Sebastian POV:
Tak jak codziennie, szedłem aby obudzić Panicza. Dzisiejszy poranek był cichy... zbyt cichy. Przemieszczałem się korytarzami, aż nagle poczułem jak podłoga pode mną się zatrzęsła.
-Wykrakałem- powiedziałem do siebie łapiąc się za nasadę nosa, oraz ruszyłem szybkim krokiem do kuchni.
Moje oczekiwania się spełniły. Na środku pomieszczenia stał blond-włosy "kucharz" z miotaczem ognia w ręku. Mężczyzna o turkusowych oczach i zawieszonych goglach na szyi, patrzył się w moją stronę jakby zobaczył ducha. Uśmiechnął się głupio, co doprowadziło do utraty mojej cierpliwości. Zbliżyłem się do niego, po czym wyrwałem mu z rąk narzędzie szkód.
-Ile razy miałem powtarzać, abyś nie używał takich rzeczy w kuchni?- zapytałem ostro na co on wzdrygnął się- Konfiskuję. Doprowadź to do porządku- dopowiedziałem na odchodne.
Kiedy skonfiskowany przedmiot odłożyłem na miejsce, udało mi się uratować zastawę porcelanową przed bliskim spotkaniem z podłogą, tak samo jak i pokojówka. Jedno moje spojrzenie wystarczyło, aby jej twarz została przyozdobiona rumieńcami.
-J-ja przepraszam!- pisnęła wymachując rękoma we wszystkie strony. Odstawiłem ją na podłogę, nadal trzymając zastawę w dłoni.
- Mey-Rin, skoro noszenie porcelany po kilka sztuk jest dla ciebie ciężkie, to noś je pojedynczo- zirytowany, poinstruowałem ją -Zawiąż buty- na moją uwagę aż podskoczyła.
-D-dobrze, dziękuję i p-przepraszam!- ukłoniła się, zabrała naczynia i poszła w swoją stronę.
Gdy całe to zamieszanie minęło, udałem się do sypialni mojego pana. Stojąc z tacą pod drzwiami, delikatnie zapukałem. Nie słysząc odpowiedzi, wkroczyłem do pokoju. W pomieszczeniu panował mrok. Podszedłem do okna.
-Paniczu, pora wstawać- w odpowiedzi o moje uszy obił się pomruk niezadowolenia i szmer pierzyn. W końcu mój "właściciel" podniósł się do siadu.- Dziś na śniadanie przygotowałem mieszankę zielonych herbat oraz rogaliki z ciasta francuskiego nadziewane jabłkami i cynamonem- dokończyłem wypowiedź i podałem mu tacę z posiłkiem oraz najnowszą prasę.- Z racji iż dziś odbywa się bankiet u Hrabi Aloisa, pozwoliłem sobie umówić panicza na dodatkową lekcję tańca- uśmiechnąłem się głupkowato, na co ten po usłyszeniu tej jakże dramatycznej informacji, zakrztusił się herbatą.
-C-co żeś zrobił?!- wykrzyczał gdy już doszedł do siebie. Podałem mu chusteczkę.
-To, co panicz usłyszał- odpowiedziałem -Odwołałem także inne spotkania i wyjazdy. Cały dzień będzie przeznaczony na taniec- ostatnie słowo specjalnie przeciągnąłem.
Z chęcią mordu w oczach wstał, po czym przystąpiłem do ubierania go. Nie mogłem się doczekać, aż ujrzę mojego panicza jak wyciska siódme poty przez całe popołudnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
3rd person POV:
Tymczasem w posiadłości Trancych trwały przygotowania do zbliżającego się bankietu. Każdy z pracowników był zabiegany.
W oddalonym od reszty pokoju, siedziała ona. Przez nieuwagę lokaja, była świadoma dzisiejszego wydarzenia. Pustym wzrokiem badała uważnie drzwi naprzeciwko niej. Zza drzwi było słychać jedynie stukot butów, krzyki, a nawet udało jej się wychwycić dźwięk charakterystyczny dla uderzenia w twarz. Wzdrygnęła się lekko. Przez łańcuchy na rękach i nogach tworzyły się rany, których nie mogła jak na czas obecny wyleczyć. Bolało ją wszystko. Znowu jej koszula była ubrudzona krwią i śmierdziała potem.
CZYTASZ
Hybryda || Kuroshitsuji ||
Fanfiction-Ale Ty mnie nie zostawisz, prawda? -Mojego skarba nigdy nie zostawię [Akcja z anime(akcja rozgrywa się w uniwersum drugiego sezonu) została wydłużona oraz kolejność zdarzeń trochę zmieniona na potrzeby książki 😗]