Nie wiedziałem co ze sobą zrobić po super nocy sms-ów ze znajomymi, dlatego po prostu spałem. Zbudził mnie dopiero budzik o godzinie, której wolałem nie widzieć. Wstałem by się przygotować i wyjść do szkoły z nadzieją, że będzie tam Lydia i Scott. Nie odzywają się zbyt długo, a Alison coś o Rudej wspominała, więc to podwójnie niepokojące. Czyściutki i ubrany wyjątkowo kolorowo, bo tylko bluzę miałem czarną, zszedłem do kuchni. Wiedziałem, że ojciec ma dzień dobroci dla zwierząt, bo usmażył boczek z cebulą na dużej ilości oleju. Brzmi i wygląda okropnie, a smakuje tylko nieco lepiej. Ja to jednak uwielbiam! Sam się temu dziwiłem, bo jedzenie czegoś, co ocieka tłuszczem z każdej strony nie leży w mojej naturze.
- Smacznego - powiedział mój ojciec kładąc talerz pod mój nos. Pomijając większość zasad kultury, podziękowałem mu jedynie i zabrałem się za jedzenie. Śniadanie sprawiło, że ten dzień po prostu musiał być miły. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale przed wyjściem z domu zdążyłem pozmywać naczynia przez co nawet się nie spóźniłem do szkoły. Dzień naprawdę miał mieć szansę na miano najlepszego wśród moich ostatnich. W sumie to jest drugi dzień szkoły? A nas już będą cisnąć zadaniami domowymi. Czasem nie wiem co jest gorsze. Czy funkcje na matematyce kiedy w połowie równania, obliczając x dochodzisz do wniosku, że masz policzyć y czy może gorsza była chemia gdzie facet dawał zadania typu "odkryj nowy pierwiastek i nazwij go moim imieniem".
- Nie zgodził się - powiedziała mi na powitanie Kira. Początkowo nie miałem pojęcia o co jej chodzi, a moja tępa mina musiała być bezcenna. Jednak wzrok Kiry skierowany na mój telefon wyjaśnił mi już wszystko. Chodziło o nasze wczorajsze wiadomości, więc jeśli na serio zapytała ojca o to, o co ją prosiłem to właśnie stała się moją ulubioną znajomą.
- Dzięki - szliśmy dalej w stronę sali od mojego obecnie ulubionego przedmiotu - angielskiego. Moja wypowiedź nie uzewnętrzniała uczuć, które dusiłem w sobie idąc na lekcje oraz tych, które powstały przez Azjatkę. Miałem już się jej zapytać o serial, którego nazwy zapomniałem, bo musiałem go koniecznie obejrzeć. Przeszkodził mi dzwonek, jakie to typowe.
Pan Peter czekał już na wszystkich w sali 311, siedząc na biurku oraz grzebiąc coś w dzienniku lekcyjnym. Usiadłem w drugiej ławce, a Kira ewidentnie zaskoczona nie chciała mnie zostawiać samego, więc poświeciła się, siadając w rzędzie obok. Pośpiesznie wyciągnąłem książki od angielskiego. Profesor popatrzył się na mnie z wielkim zaskoczeniem. Mnie natomiast zdziwiło to, że przeraziłem się tego wzroku. Nasz kontakt wzrokowy trwał dwie sekundy? Może mniej? Tyle jednak wystarczyło bym zapatrzył się w niebieskookiego jak w obrazek. Nauczyciel zaczął pisać coś na tablicy, a ja słysząc głos Kiry lekko się nachyliłem, dalej patrząc w stronę piszącego.
- Stiles? Po co ci te książki? - Zapytała z głosem, w którym usłyszałem troskę. Tak, to było dziwne.
- Mamy lekcje - odpowiedziałem najnormalniej w świecie. Była Kira? Była. Był Pan Hale? Był. No to mieliśmy lekcje!
- Yyy, tak, lekcje... - dziewczyna mówiła powoli jak do jakiegoś idioty, a wtedy zobaczyłem temat na tablicy i chyba zacząłem rozumieć czemu. - Mamy wdż - zdziwiło mnie czemu ominęła mnie ta informacja. Byłem przekonany, że teraz jest angielski, więc trochę się na siebie zezłościłem, bo mógłbym spać trochę dłużej...
- Panna Yukimura! Jakże pięknie, wie pani, że jest teraz wdż. Tylko, jak mniemam, zapomniała pani, że to dalej lekcja. Tu się może pojawić zaskoczenie. - Pan Peter podniósł do góry palec wskazujący, robiąc dramatyczną pauzę. Minę miał niby zamyśloną, a jednak piękny błękit jego oczu spoglądał na ławkę tuż obok mojej. - Na lekcji słucha się nauczyciela. - Anglista usiadł na moim stoliku, kompletnie nie zwracając na mnie uwagi. Miło, że mnie ignoruje (Słyszycie ironię? To super, bo w chuj mi przykro!). Skrzyżował swoje ramiona i nieprzerwanie umoralniał Kirę. - Więc skoro już komuś tłumaczysz, że znajduje się na lekcji to pamiętaj, że też się znajdujesz na tej lekcji. Przypomnisz mi, o czym mówiłem? - Zrobiło mi się nieco głupio, bo to wszystko dzieje się z mojej winy, a jedyne co zrobiłem to dotknąłem subtelnie tyłka Pana Petera. W sumie to nie dotknąłem, ale "przypadkiem" znalazła się w zasięgu mojej reki, kiedy chowałem zeszyt i książkę od jego przedmiotu. - Stiles? - Zapytał się, będąc bardziej zmieszany niż zdenerwowany. Przynajmniej ja tak to dobierałem i przynajmniej miałem nadzieję, że tak jest. Wiadomo, nadzieje matką głupich. Ale przynajmniej matka kocha swoje dzieci.
- Tak? - Zapytałem jak niewiniątko, ale widać było, że się speszyłem, powoli pąsowiałem. Czułem jak nieprzyjemny rumieniec zalewa moją twarz, nie mogłem nic zrobić by to powstrzymać, a czym większa część mojej twarzy stawała się czerwona to czułem jak przewaga sora rośnie. Spoglądał na mnie z góry lekko karcącym wzrokiem, skrzyżowanymi ramionami i wyczekiwaniem na odpowiedź.
- Sex - usłyszałem jak klasa wybucha śmiechem. Kira, bohaterka, znów mnie uratowała. Wzrok pana Hale'a, którym objął całą klasę, uciszył ją równie szybko jak Kira ją rozśmieszyła. Ja byłem cicho, sam nie wiem jakim cudem jeszcze nie zemdlałem przez to wszystko. Podziwianie pojedynku nowego nauczyciela i nowej uczennic drugiego dnia szkoły z pierwszego rzędu nie jest tak zabawne jakby się wydawało. On spojrzał na nią wzrokiem, który mógł mówić "chcesz zdać, kurwo?" lub "kontynuuj, jeśli masz odwagę", interpretacja była raczej dowolna. - Mówił pan o tym, że na zastępstwie powie pan nam o tym co naprawdę powinno być omawiane na wdż oraz o tym, że wychowanie seksualne to lepsza nazwa. Ale ogólnie to chciał pan powiedzieć o tym czemu polewanie ciała gorącym woskiem jest podniecające. - Od tego momentu zaczynam podziwiać Kirę, nie bała się powiedzieć z chamskim uśmiechem na ustach do nauczyciela czegoś za co mogłaby trafić do dyrektora czy do szkolnego lochu.
- Owszem. - Niechętnie to przyznał, rozprostowując ramiona. Zaczął iść w stronę tablicy. - To ostatnie dodałaś sama, ale to może być dobry temat na lekcje. - Facet zaczął rysować przechyloną świecę, która płonęła, i z której kapał wosk. Ja w tym czasie rozmawiałem z Kirą o tym, co właśnie się stało. Wdż z Panem Peterem czy też nie to dalej wdż. Wyjebane mieć trzeba, nawet jeśli tylko tak dla zasady. Nie słuchałem więc wykładu nauczyciela, ale go bacznie obserwowałem. Każdy jego ruch, każdą część ciała, a nawet wsłuchiwałem się w ton i barwę jego głosu. Nie zmieniało to faktu, że nie wiedziałem o czym gada przez całą godzinę. W sumie to wiedziałem. Gadał o gorącym wosku. Taaa, super...
Lekcja minęła, a ja jak ta czarna owca w stadzie usiadłem na ławkę i sprawdziłem telefon. Wolałem zaczekać do czasu wyjścia buszu z klasy. Buszem inaczej zwanym moją grupą od wdż. Scott napisał, że dziś będzie w szkole, ale będziemy się widzieć tylko na jednej lekcji, bo będę musiał iść do Lyds. Byłem na nich zły, ale robili mi już gorsze świństwa, więc jeśli mieli naprawdę solidny powód to puścimy wszystko w niepamięć. Gorzej z sms-ami do Lydi.
Sala opustoszała i wychodziłem z niej ostatni. Przepuszczałem jeszcze Kirę, która tak samo jak ja sprawdzała telefon. Szczerzyła się do niego jak ja, kiedy przeczytam jakiś biologiczny suchar dla mądrych ludzi. Pewnie Scott też do niej napisał.
- Nie słuchałeś mnie - powiedział niepokojąco spokojnie Pan Hale'a. Moje serce zabiło mocniej ze strachu. Cofnąłem się w progu drzwi i zobaczyłem jak uroczo na mnie parzy znad dziennika. Nie wiedziałem co powiedzieć, ale czułem, że muszę opanować sytuację. To było straszne.
- Nie? - Powiedział to stanowczi i pewnie, prawie przekonując sam siebie, a w sumie to miałem taki zamiar, bo wyszło jak zawsze, czyli żałośnie. Głos miałem podobny jak mała dziewczynka, która zobaczy pająka. Wielką, włochatą, tarantule, która powoli się do niej zbliżała i-i szybko odtrąciłem myśl o pająku. Jeszcze trochę i nabawię się arachnofobii...
- Idź już lepiej, bo panna Yukimura, zobaczy swojego chłopaka i nie zdążysz z nią pogadać - jego uśmiech był przyjemny, ale twarz profesora wyglądała tak jakby wiedziała coś czego nie powinien. Miałem dziwne wrażenie, że było to coś o mnie. Wyszedłem.
CZYTASZ
Czarnowłosy - Steter/Sterek
Hayran KurguKiedyś wszystko było proste. Mimo, że plan mojego dnia powierzchownie wyglądał na monotonny - szkoła, znajomi, nauka - to w nieznaczny sposób każdy dzień mijał mi inaczej. Na przykład ten, w którym nikt nie miał dla mnie czasu, a ja w akcie desperac...