Ciel POV:
Dzień jak co dzień. Zostałem obudzony przez mojego lokaja. Nagle odsłonięte zasłony, sprawiły że miałem mroczki przed oczami. Gdy mój wzrok wrócił do normy, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszystko stoi jak stało, lecz jest tu ktoś zbędny. Stoi i patrzy się na mnie z tym swoim firmowym uśmieszkiem. Miał kruczoczarne włosy oraz brązowe oczy, które mienią się czerwienią. Twarz miał smukłą i bardzo bladą skórę. Odziany był w czarny frak i białe rękawiczki. Jego wysoka i szczupła sylwetka częściowo przysłaniała światło.
- Paniczu, pora wstawać - Usłyszałem te trzy okropne słowa - Dziś ma Panicz więcej pracy niż zwykle- Powiedział, po czym podał mi świeżą gazetę.
- Mhm- Wyciągnąłem rękę, aby podał mi poranną herbatę.- Dziś na śniadanie przygotowałem sałatkę z łososia w sosie greckim, do tego tosty z serem- Wyrecytował, a ja przewróciłem oczami.
Po posiłku, zostałem ubrany. Skierowałem się do mojego gabinetu, aby przystąpić do pracy. Mozolnym krokiem podszedłem do biurka i ciężko opadłem na fotel. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to listy. Wziąłem je do ręki, po czym zacząłem je sortować, czyli zaproszenia do kosza, a listy firmowe na biurko.
Przy jednym się zatrzymałem, mianowicie przed zaproszeniem na bankiet niejakiego Aloisa Trancy. Z czystej ciekawości otworzyłem list i zacząłem go lustrować wzrokiem. Po przeczytaniu treści, prychnąłem.
- Czy coś się stało?- Usłyszałem za sobą
- Jutro wybieramy się do posiadłości Trancych- odpowiedziałem, na co lokaj skinął głową.- Ciekawe co tym razem będzie chciał.- powiedziałem sam do siebie.
Z niezadowoleniem przystąpiłem do pracy. 'Tak więc minie mi cały dzień' pomyślałem.
Ruca POV:
Patrzyłam się w przestrzeń przed sobą. Oparta o zimną ścianę próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale moje wspomnienia chyba odleciały tak samo jak zdrowy rozsądek. Mój wzrok przypominał spojrzenie konającego psa. Spojrzałam w dół. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to ogromna szrama na moim brzuchu.
-Już się tego nie pozbędę- wyszeptałam łamiącym się głosem.
Moje jakże interesujące zajęcie, przerwało walnięcie drzwiami. W progu stał niski blondyn i jakaś kobieta. Dzieciak miał straszny uśmiech, nie chciałam na niego patrzeć, toteż przymknęłam oczy. Podeszli do mnie, przy czym chłopak kucnął tuż przede mną.
- Proszę proszę, jeszcze się nie zerwał? - powiedział głosem pełnym drwiny i pociągnął mnie za dusik na mojej szyi- Patrz, przyprowadziłem ci koleżankę- wskazał na kobietę.
Miała na sobie fioletowy strój pokojówki i bandaże na oku. Jej długie, jasno-fioletowe włosy były zaplecione w warkocz, a skóra była bardzo opalona. Na jej twarzy malował się wyraz.. współczucia? Gdy się jej przyglądałam, zostałam mocno kopnięta w brzuch.
-Halo, smoka zobaczyłaś?- Ohydnie się zaśmiał- Pomyśleć, że twój tatuś oddał cię tylko po to, aby mógł pojechać do Transylwanii... Smutne, prawda?- Ciągnął dalej- Nic nie warta szmata - Dokończył surowo i pociągnął mnie za włosy. Cicho jęknęłam nadal na niego nie patrząc.- Hannah, doprowadź ją trochę do porządku, śmierdzi- Wyszedł zatykając sobie nos palcami.
Kobieta wyszła, po czym wróciła z miską ciepłej wody i szmatką. Delikatnie przyłożyła szmatkę do mojego ramienia. Cicho syknęłam, a z mojego oka poleciała łza. Moje ciało było całe pocięte, posiniaczone i obdarte. Pokojówka widząc moją reakcję, zmniejszyła ucisk oraz spojrzała na mnie. W jej oku widziałam pełno bólu i współczucia. Nie chciałam aby tak na mnie patrzono. Odwróciłam wzrok na ścianę obok mnie. Jak bardzo może być teraz interesujący każdy zakątek tego obskurnego pokoiku... Szara podłoga, ściany prawie pozbawione farby i żółty sufit. Zapatrzona nie poczułam jak przypadkowo drasnęła moją szyję paznokciem. Z miejsca draśnięcia poleciała stróżka bardzo ciemnej krwi. Wcześniej wspomniana Hannah, szybko przetarła ranę, oraz pomogła mi wstać. Z trudem utrzymywałam równowagę, więc podparłam się ściany. Hannah zrzuciła ze mnie brudną koszulę nocną i dokończyła obmywanie. Zostałam odziana w nową, czystą koszulę w żółtym kolorze i falbankami na końcu. Po ukończeniu swojego zadania, pokojówka wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie samą.
Mój spokój został przerwany przez kroki, coraz głośniejsze, aż w końcu otwieranie drzwi. Do pokoju weszła trójka mężczyzn. Jeden z nich trzymał kombinerki, drugi szczypce, a trzeci sekator. Nie zdziwił mnie ten widok, przynosili gorsze rzeczy do 'zabawy' ze mną.
Zostałam przewrócona na plecy. Tak jak się spodziewałam, sekatorem odcięli mi dwa palce. Zacisnęłam zęby mocniej, aby nie krzyknąć. Wiedziałam, że palce odrosną ale bolało bardziej niż się spodziewałam. Kombinerkami zostałam pozbawiona trzech paznokci u nóg i jednego u ręki. Moje przecięte udo jeden z nich otworzył szczypcami, by następnie po kolei wyciągać włókna moich mięśni. Do moich oczu napłynęły łzy, ale nie krzyczałam, nie jęczałam ani nie piszczałam. Wmawiałam sobie ' to zaraz się skończy, wytrzymaj jeszcze chwilę', nie pomagało.
Kiedy moi oprawcy stwierdzili, że na dzisiaj starczy, spisali coś na kartce i wyszli. Z uchylonych drzwi, wywnioskowałam że już wieczór. Leżałam tak cały czas jak mnie pozostawili. Tego dnia, ostatnie co słyszałam to zakluczenie drzwi.
Piękna cisza została przerwana przez czyjąś rozmowę.
- jutro odbędzie się bankiet, a posiadłość jest w opłakanym stanie. Co macie na swoją obronę?- Usłyszałam męski głos. Milczenie zostało przerwane westchnięciem mężczyzny.- Macie to posprzątać, i to już- zagroził i odszedł.
- Bankiet, co?- szepnęłam sama do siebie i uniosłam ręce ku górze. Moje palce zaczęły się już regenerować. Podniosłam się do siadu i spojrzałam na swoje stopy. Paznokcie już były na swoim miejscu, a mięśnie na udzie zaczęły się zrastać. Cicho westchnęłam i znów opadłam na ziemię. Miałam zamiar przeleżeć tak całą noc, nie śniłam o jakimkolwiek ruszaniu się.
Ciel POV:
- Wystarczy na dziś- Powiedziałem i przeciągnąłem się na fotelu. Za oknem było już ciemno.- Jak ten czas leci- Szepnąłem sam do siebie.
Zadzwoniłem dzwonkiem, aby ktoś ze służby przyszedł. Odczekałem parę minut i usłyszałem pukanie do drzwi.
- Wejść
Do pomieszczenia weszła dziewczyna, odziana w granatowej sukience za kolana z białym fartuszkiem, wiązanym z tyłu na dużą kokardę. Jej rękawy były bufiaste, zakończone białymi mankietami na trzy guziki. Chodziła w brązowych, wysokich, sznurowanych butach. Na głowie miała charakterystyczną przepaskę dla pokojówek, oraz miała bordowe włosy związane w dwa kucyki. Na nosie były grube, okrągłe okulary.
- Wzywał panicz- Bordowo włosa pokojówka dygnęła na nodze, następnie wyprostowała się
- Przygotuj mi kąpiel. To ostatnia rzecz na jaką mam ochotę- odpowiedziałem zaspanym głosem. Ona tylko się ukłoniła i wyszła.
W łazience sam się rozebrałem i wskoczyłem do wody. Nie miałem zamiaru czekać na Sebastiana. Siedziałem w wannie, nagle podłoga pode mną zatrzęsła się- No to kuchnia do remontu- westchnąłem i złapałem się za mostek nosa. Woda robiła się zimna, toteż postanowiłem wyjść z wanny. Zarzuciłem na siebie ręcznik i wyszedłem do mojej sypialni.
Gdy wkroczyłem do pokoju, zauważyłem zdziwionego Sebastiana.
- Czy Panicz sam brał kąpiel?- zapytał zaskoczony.
- Owszem, czy jest w tym coś złego?- odpowiedziałem pytaniem, jak na złość.
- Skądże- Powiedział z rozbawieniem w głosie.
Założyłem koszulę i wgramoliłem się na łóżko. Zobaczyłem tacę z kolacją, nie byłem głodny.
- Zabierz to stąd, nie mam zamiaru jeść. Idę od razu spać- Burknąłem niczym małe dziecko i odwróciłem się na drugi bok. Usłyszałem tylko zamykanie drzwi. Po paru sekundach oddałem się w ręce Morfeusza.
CZYTASZ
Hybryda || Kuroshitsuji ||
Fanfiction-Ale Ty mnie nie zostawisz, prawda? -Mojego skarba nigdy nie zostawię [Akcja z anime(akcja rozgrywa się w uniwersum drugiego sezonu) została wydłużona oraz kolejność zdarzeń trochę zmieniona na potrzeby książki 😗]