życie.
Po chwili dojechaliśmy, wysiadłem od razu za nimi. Wszedłem również za nimi do domu. Ojciec rzucił mi pod nogi torbę, a matka tylko spoglądała smutno jestem w stanie uwierzyć, że ona byłaby mi w stanie wybaczyć, tym kim jestem. Założyłem plecak na plecy, a torbę na ramię.
-Telefon- zarządał ojciec, wystawiając dłoń w moją stronę.
-Poczekaj spiszę sobie niektóre numery i zresetuje go...- powiedziałem cicho, bez sprzeciwu.
Wyjąłem telefon z mojej torby, którą miałem w pracy. Wziąłem jeszcze z niego zeszyt i długopis. Zapisałem sześć najważniejszych numerów i dwie notatki, również spisałem dni w których mam pracę i różne takie inne.
-Chciałbym jeszcze tylko zgrać zdjęcia na mojego pendrajwa. Mogę skorzystać z komputera?- poprosiłem.
-Tak...jeszcze cze...- matka mu przerwała.
-Daj mu zrobić chociaż tyle- poprosiła go- i tak nie ma zbyt wiele- otarła łzę.
-Dziękuje- kiwnąłem lekko im głową i wszedłem na górę odłożyłem torby i to co miałem zgrać zgrałem, również usunąłem najważniejsze rzeczy na moim komputerze i spakowałem z pokoju kilka ważnych dla mnie rzeczy.
Po chwili zresetowałem telefon i wręczyłem mu go ojcu, który wszedł do swojego gabinetu, a matka do mnie podbiegła szybko za nim wyjdzie.
-Masz- podaje mi kopetre z pieniędzmi i klucze do domku w górach, spakowała mi jeszcze do torby jakieś jedzenie- przperszam kontaktuj się ze mną. Kiedyś przekonam ojca, wybacz mi- odeszła ode mnie.
Kocham ją, ale tchórzy teraz poddając się ojcu. Ojciec wyszedł z pokoju i pokazał mi drzwi. Ubrałem kurtkę i buty podnosząc później swoje rzeczy. Wyszedłem z domu.
Następny dzień
Rodzice mojego kolegi pozwolili mi zostać na cztery dni. Ucieszyłem się, muszę poczekać aż Will się obudzi, albo napisać mu list, w którym wyraże swoje uczucia. Postanowiłem w takim razie poczekać trzy dni, jeżeli się nie obudzi napiszę mu list, a jeżeli się obudzi porozmawiam z nim.
Szedłem białymi korytarzami szpitala, zbliżając się do sali, w której leży Will. Spojrzałem przez szybę i wszedłem. Dostrzegłem kobiecą torebkę i kwiaty w wazonie na szafce nocnej przy łóżku Willa. Niestety zbyt późno skalkulowałem, skąd się tu to wzięło i wszedli do sali rodzice Willa.
-Kim jesteś?- zapytała mnie matka Willa.
-Jego przyjacielem...
-Nie kojarze cie- wzięła swoją torebkę. Ma ona spódnice do kolan, czarną, obcisłą, jest bardzo szczupła, ma białą koszule i zloty naszyjnik do tego tapetę na twarzy. Widać, iż są bogaci.
-Ty byłeś z naszym synem wczoraj i to on dostał nożem w brzuch zamiast ciebie?- spytał mnie mężczyzna, ojciec Willa.
-Tak- wyznałem cichutko, kuląc się w sobie.
-Co za gówniarz, nawet nie wiedziałem, że nasz syn może kolegować się z kimś takim. Będziemy musieli go przypilnować- mężczyzna spojrzał na swoją żonę.
-Czego tu chciałeś?- spytała mnie kobieta.
-Dowiedzieć się co z Willem...
-Od nas się tego nie dowiesz- uprzedziła swojego męża i wskazała mi dłonią drzwi- teraz wynocha.
Wyszedłem z sali. Otarłem łzy. Czuje się jak śmieć, jak nikt ważny. Boli mnie to, że geje są tak źle traktowani. Czy ja zrobiłem coś bardzo złego? Zobaczyłem lekarza i podbiegłem do niego.
-Przepraszam- złapałem go delikatnie za ramię- jesteś lekarzem Willa z sali 177?
-Tak, a ty kim jesteś?- spojrzał na mnie.
-Jestem jego bliskim przyjacielem, nie chce przerywać jego rodzicą, czym mogę wiedzieć jaki jest jego stan?
-Nie jest już zagrażający życiu, wyliże się z tego i będzie jak nowy- uspokoił mnie.
-Dziękuje i przepraszam, że pana zatrzymałem.
Dwa dni później
Will się już nie obudził, więc napisałem mu list, nie mówiąc gdzie się znajduje bo jego rodzice nie daliby mu tego, gdyby coś dziwnego, albo moje położenie byłoby napisane.
List
Wiatj Willu. Chciałem się z tobą pożegnać i powiedzieć, że bardzo będę za tobą tęsknić. Przepraszam to wszystko moja wina, ale zarazem bardzo ci dziękuje. Jednak z rodzicami nie ułożyło się tak jak chciałem, ale jest w miarę. Dziękuje za każdą chwile spędzoną z tobą. Żegnaj.
Oliver
CZYTASZ
My Little Princess (yaoi)
Fiksi PenggemarOliver to szczęśliwy chłopak uczący się w liceum, pracuje w kawiarni. Will to ciemno włosy chłopak studiujący prawo. Inna wersja Love Me Forever Opowiadanie to jest boyXboy. Remont opowiadania w połowie maja (więcej informacji w rozdziale zatytułowa...