Rozdział 21

56.9K 2.7K 589
                                    

Przez całą drogę do Smith's Center próbowałam przekonać samą siebie, że nie śnię i właśnie jadę z dwiema najlepszymi przyjaciółkami na jedną z najbardziej wytwornych nowojorskich imprez. Starałam się nie myśleć o tym, że pojawię się tam służbowo i przez większość czasu będę latała w tę i z powrotem, żeby dopilnować, by wszystko poszło gładko i sprawnie. Po prostu cieszyłam się, że po raz pierwszy w swoim żałosnym życiu mam szansę uczestniczyć w tak wielkim i wyjątkowym przyjęciu.

Nie mam bladego pojęcia jak długo męczyłyśmy się z dziewczynami, by bez uszczerbku władować się na tylne siedzenia taksówki, ale udało nam się dotrzeć na miejsce z piętnastominutowym wyprzedzeniem.

Zapłaciłyśmy taksówkarzowi, wysiadłyśmy niezdarnie z samochodu i przekroczyłyśmy próg sali bankietowej. Trudno było nie zauważyć wyrazów twarzy koleżanek pochłaniających wzrokiem każdą pojedynczą dekorację i wystrój pomieszczenia. Moje serce podskoczyło z radości, gdy na własne oczy przekonałam się, że odwaliłam kawał dobrej roboty.

Wybrałam idealną, dwukolorową kompozycję, którą kierowano się przy rozplanowaniu sali bankietowej; ściany udekorowane były eleganckimi, niebieskimi zasłonami, a na stolikach stały flakoniki z pięknymi, białymi kwiatami. Pod główną sceną ulokowany został stół z drogimi przedmiotami aukcyjnymi. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży darów miały zostać przekazane na prezenty dla nowojorskich sierot. Ponadto w różnych miejscach na sali porozmieszczane zostały urny, do których w każdej chwili można było wrzucić dotacje dla biednych dzieci z sierocińców.

Pierwsi goście zaczęli nieśmiało pokazywać się na sali, a ja siłą rzeczy musiałam zacząć angażować się w sprawy organizacyjne. Więc jako organizator imprezy byłam zmuszona na chwilę zostawić koleżanki i upewnić się, że ochrona zajęła odpowiednie sektory czy chociażby dopilnować by potrawy zostały prawidłowo przyrządzone.

Coraz więcej gości pojawiało się na sali bankietowej, a zebrani przystawali na boku, by przedyskutować ważne sprawy ze swoimi znajomymi. Zauważyłam, że wśród tłumu znajduje się Kacey, Neena oraz Liam. Pomachałam do przyjaciół i ruszyłam w ich kierunku, przedzierając się przez wielkie skupisko ludzi. Przystanęłam obok Kacey i posłałam Liamowi jeden z najserdeczniejszych uśmiechów na jaki było mnie stać.

    - Przyszedłeś.

    - Oczywiście. Głupotą byłoby odmówić sobie darmowego alkoholu i widoku pięknych kobiet - odpowiedział, uśmiechając się pod nosem. - Wyglądasz cudownie, Layla.

    - Dziękuję.

    - Obracasz się w towarzystwie trzech pięknych dam, musisz być wniebowzięty. Kiedy znów nadarzy się taka okazja? - zapytała Neena kąśliwie.

    - Hej! Udowodnię ci, że mogę mieć każdą kiedy tylko zechce - odpowiedział Liam, wypychając naprzód klatkę piersiową.

    - Twoja babcia się nie liczy.

    - Miałem na myśli twoją siostrę.

    - Nie mam siostry, jełopie.

Przysięgam, ta dwójka sprzecza się ze sobą jak stare, skłócone małżeństwo.

Kątem oka wychwyciłam nagłe poruszenie wśród tłumu ludzi, a chwilę później jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie rozmowy ucichły. Zaciekawiona co zwróciło uwagę wszystkich zebranych, tak jak inni, przeniosłam wzrok na otwarte na oścież, ogromne drzwi.

Tłum się rozstąpił, a moim oczom ukazała się starsza, dostojna para. Dałabym sobie uciąć rękę, że gdzieś już widziałam dwójkę tych ludzi. W momencie gdy zniknęli z mojego pola widzenia, druga para stanęła w drzwiach. Wśród tłumu, głównie kobiet, zapanowało poruszenie. Gula stanęła mi w gardle, a serce przestało na chwilę bić, gdy zobaczyłam Ashtona idącego pod ramię z piękną blondynką.

Something Inside PL ✔️️ [ tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz